Artykuły

Panna cnotliwa - publiczność cierpliwa

FAMA niosła, że kornedia, to niebywale śmiała i tak pikantna, iż gotowa zaszokować dzisiejszego widza, który, jak wiemy, niejedno już oglądał i niejedno słyszał. Wieść głosi również, za tłumacze sztuki Thomasa Middletona - Jerzy Limon i Władysław Zawistowski kilkakrotnie własną wersją tekstu korygowali, by ją złagodzić i publiczność! nie zgorszyć. Przekład na pewno był zadaniem trudnym, bo w bogatej skądinąd polszczyźnie nader ubogi jest zasób określeń z tzw. sfery erotycznej. Niełatwo więc oddać smak renesansowej angielszczyzny - jej soczystość, wieloznaczność i aluzyjną subtelność mając do dyspozycji parę słów podstawowych i kilka bardziej lub mniej wymyślnych neologizmów. Trudzili się zatem translatorzy nad "Cnotliwą panną z ulicy Taniej", której premiera odbyła się w. roku 1613, a prapremiera polska w ubiegłą sobotę, z górą 350 lat później...

Z teatralnego programu i zamieszczonych w nim dwóch szkiców Jerzego Limona dowie się widz (czytelnik), jak skomplikowana to praca i jak dalekie od oryginału są dostępne nam, "grzeczne", uładzone tłumaczenia dzieł Szekspira, współczesnego Middletanowi najgłośniejszego reprezentanta epoki. Ciekawa lektura. Ciekawa jest tak, że "Cnotliwa panna", komedia obyczajowa,. której autor zadrwił sobie nie tylko z londyńczyków, lecz także z literackich i teatralnych konwencji. "Cnotliwa panna" - to karykatura i satyra na renesansową rozwiązłość, a jednocześnie niezły sceniczny żart, w którym nawet wątek Szekspirowskiego "Romea i Julii" zostaje sparodiowany.

Tym też tropem - jedynym zresztą możliwym dzisiaj do twórczego wykorzystania - poszli gdańscy inscenizatorzy komedii Middletona - reżyser Marek Okopiński i scenograf Piotr Wajcht, a także choreograf Zygmunt Kamiński. W Teatrze "Wybrzeże" oglądamy dzięki temu widowisko niezwykle kolorowe, którego figlarność, rubaszność i frywolność zawiera się bardziej w warstwie zewnętrznej, plastycznej niż językowej. Nośnikami owej pikanterii są zaprojektowane z fantazją kostiumy oraz ruch i gest Barwne stroje i charakteryzacja zmieniająca skutecznie małych aktorów w osoby trudne do rozpoznania, bardzo dowcipnie łączą detale współczesna z tymi "z epoki". Daje to pełną uroku maskaradę w której młodzian uczesany "na punka" i w koszulce z nadrukiem "Uniwersity of Cambridge" wcale nie razi wśród mieszczan londyńskiego city początku XVII stulecia. Pod tym względem "Cnotliwa pana" naprawdę skrzy się pomysłowością i bliska jest kabaretowi, co bynajmniej idei Middletona i teatru elżbietańskiego obce nie było.

Inwencji plastycznej, wspartej znakomitą ilustracją muzyczną (szkoda, że tak skromnie wykorzystaną) Andrzeja Głowińskiego dotrzymują kroku żywa, wyrazista, pełna polotu interpretacja aktorska. Rzadko zdarza się w teatrze widzieć tek liczną (30 osób) galerię tak różnorodnych, tak charakterystycznych postaci, które nawet w epizodach zyskują wymiar pełny, wizerunek kompletny - w karykaturalnym zniekształceniu na dodatek. Bogactwo typów wykreowanych z życia i literackiego kanonu odwołuje ile do schematu I arsenału konwencji. Mamy więc parę romantycznych kochanków (Grażyna Jędras i Jerzy Gorzko) zagubionych jakby w świecie wyuzdanym, sprzedajnym, rządzonym przez mamonę i do cna zakłamanym; mamy niejakich Rogackich (Wanda Neuman i Andrzej Nowiński) i Kikutów (Joanna Bogacka i Andrzej Szaciłło) rozpustnika Kurwikuśkę (Jerzy Łapiński) i ladacznicę z Walii (Jolanta Zaworska) których Złotowscy (Elżbieta Goetek i Stonisław Michalski) radzi by widzieć w roli zięcia i synowej. Jest Ognistek Senior (Zbigniew Olszewski) świadczący dla pieniędzy usługi seksualne bezdzietnym Kikutom, Rogacka utrzymywana wraz z rodziną przez Kurwikuśkę, tłum sąsiadek i służby. Żyje ten tłum w scenach zbiorowych, a krótkie monologi czy małe scenki pozwalają zaistnieć bohaterom i dalszych planów Tymowi (Jacek Godek), Jugg, służącej (Marzena Nieczuja-Urbańska), Tutorowi (Florian Staniewski).

Jak to więc się dzieje, że całość mimo wszystko niestety nudna, choć poszczególne składniki dzieła interesujące i zabawne? A nudno było, tempo przedstawienia "siadało" raz po raz, publiczność skwitowała spektakl premierowy brawami raczej zdawkowymi. Zaważyła na tym z pewnością sama fabuła, nader wątła dramaturgicznie. Zdarzeń, czystej akcji nie ma tu zbyt wiele, intryga da się streścić w jednym zdaniu. Dosadne słowo bawi na krótką metę, tym bardziej że tej dosadności nie towarzyszy na ogół błyskotliwość. Pozostaje zatem scenografia i aktorstwo - jedyny jak się wydaje sposób na przyswojenie i oswojenie elżbietańskiego teatru i jego komedii. "Cnotliwa panna", która z czasem zyska jeszcze na wigorze i swobodzie interpretacyjnej (było bowiem parę premierowych, łatwych do wychwycenia "niedoróbek" - także aktorskich) jest i pozostanie ciekawostką. Ciekawostką wyciągniętą z teatralnego lamusa, wartą być może pokazania, interesującą jako przyczynek do lepszego poznania literackiej epoki i mody. Ale czy to dosyć, by usprawiedliwić inscenizacyjne przedsięwzięcie i repertuarowy wybór? Wątpię. Kogo dzisiaj bowiem obchodzi ta cnota z ulicy Taniej?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji