Artykuły

Trzy siostry i sto lat

JANUSZ GŁOWACKI prawie sto lat po Czechowie napisał sztukę Czwarta siostra o współczesnych młodych kobietach. To ironiczny obraz brutalności i błazeństwa naszych czasów. 0 ucieczce przed światem i pogoni za nim z autorem rozmawia Małgorzata Terlecka-Reksnis.

TWÓJ STYL: Dlaczego tytuł Twojej sztuki nawiązuje do dramatu Czechowa?

Janusz Głowacki: Czwarta siostra na pewno nie jest fabularną kontynuacją ani współczesną wersją Trzech sióstr. To raczej ironiczna aluzja. Akcja sztuki dzieje się w dzisiejszej Moskwie, ale mam nadzieję, że rzecz jest bardziej uniwersalna. Opowiadam o kilku przygnębiających krokach, które zrobi! świat od czasu, gdy przyglądał mu się Czechow.

TS: Czemu nagle zainteresowałeś się współczesną Moskwą?

JG: Mieszkam w Nowym Jorku, ale żyję w dziwacznej kombinacji amerykańsko-azjatycko-europejskiej. W tej ostatniej może zresztą najmniej. Pierwszy raz przyleciałem do Moskwy dziesięć lat temu właśnie z Nowego Jorku. Polscy artyści często tam jeździli. Ja też miałem lecieć z delegacją filmowców, ale skreślili mnie z listy. Potem, już jako Amerykanin, bywałem w Moskwie z okazji premier moich sztuk.

TS: Co Cię najbardziej uderzyło w tamtej dziwnej rzeczywistości?

JG: Brak wiary w przyszłość. Po Stalinie i komunizmie trudno im już uwierzyć w cokolwiek. Jest bogata i biedna Moskwa. Wyniszczona komunizmem i dzikim kapitalizmem. W tej biednej spotkałem kobiety wykształcone, po dwóch fakultetach, pracujące w Ministerstwie Kultury i Sztuki, które od lat nie były w kawiarni, bo ich nie stać. Nie czytają gazet, bo jedna kosztuje tyle co bochenek chleba. Ale jest też Moskwa bizantyjskiego przepychu. Obserwowałem, jak na premierę Antygony w Nowym Jorku zjeżdża jaguarami, mercedesami i rolls-royce'ami moskiewska śmietanka. W futrach z norek i garniturach od Armaniego skuszeni Nowym Jorkiem w tytule przyszli oglądać sztukę o nędzarzach dogorywających w amerykańskim parku. Pomyślałem: będzie katastrofa. Ale ci bogacze, którzy siedzieli w teatrze z obstawą, przyglądali się historii miłosnej bezdomnego rosyjskiego Żyda i portorykańskiej nędzarki ze łzami w oczach. Może dlatego, że mają poczucie tymczasowości i zagrożenia. Opychają się kawiorem, ale nie zapomnieli smaku komunistycznej garkuchni.

TS : Pokazujesz trzy kobiety, które różni wszystko poza całkowitym brakiem nadziei.

JG: One mają nadzieję i potrafią marzyć. Czy i jak się te nadzieje spełniają, to inna sprawa. Czechow wierzył, że kiedyś, w następnych pokoleniach, przyjdzie nag: za mękę i jałowość życia. A może on tylko udawał, że wierzy? A może na temat tej wiary tak troszeczkę jednak ironizował? Tak czy inaczej dziś trzeba dużego wysiłku, żeby uwierzyć, że świat się kręci w dobrą stronę.

TS : A miłość? Dlaczego jest bezradna i okaleczona?

JG: Naprawdę tak to odbierasz? Rzeczywiście, mężczyźni wypadają gorzej. Ale wszystkie dziewczyny w mojej sztuce kochają. Każda inaczej. Bo Czwarta siostra jest też sztuką o miłości. O tym, jak radzi sobie ona na grząskim gruncie końca lat dziewięćdziesiątych. Najstarsza Wiera w miłość wierzy ślepo, średnia Katia boi się wierzyć, a najmłodsza Tania, wielbicielka filmu Pretty Woman, całkiem dzielnie o nią walczy.

TS : Postać tytułowej czwartej siostry to gorzki, przejmujący żart. Wyśmiewasz hollywoodzkie kłamstwa czy nasze wyobrażenia o sukcesie?

JG: I to, i tamto. Zawsze żartuję z rzeczy, których się boję. Jeśli nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o forsę. Jednym z bohaterów Czwartej siostry jest piąty żywioł, czyli pieniądz, który w naszym świecie zakasował ogień, wodę, powietrze i ziemię.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji