Artykuły

Teatr niespodzianka

"Kaczo, byczo, indyczo" w Bałtyckim Teatrze Dramatycznym w Koszalinie. Pisze Katarzyna Łukasik w Głosie Pomorza.

Przez prawie półtorej godziny bohaterowie sztuki Bogusława Shaeffera "Kaczo"- wystawionej po raz, pierwszy w koszalińskim Bałtyckim Teatrze Dramatycznym w sylwestra, a mającej premierę w piątek 14 stycznia - przekonują nas, jak ciężka jest ich profesja i ile niespodzianek czeka na nich na scenie.

Reżyserem i zarazem odtwórcą głównej roli w koszalińskiej realizacji "Kaczo" jest Edward Żentara, dyrektor artystyczny BTD. Zapewne nie bez kozery wybrał sobie tę rolę - znakomicie rozlicza się w niej ze swoich zawodowych bolączek. Przeciętnego widza nie interesuje zazwyczaj, kto i dlaczego "wygłupia się" przed nim na scenie. Do teatru chodzimy na sztuki albo na aktorów - gwiazda przyciągnie publikę nawet na przeciętne przedstawienie, choć wielcy aktorzy wtakich rzadko dają się obsadzać. Tymczasem Shaeffer, a wraz z nim i Żentara prowadzą nas za kulisty teatralnej machiny. Zaglądamy za nie jednak inaczej niż w prezentowanej jesienią minionego roku farsie "Czego nie widać" Michaela Frayna. Tym razem śmiechu nie wzbudza dowcip zazdrosnego kolegi czy pomylona kwestia. Autor sztuki "Kaczo" sięga głębiej - do tego, co siedzi w głowie aktora. Tym samym daje początek dyskusji nad tym trudnym zawodem.

W "Kaczo" jego główny bohater pojawia się na scenie, by niczym iluzjonista odprawić swoje "one man show", czyli "widowisko jednego człowieka". Wchodzi, wita się, kłania i... pospiesznie sprawdza w scenariuszu, czy ze wszystkiego udało mu się wywiązać. Przechodząc do kolejnego punktu wieczoru, nie spodziewa się nawet, co go może spotkać ze strony publiczności - zazwyczaj anonimowej, potulnie siedzącej w mroku.

Oprócz natrętnego i pozbawionego dobrych manier widza, aktorowi przeszkadzają kolejno kochanka (w tej roli Żanetta Gruszczyńska-Ogonowska), nasłany przez kogoś tajniak i koledzy z teatru. Sprawiają, że niczym w koszmarnym śnie, zamiast grać swoją rolę, aktor musi improwizować, tłumaczyć się, opowiadać i dyskutować. Wartką akcję nakręcaną przez pojawiające się zewsząd postaci, dopełnia jeszcze muzyka autorstwa Bogusława Shaeffera - podkreślająca absurdalność niektórych znanych nam z życia sytuacji.

Poprzednie realizacje sztuk Shaeffera w BTD cieszyły się niezmiennym powodzeniem wśród publiczności. Zapewne niejeden z widzów piątkowej premiery miał w pamięci mistrzowskie "Gdyby", "Scenariusz dla trzech aktorów" czy "Audiencję III czyli Raj Eskimosów". W porównaniu z poprzednimi "Kaczo" wypada niestety najsłabiej. Być może to także wina publiczności, którą Shaeffer wykorzystuje do gry w każdej swojej sztuce, bowiem jak na premierowe przedstawienie, towarzystwo reagowało wyjątkowo niemrawo.

Ja osobiście przychylam się do propozycji dyrektora artystycznego, by przechytrzyć dużą, nieprzytulną scenę koszalińskiego teatru i postawić na niej podesty. Zmniejszona przestrzeń da wrażenie kameralnej, a właśnie w takiej powinno się oglądać "Kaczo".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji