Artykuły

Pomnik Prusa, warszawskie postcie i filmy o Polonii

No, i doczekała się Warszawa pomnika Prusa. Rzeźba autora kronik warszawskich stanęła na skwerku koło Bristolu, a więc w pobliżu redakcji, jaka ongiś mieściła się tu i do której chadzał autor "Lalki". Posąg pana Prusa jest bardzo zwyczajny, pisarz stoi podparty na laseczce, przygarbiony, tak jak zwykł był stawać u wylotu placu Trzech Krzyży, by popatrzeć w perspektywą Ujazdowskich Alei. Głosy, warszawiaków na temat pomnika są podzielone, ale nigdy nie brak u stóp pisarza kwiatów, jakie wdzięczni czytelnicy znoszą tu codziennie.

Pewien mój znajomy powiedział, że Prus jest tu podobny do Ludwika Perskiego, że niby taki przygarbiony. A Perski dostał właśnie nagrodę miasta Warszawy, piękne wyróżnienie po tylu filmach, jakie zrobił w tym i o tym mieście. Ci, którzy widzieli jego ostatnią etiudę warszawską, nakręconą według scenariusza innego piewcy i znawcy miasta, Olgierda Budrewicza (uhonorowanego już uprzednio nagrodą Warszawy), twierdzą, że film jest bardzo dobry, a przecież niełatwo dziś rzecz taką zrobić, bo wydaje się, że będzie to któreś powielenie znanego i po wielekroć opisanego i sfilmowanego tematu.

Jeśli już przy filmie jesteśmy, to dziennikarz telewizyjny Andrzej Chiczewski, który wraz z operatorem przebywał rok w Stanach Zjednoczonych, nakręcił przy pomocy Fundacji Kościuszkowskiej dwanaście półgodzinnych filmów o Polonii amerykańskiej pod wspólnym tytułem "Z ziemi polskiej". Dobrze, że telewizja nasza zdecydowała się na tego typu inwestycję, bowiem dzięki rzetelności twórcy powstał dokument pierwszorzędnej wagi, traktujący rzecz od początku historycznego, a we współczesnej warstwie ukazujący sprawy i ludzi znaczących, z których możemy być dumni.

W Teatrze Małym odbyła się premiera wątlutkiej sztuczki Tamary Karren "Ta Gabriela" (rzecz o Zapolskiej), którą "podprawiła" Irena Eichlerówna i uświetniając swoim bezsprzecznym talentem przeniosła przy pomocy i reżyserskiej i partnerskiej Andrzeja Łapickiego na scenę teatru pod wieżowcem ściany wschodniej. Tragigroteskowy portret uczuciowy pisarki wychodzi w interpretacji wielkiej aktorki bardzo ciekawie, zaś tło, dystans i prawda tego okresu i teatru? - no cóż, nie będziemy drobiazgowi... Wszak bywało tak zawsze, że chodziło się do przybytku Melpomeny na wielkich aktorów.

"Gazeta Prawnicza" opublikowała w ostatnim numerze zdjęcie z uroczystości nominacji na stanowisko sędziów sądów rejonowych. Strach pomyśleć, co za feminizacja zawodu! Na zdjęciu prawic same piękne panie, niedługo pewnie mężczyźni-sędziowie będą w sądach pierwszej instancji przysłowiowymi rodzynkami.

Skoro już o rodzynkach mowa, to w "Harendzie" na Krakowskim Przedmieściu, uznanej i okupowanej przez studentów z racji pobliża uniwersytetu, przystępnych cen i tego, że obiad można tu szybko zjeść między wykładami, urzęduje Himilsbach, który stał się człowiekiem osiadłym, ma w domu telefon, grywa w filmach, wydaje kolejną książkę, nawet zęby wprawił: nie zmienił się tylko jego stosunek do i życia. Można więc w "Harendzie" ujrzeć, jak siedzi wśród młodzieży i wzdycha: "ej, młodzi, czego was na tych studiach uczą? co ci wszyscy profesorowie wiedzą o prawdziwym życiu?" Nostalgiczna i, niestety, podstarzała robi się jedna z popularniejszych folklorystycznych postaci Warszawy. Ech, gdzie te dawne czasy, gdzie...?

A w olbrzymim domu obuwia na Brackiej, który był kiedyś siedzibą braci Jabłkowskich, wieje smutkiem i starzyzną. Dom ma być zamknięty na kilka lat i przekazany do remontu, ale na razie urządzono tu wyprzedaż bubli z różnych lat.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji