Artykuły

Po drugiej stronie zapisanej kartki

ROZMOWA Z JANUSZEM GŁOWACKIM AUTOREM DRAMATU "CZWARTA SIOSTRA"

- Jak ma na imię czwarta siostra?

- Sonia.

- Czy jest w czymś podobna do trzech sióstr z dramatu Czechowa?

- Nie za bardzo.

- Nie pierwszy raz odwołuje się pan w swojej twórczości do tekstów literatury światowej. Dlaczego teraz nawiązuje pan do Czechowa?

- Lubię pisać po drugiej stronie już zapisanej kartki. "Antygona w Nowym Jorku" nawiązywała do Sofoklesa. "Czwarta siostra" to ironiczna aluzja do Czechowa. Oczywiście świat zrobił parę koszmarnych kroków od czasu kiedy przyglądał mu się Czechow. Jego siostry miały jakąś busolę, albo myślały, że ją mają. A teraz w czasach błazeństwa i szaleństwa końca wieku mają tylko trochę nieudanej miłości i trochę niepewnych marzeń. Próbują się wzajemnie wspierać, podnosić na duchu w cierpieniu. Bo ich matka radziła: "Nacierpcie się dziewczyny, póki jesteście młode". Wątła to pociecha. Moja sztuka to nie jest fabularna kontynuacja ani wersja "Trzech sióstr". Akcja dzieje się w Moskwie, bo tam może najwyraźniej widać to co się porobiło ze światem.

- Mówi pan w tej sztuce np. o utraconych wartościach?

- Ta sztuka jest mieszaniną paru konwencji. Zaczyna się realistycznie, przechodzi w groteskę. Oczywiście nie jest wypreparowana z realiów. Poplątaniu wartości i zidioceniu świata przyglądają się trzy generacje. Starzy i młodzi. Biedni i bogaci.

- Co ma pan na myśli mówiąc o zidioceniu świata?

- No na przykład to, że miliony ludzi na świecie rozpaczają z powodu śmierci lady Diany, a nic ich nie obchodzi codzienne wymieranie tysięcy kobiet i dzieci.

- Powiedział pan, że w świecie Czechowa siostry jeszcze w coś wierzą. Czy to znaczy, że Sonia nie wierzy już w nic?

- W sukces, w studio Disneya i w kałasznikowa.

- Bohaterki Czechowa są w jakimś sensie naiwne. Czy w takim razie Sonia nie jest naiwna i łatwowierna?

- No, nie powiedziałbym. Ale w tej sztuce Katia, średnia siostra, mówi: "Niby nie jestem głupia, a pozwoliłam sobie na marzenia".

- Czy wierzą w miłość?

- Oczywiście. Wszyscy pozwalamy sobie na marzenia.

Janusz Głowacki, ur. w 1938 r. w Poznaniu, od 1982 r. mieszka w Stanach Zjednoczonych. Uznawany jest za jednego z najlepszych współczesnych polskich dramaturgów. Jego "Antygonę w Nowym Jorku", obok "Emigrantów" Sławomira Mrożka i "Do piachu" Tadeusza Różewicza Jan Kott uznał za jeden z trzech najważniejszych dramatów powojennej Polski.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji