Artykuły

Ta Zapolska

"Mój najdroższy kundelasku! Piszę do Ciebie zaraz po przebudzeniu, żeby Ci donieść, że mieszkam w hotelu "Imperial". Tu staje sama arystokracja, więc mam taką zabawę jak nigdy w teatrze. Obok stoi jakaś hrabina, która się ciągle kłóci z interesantami. Ja robię notatki, bo to takie pyszne sceny do komedii, że dalej nie idzie. Bardzo żałuję, że mnie tu nie widzisz, bo mam cudowne te tualety i robię furorę moją urodą. Kocham Cię zawsze i jestem Twoją jedyną Paniusią".

Była największą polską komediopisarką, ale ponieważ komediopisarek mieliśmy niewiele, aby naprawdę oddać jej sprawiedliwość należałoby chyba powiedzieć, że była największym po Fredrze komediopisarzem polskim. "Moralność pani Dulskiej", "Ich czworo", "Rabusia" czy "Panna Maliczewska" to są tytuły symbole, tytuły hasła, których treści nikomu wyjaśniać nie trzeba. Gabriela Zapolska - mistrzyni precyzji i logiki dramaturgicznej, mistrzyni ostrej aż do okrucieństwa obserwacji obyczajowej, - zaś w swoich listach prywatnych - po prostu Paniusia, Niusia, Nuńcia. Ogłoszenie tych listów, a są to w przeważającej części listy skierowane do mężczyzn, z którymi łączyły ją związki serca i alkowy, stało się prawdziwą rewelacją. Objawiły one bowiem Zapolską zupełnie inną niż ta, której moglibyśmy się spodziewać, sądząc, że dzieło świadczy o cechach charakteru i umysłu autorki.

Bo i któż by się spodziewał, że ona właśnie, o której złośliwie pisano, iż "wymachuje sztandarem ze spódnicy" była głęboko przekonana o zgubnych skutkach emancypacji i kąśliwie wyśmiewała panny pchające się na Sorbonę, ponieważ natura poskąpiła bioder, biustu i gęstej grzywki? Któż by przypuszczał, że będąc już sławną pisarką, wciąż jeszcze chciała być przede wszystkim aktorką i w karierze aktorskiej pokładała swoje największe nadzieje, uparcie a bezskutecznie marząc o laurach Modrzejewskiej? "Czymże byłabym bez aktorstwa? Co najwyżej taką Orzeszkową"! Jednocześnie zaś w panteonie literatury narodowej śmiało lokowała się koło Wyspiańskiego, a chyba ponad Prusem. I któż by podejrzewał, że ona "kobieta wyzwolona", skandalizująca bohaterka rozlicznych romansów, w swojej intymnej korespondencji używała języka sentymentalnej pensjonarki zalewając swoich wybrańców potokami stale tych samych czułości, zdrobnień, spieszczeń i dziecięcego gaworzenia? Oto Zapolska - konglomerat najdziwniejszych sprzeczności, fascynująca zagadka psychologiczna, a zarazem odwieczna zagadka twórczości przerastającej osobę autora...

W warszawskim Teatrze Małym od kilku miesięcy idzie kompletami "Ta Gabriela", sceniczny "autoportret z listów" Zapolskiej opracowany przez Irenę Eichlerównę, która kreuje również rolę tytułową, za partnera mając Andrzeja Łapickiego jako Stanisława Janowskiego, malarza, drugiego męża pisarki. Eichlerówna grająca Zapolską! To nie "autoportret z listów", to cały przebogaty teatr, mieniący się wieloma barwami - od komedii poprzez melodramat aż do tragedii. Wielka aktorka ukazuje całe owo tragigroteskowe materii poplątanie, które składało się na burzliwą indywidualność i niełatwy życiorys "tej Gabrieli". Pozy światowej damy, olśniewającej krakowskie elegantki kapeluszami sprowadzanymi z Paryża i pozy bezradnego kobieciątka. Miłości i miłostki - a obok tego tęsknota do posiadania domu, do osiągnięcia jakiejś spokojnej małżeńskiej przystani (biedna, nigdy się jej to nie udało!). Wyolbrzymiane przez nią sukcesy aktorskie ("Takich owacji nie miała tu nawet Modrzejewska!") i autentyczne tryumfy pisarskie. Nieustanne kłopoty finansowe i perturbacje z "chorobą piersiową", którą leczyła to w zagranicznych "badach", to znów u jakichś szarlatanów. Cięty dowcip (jak ona kpiła z Przybyszewskiego!) i egzaltację posuniętą aż do histerii. Kaprysy, plotki, intrygi - i niebywała zażarta pracowitość. I mimo wszystko urok kobiety, która "w twórczości swojej będąc arcymężczyzną", jak to określił Kornel Makuszyński, pozostała jednak kobietą. Jakże nieznośna i wspaniała jest ta Gabriela, jakże wspaniała jest Eichlerówna! Kto ją zobaczy nigdy już inaczej nie będzie sobie mógł wyobrazić "tej Gabrieli"... To w Warszawie.

W Krakowie zaś posługując się tymi samymi listami urządzono "Wystawę ku czci Gabrieli Zapolskiej na scenie Teatru Kameralnego". I rzeczywiście z początku wygląda to na wystawę: na scenie zgromadzono plakaty, stare fotografie, rozmaite stylowe przedmioty z epoki, w tym kilka drobiazgów należących do Zapolskiej - po wystawie zaś oprowadza Marta Stebnicka, opowiadając o biografii Zapolskiej, jej czasach i ludziach, z którymi była związana. Stopniowo jednak w tekst owej prelekcji wplatają się słowa Zapolskiej, nastrój staje się coraz bardziej osobisty, jakbyśmy powoli zbliżali się do jej postaci i wnikali w jej uczucia - aż wreszcie, w drugiej części spektaklu, Marta Stebnicka (którą pamiętamy z wielu świetnych programów poezji i piosenki) przeobraża się w Zapolska, pojawia się przed nami w kostiumie z fin de siecle'u i mówi do nas już jako pani Gabriela. Bardzo prawdziwa, przejmująco szczera.

Irena Eichlerówna powiedziała w jednym z wywiadów, że życie Zapolskiej to chyba najciekawsza jej sztuka. A sztuki przecież pisała znakomite. Nic dziwnego więc, że ta "najciekawsza jej sztuka" wzbudza tyle zainteresowania.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji