Artykuły

Wrocław. Machalica śpiewa "Stachurę" w Imparcie

30 lat po samobójczej śmierci Edwarda Stachury nikt nie potrafi oddzielić legendy od literatury - legendy, która trwa, mimo że wiersze, piosenki i powieści Steda nie są dla ludzi tak ważne jak kiedyś. Dziś w Imparcie Piotr Machalica wystąpi z recitalem "Stachura".

Pierwsze, pięciotomowe wydanie dzieł zebranych Edwarda Stachury ukazało się w latach 80. w oprawie z prawdziwego dżinsu i trafiło w apogeum popularności Steda, którego legendy dopełniła samobójcza śmierć. Jego wyznawcy tłumnie odwiedzali rodzinny dom poety w Łazieńcu pod Aleksandrowem Kujawskim, gdzie gościnnie podejmowała ich matka Edwarda Jadwiga Stachura, zbierali się przy jego grobie na Wólce Węglowej, jeździli jego śladami do Kotli w województwie lubuskim, gdzie pracował przy wyrębie lasu, co stało się zaczynem "Siekierezady", śpiewali jego piosenki przy ognisku. Czasem za jego przykładem zmieniali swoje życie w wędrówkę, naiwnie naśladując mistrza, dla którego przecież wieczna podróż była ucieczką przed własnymi demonami.

- Ze Stachurą rymowała się gitara i góry w tle - opowiada Monika Stachura, bratanica poety, która opiekuje się spuścizną po nim. - Chociaż równie dobrze rzecz mogła się dziać na cmentarzu jako cygańska impreza przy grobie. A poza tym sweter z owczej wełny, dżinsy i zamszowe buty - welury. No i zielona kurtka, i chlebak na skos przewieszony.

Szalone powodzenie twórczości Stachury zaczęło zamierać w połowie lat 90., jednak na Stachuriadę do Kotli wciąż przyjeżdżają tysiące uczestników. A Stare Dobre Małżeństwo, zespół, który zyskał sławę dzięki interpretacjom piosenek Stachury, ciągle śpiewa na koncertach jego piosenki - bo tego właśnie chce publiczność.

Poetka Agnieszka Wolny-Hamkało odkryła dla siebie Stachurę właśnie w latach 90., w liceum, gdzie historia współczesnej literatury kończyła się właśnie na nim. - Dla nas to było odkrycie - że można mówić tak bezpośrednio, wprost. Że można zejść z koturnu, odezwać się do czytelnika jak do kolegi w knajpie - mówi. - Bezpretensjonalnie, bez patosu, intymnie. Dzisiaj wydaje się z perspektywy czasu nieco oldskulowe, ale żeby dojść do Herberta czy Różewicza, trzeba zacząć od Stachury. Możemy się teraz podśmiewać z tych rekwizytów: swetrów, dżinsów, gitary, chlebaczka, ale one w momencie dojrzewania tworzą świat poezji. Potem dopiero okazuje się, że papieros w pisaniu raczej przeszkadza, niż pomaga i można cały ten sztafaż odrzucić.

- Twórczość Stachury jest bardzo nierówna, ale jest wyrazem niezwykłej pracowitości - mówi prof. Bereś. - On miał wewnętrzny pistolet przy głowie. Pisał, pisał, pisał, zapisywał świat. Poza tym miał ujmujący stosunek do śmierci. Wiedział, że jest straszna i nieuchronna, ale ją lekceważył. Mówił, że ona tu nie rządzi.

Dzisiaj pięć tomów w dżinsowych okładkach bez problemu można kupić w antykwariatach czy na internetowych aukcjach. Ale prof. Bereś jest przekonany, że kult Stachury wcale się nie skończył. - On będzie trwał, tyle że dziś jego wyznawcy budują bardziej dyskretne wspólnoty, przeżywanie jego twórczości i legendy odbywa się w prywatnej przestrzeni - mówi. - Ale wciąż, bez wątpienia, Stachura pozostaje prorokiem wszystkich pogubionych wewnętrznie. Około 20 procent współczesnego społeczeństwa cierpi na depresję. Gdzie ci wszyscy ludzie pójdą ze swoją odmiennością, bólem i cierpieniem? Gwiazdy medialne nie zapewnią im na to lekarstwa. A prorok, taki jak Stachura, nie zdarza się na co dzień.

W poniedziałek w Imparcie: Machalica śpiewa Stachurę

We wrocławskim Imparcie teksty Edwarda Stachury - do muzyki Jerzego Satanowskiego - zaśpiewa aktor Piotr Machalica. To spektakl z Teatru im. Adama Mickiewicza w Częstochowie. Scenografia, dbałość o plany świetlne i powiązania tekstowe pomiędzy scenami sprawiają, że powstał bardziej spektakl muzyczny niż zwykły sceniczny recital.

Pomysł na realizację tego przedstawienia zrodził się podczas jednego z organizowanych w częstochowskim teatrze Salonów Poezji.

Spektakl składa się z 12 piosenek Stachury oraz innych tekstów poetyckich i prozatorskich. Został zrealizowany w rocznicę 30-lecia śmierci legendarnego poety i składają się na niego trzy części: wędrówka (droga), miłość (i jej brak), przemijanie (lecz nie tylko umieranie; bardziej zmaganie z życiem). Części te jednak są zaledwie zarysowane w warstwie tekstowej i inscenizacyjnej, bez prostego ich wyodrębniania. Autorzy starają się też uwolnić od biografizmu i chronologii prezentowanych utworów.

Kompozycje Jerzego Satanowskiego sprzed lat zostały na nowo zaaranżowane przez młodego kompozytora Marcina Lamcha.

Koncert w sali kameralnej Impartu rozpocznie się w poniedziałek o godz. 18; bilety 20 i 40 zł

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji