Zelnik rządzi w Łodzi
Jerzy Zelnik [na zdjęciu] wygrał konkurs na dyrektora artystycznego Teatru Nowego w Łodzi. Za kilka dni dostanie oficjalną nominację. Zapowiada, że ściągnie do Nowego znanych reżyserów.
O fotel w łódzkim teatrze walczyło 20 kandydatów. 11 odpadło z powodu niedopełnienia formalności (m.in. obecny dyrektor artystyczny Grzegorz Królikiewicz, którego kadencja upływa z końcem stycznia). Dziewięć osób przesłuchiwała komisja złożona z przedstawicieli urzędu miasta (Teatr Nowy jest samorządowy), Ministerstwa Kultury, ZASP-u i związków zawodowych. Najdłuższy staż dyrektorski wśród kandydatów miał Piotr Szczerski, od ponad dziesięciu lat dyrektor generalny Teatru im. Żeromskiego w Kielcach; jeszcze trzech kandydatów miało przeszłość dyrektorską. Tymczasem wygrał Jerzy Zelnik, który w Łodzi zadebiutuje w roli dyrektora. Aktor warszawskiego Teatru Powszechnego podpisze z Nowym trzyletni kontrakt.
Z naszych informacji wynika, że Zelnik dostał sześć na dziewięć głosów komisji konkursowej; przeciwko aktorowi byli członkowie ZASP-u.
Krzysztof Kowalewicz: Jest Pan zaskoczony zwycięstwem?
Jerzy Zelnik: Wszyscy mieliśmy równe szanse. Mnie wytykano mały dorobek reżyserski. Za to mam przeszłość pedagogiczną i umiem współpracować z ludźmi, aktorami. Jako dyrektor nie muszę od razu reżyserować, najwcześniej za jakiś rok. Znam wielu reżyserów. Przyjaźnimy się. Do pracy w Nowym zamierzam zaprosić Waldka Śmigasiewicza i Eugeniusza Korina, z którymi już rozmawiałem. Ponadto chcę współpracować z Izabellą Cywińską, Robertem Glińskim, Maciejem Englertem.
Jednym z Pańskich atutów był chrześcijański światopogląd, który odpowiada prawicowym władzom Łodzi.
- Nigdy, również za Gierka, nie ukrywałem, że lepiej żyje mi się w przyjaźni z Panem Bogiem. Ale Nowy nie będzie teatrem chrześcijańskim. Szanuję wszystkie najważniejsze religie świata. Dla mnie liczy się tekst. Nie zamierzam się nikomu podlizywać. Będę pracował w zgodzie z własnym sumieniem.
Jaki będzie Nowy pod Pana dyrekcją artystyczną?
- Na pewno nieobojętny wobec polskiej rzeczywistości. Chcę pokazywać sztuki, które pozwolą nam samych siebie zrozumieć. Żyjących w Polsce w 2005 r. To nie ma być teatr kabaretowy czy gazetowy, tylko dający ludziom szansę na refleksję - jak radzić sobie z rzeczywistością, która nigdy nie była łatwa.
Zrezygnuje Pan z etatu w Teatrze Powszechnym w Warszawie?
- Najchętniej wziąłbym tam urlop, żeby nie odrywać się od korzeni. To mój ukochany teatr. Jestem w nim już 20 sezonów. Mam tam sztuki do dogrania.