Artykuły

Występy Teatru Współćzesnego z Wrocławia

Czyżby stolica bez szumnych zapowiedzi usankcjonowała obyczaj występów gościnnych? Po nie tak odległej w czasie wizycie Teatru im. Bogusławskiego z Kalisza pojawił się w Warszawie Teatr Współczesny im. E. Wiercińskiego z Wrocławia - najdłuższy, bo przeszło tygodniowy pobyt, prezentując podobnie, jak zespół poprzedni aż trzy pozycje ze swego repertuaru "Paternoster" Kajzara, "Szczęśliwą przystań" Ardena i "Chryję" Radiczkowa.

Wybór nie był przypadkowy. Jak można sądzić po obejrzeniu spektakli, chciano przede wszystkim zafrapować widzów (może trochę zadziwić?) formą wypowiedzi teatralnej, kształtem poszczególnych spektakli.

Na zeszłorocznych Warszawskich Spotkaniach Teatralnych sztuka Helmuta Kajzara, a właściwie przedstawienie zrobione na jej kanwie przez Jerzego Jarockiego - zdumiało nie tylko uczestników Spotkań, ale również i krytyków; spora ilość brawurowych pomysłów podbudowywała i punktowała wątły tekst, osobliwy rytm spektaklu, wciągał j nie zezwalał na obojętność. Umowna konwencja przedstawienia mimo pozornych odległości- działała jak magnes. Przedstawienie to, prezentowane w nieco odmiennych warunkach na scenie Teatru Żydowskiego, w sali amfiteatralnej, traciło ponoć trochę ze swoich uroków i swoich dziwności. Powtarzam, ponoć, bo nie udało mi się powtórnie obejrzeć tego spektaklu.

Widziałam natomiast dwa następne, oba reżyserowane przez Andrzeja Witkowskiego, oba w oprawie scenograficznej Franciszka Starowieyskiego. Obaj panowie dobrze się rozumieją, starają się robić przedstawienia nowoczesne w wyrazie, atakujące widza, spektakle dość rygorystyczne kompozycyjnie, nie pozbawione efektów wizualnych, mniej zwracając uwagę na problemy aktorskie. Przedstawienia, rzec można, interesujące właśnie poprzez swoją formę, choć można by niekiedy dyskutować o ich zawartości intelektualnej, wyborze samych pozycji repertuarowych.

"Szczęśliwa przystań" Johna Ardena jest dla takich założeń przykładem wyśmienitym. Wiele znamy sztuk poruszających problemy związane ze starością, z koniecznością ostatecznego odejścia z areny życia. Można powołać się na przykład i Becketta i Ionesco, i naszego Grochowiaka. Arden nie mówi właściwie nic nowego, choć buduje sytuację odmienną, w której istnieje możliwość powrotu do młodości, czy dzieciństwa. Odkrycia nauki, wynalezienie cudownego eliksiru - i świadomość, że trzeba by było przeżywać wszystko od nowa, te same zawody, te same niepowodzenia... Nie ma chętnych, czy można się dziwić? Można chyba jedynie biadać nad tym, że to my sami nie wierzymy w szansę zorganizowania sobie własnego życia i własnego losu w zgodzie z wyobrażeniem tego, jak mogłoby być inaczej...

Arden, popularny już dziś angielski dramaturg w "Szczęśliwej przystani" postanowił odejść od form swego teatru i - skorzystać z doświadczeń i z efektów, jak to pisze się w programie - teatrów Wschodu. Chodzi tu, przekładając to na język zrozumiały, o połączenie muzyki, śpiewu, masek i otwartej przestrzeni scenicznej dla osiągnięcia mocniejszych efektów. Nie boi się ich dramaturg, nie boją się także inscenizatorzy. Staruszkowie - bohaterowie sztuki i przedstawienia są raczej odrażający, ludzie z tamtej strony świata, a więc spoza ich domu, także nie posiadają własnych twarzy, jedyna prawdziwa postać to lekarz-wynalazca. On padnie zresztą ofiarą owego cudownego eliksiru; to on rozpocznie wszystko od nowa. Zemsta staruszków podyktowana strachem jest równie niesamowita, jak oni sami.

Przedstawienie spółki Witkowski-Starowieyski jest. jak się wydaje, zgodne z zamierzeniem autora; wiele tu popisów scenicznych, wiele zgrabnych i celnych rozwiązań - szkoda, że niecały zespół aktorski karnie się podporządkował rytmowi spektaklu. Najtrudniejsza rola przypadła tu w udziale "temu bez maski" i "temu bez charakteryzacji", czyli lekarzowi, który miał być "człowiekiem". Pełnym, rozumiejącym wszystko, zachłyśniętym własnym sukcesem. To nie wyszło!

"Chryję" bułgarskiego dramaturga Jordana Radiczkowa też niełatwo, jest wystawić, bo materia samej sztuki jest niejednolita; wiele w niej zapożyczeń z baśni, z legendy, sporo z teatru absurdu; nieco tu satyry, masę sytuacyjnego i słownego humoru; wszystko zaprawione ludowym folklorem, a zarazem posiadające znamiona aktualności. Całość osadzona jest w realiach związanych z rodzimym krajem dramaturga, choć wszystko odnosi się do ludzi w ogóle, do ich systemu myślenia, odczuwania, hierarchizowania spraw dotyczących współczesności.

Aluzje, niedopowiedzenia, żartobliwy ton oscylujący w pobliże groteski - wolno posuwająca się naprzód akcja i takie sobie, pozornie bez sensu ba id u rżenie - jak to pokazać, czemu podporządkować? Twórcy spektaklu potrafili w sposób udany z tego wybrnąć, pierwsza część przedstawienia bawi i zaciekawia. Druga, eksponująca sam moment chryi, czyli zdarzenia, które ma sprecyzować postawę ludzi - nieco się rozprasza i rozdrabnia w szczegółach. Mimo wszystko - warto było wystawić tę osobliwą groteskę i warto ją było pokazać.

Występy Teatru Współczesnego im. E. Wiercińskiego z Wrocławia.

John Arden: "Szczęśliwa przystań", przekład: B. Taborski, reżyseria: A. Witkowski, scenografia: F. Starowieyski, muzyka: S. Radwan.

Jordan Radiczkow: "Chryja" przekład: Donka i Andrzej Madejowie, reżyseria: A. Witkowski, scenografia: F. Starowieyski, muzyka: P. Moss.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji