Artykuły

Notatnik telewidza - "Dokąd wiodą te drogi"

31.III - W Teatrze TV sztuka Gustawa Kolińskiego "DOKĄD WIODĄ TE DROGI" - widowisko o charakterze popularnym, odpowiadające zapotrzebowaniu na teatr zaangażowany. Autor wysunął na czoło znany problem wojennego "zarażenia śmiercią", które trzeba było w sobie przełamać, aby stać się współbudowniczym nowej społeczności; podobnie jak trzeba było przełamać różne resentymenty, ukazane przez sztukę w dyskretnym niedomówieniu. Główną ilustracją tego problemu stały się losy pewnej lekarki, ciężko doświadczonej w Powstaniu . Warszawskim, przed którą teraz - u progu wyzwolenia - staje niełatwe pytanie: jak żyć dalej? (rolę tę z całym emocjonalnym zaangażowaniem, a przy tym starając się o jej psychologiczne pognębienie, zagrała Jadwiga Barańska).

Jak widać, sztuka Kolińskiego wyróżnia się sporym ciężarem problemowym. Nie zawsze, niestety, potrafiła mu sprostać realizacja artystyczna. Utworowi zabrakło wyrazistego węzła dramatycznego, przeżycia głównej bohaterki gubiły się w przydługich sekwencjach epicko-rodzajowych, zacierały się na tle różnych wątków ubocznych, niekiedy nadmiernie rozbudowanych (dotyczy to w szczególności wątku Dziadka, którego przy użyciu bogatych środków ekspresji zagrał Fijewski). Dialogi nie najlepsze, za mało bezpośrednie i potoczne, bohaterowie zbyt często przemawiali do siebie okrągłymi aforyzmami. Prawdziwe psychologicznie były sylwetki głównej bohaterki, jej matki (pełna skupienia gra Zofii Małynicz), a także sympatycznego żołnierza radzieckiego (S. Jasiukiewicz z wdziękiem zaśpiewał piosenkę rosyjską) Ale już do kreacji Janowej (B. Rachwalska) wkradł się pewien fałsz - któraż to matka tak szybko przechodzi do porządku nad śmiercią jedynego i ukochanego syna?!

Niedomagania te obciążają konto autora, bowiem reżyser (Jerzy Antczak) potraktował przedstawienie bardzo starannie, z dużym nakładem sił i środków i wielkim pietyzmem dla realistycznego stylu całości - choć może poprowadził sztukę w tempie zbyt powolnym, pozwalając kamerom na drobiazgowe studiowanie najdrobniejszych nawet gestów aktorów. Na uwagę zasługiwała obfitość dokrętek filmowych (szczególnie udanych w scenach z Powstania Warszawskiego); było ich jednak aż tyle, że "teatr" coraz wyraźniej przeradzał się w "film"...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji