"Arcykobieta"
Ostatnia recenzja z wydarzenia scenicznego "Ta Gabriela" jest powodem, że pisze ten list. Mam wielki szacunek dla pisarstwa Zapolskiej i nigdy dotąd nie spotkałem tak trafnych i tak lapidarnych określeń jej osobowości, jak to uczyniła red. Krzemień w swej ostatniej recenzji. Większość z tych określeń mogłem dostrzec nawet na kilka miesięcy przed śmiercią Zapolskiej. A było to tak:
Napisałem opierając się na opowieści Zapolskiej, sztukę "Pani Dulska przed sądem". Doskonały aktor teatru lwowskiego, Kazimierz Justian zamierzał sztukę wystawić dla letniskowej publiczności w okresie urlopów aktorskich. Chciał jednak, abym zmienił zakończenie mojej adaptacji i Mela miała pozostać żoną czy narzeczoną "doktorka", którego wezwała do umierającego Dulskiego. Nie chciałem się na to zgodzić i Justian zaproponował, że spór ten może rozstrzygnąć sama Zapolska. Pewnego wieczoru zimowego wybraliśmy się na Lesienickie debry, tzn, za parkiem Łyczakowskim, gdzie Zapolska mieszkała w swojej willi. Dojście było fatalne, nawet zwyczajnych chodników tam nie było, a oświetleniem ulicy była lampa naftowa na słupie.
Zapolska przyjęła nas w mocno zaciemnionym pokoju sypialnym. Była w koronkowym czepku i włosy były mało widoczne. Jakiś tylko, niemal figlarny, loczek wystawał na czole spod czepka. Już pierwsze słowa powitania (na odległość) z Justianem zorientowały mnie o bardzo bliskiej zażyłości i przyjaźni dla Justiana, którego nazywała "drogim Kaziem".
Kiedy już wzrok mój przywykł do półciemności, zauważyłem na ścianach kilka portretów, szarfy z wieńców i dużą bogatą ramę bez obrazu.
Po wysłuchaniu sprawy przedstawionej przez Justiana - Zapolska bardzo energicznie zaprotestowała wobec zamiaru "umelodramatycznienia" sztuki. Jeśli się godzę - powiedziała - na wprowadzenie do sceny sądowej kilku "wtrętów" autora inscenizacji, to się jednak, kochany Kaziu nie zgadzam na melodramatyczne zakończenie sztuki.
Wizyta nasza trwała około 40 minut i dopiero Aniela Kallas, dziennikarka lwowska, która "opiekowała" się Zapolską, spowodowała, że zmuszeni byliśmy wyjść bez pożegnania. Zapolska usnęła w czasie, gdy Justian opowiadał swoje teatralne ploteczki.
Z wystawienia sztuki nic nie wyszło, bo na przeszkodzie stanęła wojna.
Dopiero po ostatniej wojnie, już w roku 1960, wydałem drukiem moją adaptację "PANI DULSKA PRZED SĄDEM" w Lud. Spółdzielni Wydawniczej ze wstępem Stefana Treugutta.
Nie widziałem jeszcze Eichlerówny w teatrze, ale jestem przeświadczony że wspaniały talent tej aktorki pozwolił przedstawić osobowość Zapolskiej w całej pełni. Myślę, że pomocą tu Eichlerównie była okoliczność, że też we Lwowie mieszkała i klimat dulszczyzny doskonale odczuwa. (...)
Nie jestem tylko pewien, czy Zapolska urodziła się w Podhajcach czy Kiwercach na Wołyniu. W każdym razie spoczywa na lwowskim cmentarzu łyczakowskim blisko Marii Konopnickiej.