"Idiota" Koniny krzywdą dla Dostojewskiego
"Idiota" w reż. Tomasza Koniny w Teatrze im. Kochanowskiego w Opolu. Pisze Aleksandra Konopko w Gazecie Wyborczej - Opole.
Tomasz Konina z uporem sięga po wielką klasykę. Niestety równie konsekwentnie nie udaje mu się zrealizować na deskach "Kochanowskiego" wielkiego, ważnego przedstawienia. Nie daje jednak za wygraną i nadal to przede wszystkim on sam - dyrektor opolskiego teatru reżyseruje na swej scenie (...)
Tyle że samo sięganie po wielką literaturę nie gwarantuje sukcesu. Trzeba mieć pomysł na inscenizację, wiedzieć po co się ją robi i o czym chce opowiedzieć . Najwyraźniej Konina przy pracy nad "Idiotą" Dostojewskiego właśnie o tych fundamentalnych kwestiach zapomniał.
Czterogodzinne przedstawienie jest nijakie, przeciętne i bez wyrazu, zarówno pod względem formy, jak i eksponowanej przez reżysera treści. Przy oczywistych skrótach tekstu (...) Reżyser prześliznął się po powierzchni utworu. A to najprostsza droga do tego, by tak naprawdę zrobić spektakl o niczym.
Selekcja wątków, zdań i postaci nic nie pomoże jeśli nie jest wsparta selekcją myśli i wydobyciem spośród nich tezy, przesłania, czy czegokolwiek, co wnosiłoby do dyskursu o świecie jakiś ważny dla współczesności punkt widzenia. Bez tego Konina mógł jedynie poruszane w "Idiocie" tematy obcości, inności, wiary w Boga i miłości zilustrować, a nie zinterpretować. I tak też się stało.
***
Na domiar złego twórcom zabrakło także konsekwencji i niektóre wybory pozostały w opozycji do rozwiązań scenicznych. Najgorzej wypada interpretacja głównej postaci - Lwa Myszkina, tytułowego Idioty (Maciej Namysło). Z przedpremierowych zapowiedzi wynikało, że reżyser chce myśleć o tej postaci jako o wyzwaniu dla twórców. Jego Myszkin miałby być nieskazitelnie dobry, nadwrażliwy i w pełni nastawiony na drugiego człowieka, nie poddający się żadnym systemom religijnym i nie wierzący w żadnego Boga (...)
Dlaczego więc Namysło kreuje niedojrzałego, chorego umysłowo chłopaka (taki obraz narzuca się, kiedy obserwujemy jego grę)? Dlaczego mówi przez cały czas jak dziecko i chodzi przygarbiony?
W opolskim teatrze mamy naprawdę rzadką okazję zobaczyć na scenie, że tytułowy Idiota jest zinterpretowany i odegrany po prostu jak postać głupca, potocznie rozumianego idioty.
Pojawia się jeszcze druga możliwość. W grze aktora można się doszukiwać także próby stworzenia figury jurodiwego ("świętego głupca"). Tyle że i ta interpretacja jest chybiona. U Dostojewskiego Myszkin wcale nie jest przecież jednoznacznie kształtowany na jurodiwego (...)
Jedno jest pewne; nieudany, banalnie przedstawiony w spektaklu Myszkin sprawia, że przedstawienie rozsypuje się jak kostki domina.
***
Opolskiej inscenizacji tym razem nie jest w stanie unieść nawet forma (tak jak miało to miejsce w przypadku "Panien z Wilka"). Scenografia (również autorstwa Tomasza Koniny) jest nieciekawa, nie sugeruje jasnych komunikatów i znaczeń. Trzykondygnacyjny (tym razem) dom (...) to trochę za mało, nawet jeśli na siłę będziemy te trzy poziomy próbować interpretować np. jako przestrzenie wartości tych najbliższych ziemi, ludzkim słabościom i zgubnym namiętnościom (najniżej) i tych bliższych metafizyce, filozofii, nieprzeciętności (kolejne, wyższe poziomy).
Po raz pierwszy od dawna stało się w opolskiej inscenizacji również coś niedobrego z opracowaniem muzycznym. Radosław Wocial, znany z wielu ciekawych muzycznych aranżacji, stworzył tym razem banalne, drażniące dźwięki oparte na kilku nutach.
Najbardziej jednak uderza gra zespołu. Aktorzy są wyraźnie w przedstawieniu zagubieni (...) W "Idiocie" nie stworzono ani jednej wyróżniającej się, czy wybitnej roli. Nie udało się to nawet najlepszym (...)
Pojawiło się za to kilka aktorskich grzechów głównych, wśród których - poza główną rolą - na plan pierwszy wyłania się także kreacja Adama Ciołka, zapamiętanego przez opolan z naprawdę dobrych i wiele obiecujących wcześniejszych ról. Tym razem Ciołek jako Gawriła Iwołgin miota się po scenie bez pomysłu krzycząc i gestykulując, jak gdyby grał w kiepskiej farsie. Dlaczego reżyser tego nie zauważył? Naprawdę wielka szkoda (...)
***
Żal, że ta monumentalna literatura, która mogła przynieść wielkie przedstawienie skończyła na opolskiej scenie tak przeciętnie. Z coraz większym niepokojem patrzę na kolejne tutejsze inscenizacje.
Dlaczego tak uparcie dyrektor-reżyser nie chce dać sobie i zespołowi odrobiny wzajemnego od siebie odpoczynku, świeżej energii i dystansu? Może wystarczyłoby właśnie tylko tyle i znowu łatwiej byłoby wszystkim wspólnie pracować twórczo? Może wystarczy pamiętać, że teatr to nie taśma produkcyjna i warto przede wszystkim zwrócić uwagę na jakość, a nie na ilość.