Artykuły

Pełnia szczęścia, czyli słodka zawartość sztuki w sztuce

- Jeśli teatr nie będzie grał polskich dzieł, to one przestaną powstawać. To rodzaj posłannictwa teatru, o którym nie wolno zapominać. Zwłaszcza że w poszukiwaniach nie jesteśmy jedyni. Nasza publiczność mogła zobaczyć też duńskie "Atlantis" czy czeskiego "Draculę" - mówi MACIEJ KORWIN, dyrektor Teatru Muzycznego w Gdyni.

O musicalu, teatrze muzycznym, szlachetnej rozrywce, czyli o scenie pełnej dźwięków z dyrektorem Teatru Muzycznego Maciejem Korwinem rozmawia Jacek Wester:

Czym dla Pana jest musical? Czy jest czymś pomiędzy operą a dramatem - takim rodzajem sztuki środka?

- Mam wrażenie, że to jednak coś zupełnie innego. Często pada pytanie, które brzmi jak zarzut - dlaczego musical jest uproszczeniem? Ja skłaniałbym się raczej do amerykańskiego określenia "art of entertainment", czyli sztuka rozrywki. Musical wydaje mi się być bliższy filmowi w języku, którym operuje. Na przykład oświetlanie poszczególnych planów pełni podobną rolę, jak zoom w kamerze. Musical jest jakby żywym filmem. Kłopot polega na tym, że ciągle próbuje się nas porównywać. Pewnie dlatego, że nie istnieje coś takiego jak krytyka musicalowa. Dziewięć teatrów w Polsce to za mało, aby wygenerować osobny jej gatunek. Stąd to zawieszenie pomiędzy "muzycznością" a "teatralnością" musicalu i dlatego widz jest dla mnie w tej sytuacji najważniejszym oceniającym.

Swoje korzenie wywodzi pan z teatru dramatycznego. Kilka takich scen Pan prowadził. Co takiego uwiodło Pana w "teatrze z muzyką", któremu jest Pan wiemy już 15 lat i jak to się stało?

- Z musicalem utożsamiłem się w momencie, w którym zacząłem rozumieć, dlaczego to nie jest operetka i dlaczego to nie jest dramat... Teatr dramatyczny to jest taka intensywna "dłubanina" w psychologii postaci, w drobiazgowym analizowaniu i budowaniu napięć. W operze z kolei ważniejsze są walory warstwy muzycznej. Natomiast musical, który nie jest ani jednym, ani drugim, ale jednocześnie i jednym, i drugim, daje coś, co nazwałbym pełnią szczęścia, bo w sztuce tej więcej sztuk się zawiera.

Zawartość cukru w cukrze?

- Tak, bo mamy i dramat i muzykę, i scenografię, choreografię, ruch sceniczny, przenikanie się planów, światło, rytm, energię.

Energia kojarzy się z młodością. Czy prowadząc teatr i jednocześnie funkcjonujące przy nim Studium Wokalno-Aktorskie ma Pan poczucie wpływania na kształt teatralnej rzeczywistości w Polsce?

- Z przykrością muszę powiedzieć, że nie. Po pierwsze, polski musical jest klonem modelu anglosaskiego i to na bardzo początkowym etapie. Po drugie, próby mówienia własnym językiem czerpie, bardziej z teatrów dramatycznych albo z ruchów awangardowych. Po trzecie, musical w Polsce nie jest jeszcze sztuką popularną. Jej historia to zaledwie 100 lat, z czego u nas gości może połowę tego czasu. Przed nami wciąż jeszcze długa droga, którą Zachód już ma za sobą. Widać to również w propozycjach, które otrzymuję od autorów. W większości są to powielone wzorce zachodnich dzieł. Nie ma wciąż typowo polskiego tematu. Nie wiem, co by to musiało być. Próby z polskim folklorem już się wyeksploatowały. Śpiewogry Bogusławskiego, czy późniejsze Brylla i Gaertner były dość oryginalne, jednak nie wytrzymały próby czasu, bo i kultura ludowa zepchnięta została do cywilizacyjnego skansenu.

Pan jednak nie boi się podejmowania ryzyka i daje szansę polskim twórcom. Właśnie rozpoczęły się próby do "Lalki" według B. Prusa. A zatem jest to próba adaptacji literatury dla potrzeb musicalu, jak to miało miejsce na Zachodzie. Czy to jedna z dróg do polskiego musicalu?

- Oczywiście. Z jednej strony Szekspirowski "Sen nocy letniej" Możdżera, Kościelniaka i Stańka. Z drugiej "Francesco" Kołakowskiego i Kościelniaka. Mamy też znacznie starszy bardon żołnierski "Czterej pancerni i pies" czy zamawiane przez Baduszkową dzieła Blocha, Czyża, Tomaszewskiego. Myślę, że prowadząc teatr mam obowiązek podążania wytyczoną niegdyś przez nią drogą. Nie można wszystkiego oprzeć na imporcie. Jeśli teatr nie będzie grał polskich dzieł, to one przestaną powstawać. To rodzaj posłannictwa teatru, o którym nie wolno zapominać. Zwłaszcza że w poszukiwaniach nie jesteśmy jedyni. Nasza publiczność mogła zobaczyć też duńskie "Atlantis" czy czeskiego "Draculę".

Dróg do musicalu jest wiele... A co z globalnym kryzysem?

- Mam nadzieję, że nas łaskawie ominie. Co prawda na sprzedaż biletów, które w zeszłym sezonie rozchodziły się w ciągu kilku godzin, dziś potrzebujemy kilku dni. Zapaści nie ma, ale jesteśmy czujni. Publiczność potrzebuje nowych tytułów, trzeba o nią ciągle walczyć.

Podjęliśmy już pracę nad nowymi projektami. Muszę jednak zastrzec że nie widzę możliwości grania tylko jednego tytułu (tak jak robi to warszawska Roma), nawet jeśli byłaby to superprodukcja. Nasza publiczność przychodzi i odchodzi, powraca po czasie. Jeden tytuł zgrałby się zbyt szybko.

Rozbudowujemy teatr?

- Powiększamy foyer. Budujemy małą scenę. Dzięki temu na obu salach pomieścimy 1500 osób jednocześnie. To stworzy nowe możliwości. Chciałbym, aby w repertuar sceny kameralnej na stałe wpisała się farsa i komedia, rozszerzając tym samym formułę teatru jako miejsca dobrej rozrywki.

Mam nadzieję, że będzie dużo powodów aby publiczność nadal nas odwiedzała.

O polityce tylko jedno zdanie...

- Chciałbym, aby po wybudowaniu tych wszystkich boisk przyszła kolej na budowę 1000 sal widowiskowych w małych ośrodkach. Nie po to, żeby stworzyć 1000 nowych teatrów, ale żeby mógł tam przyjechać teatr, opera czy filharmonia. Ułatwiłoby to dostęp do kultury w tych miejscach i dało impuls do powstawania prywatnych produkcji tego typu.

Na koniec proszę zdradzić swoje dwa marzenia. Jedno możliwe do spełnienia i jedno zupełnie nierealne.

- Realne marzenie to nasze plany. Marzę, żeby się spełniły, bo dopóki coś się nie ziści - dopóty mogą pokrzyżować je różne nieprzewidziane trudności. Chciałbym też doczekać takiej sytuacji żeby moi artyści jednego wieczora grali w różnych miejscach: w Gdyni, Kościerzynie, Wejherowie, Chojnicach, Kwidzynie. Nie musimy być wszędzie. Wystarczyłoby Pomorze. Jednego wieczoru w różnych miejscach dla kilku tysięcy widzów.. Ale czy to jest realne?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji