Różowy humor Topora
Rozmowa z KRZYSZTOFEM REKOWSKIM, reżyserem "Zimy pod stołem" w Teatrze Ludowym
- Reżyserzy rzadko sięgają po teksty Rolanda Topora. Co Pana zainteresowało w tym utworze, że wybrał go Pan na swój teatralny debiut?
- Ta historia Francuzki i emigranta została napisana niezwykle dowcipnie i z dużą sympatią autora do ludzi, co rzadko zdarza się we współczesnym dramacie. I to głównie urzekło mnie w tym tekście. Rzecz dzieje się we Francji, przed dwudziestoma laty, ale dotyczy również naszej sytuacji w Polsce. Kiedyś Francja była atrakcyjnym krajem dla emigrantów, m.in. z Polski, jest nim zresztą do dziś, ale i Polska stała się atrakcyjnym miejscem emigracji dla Rumunów, Białorusinów czy Ukraińców. Jest to historia miłości francuskiej tłumaczki do ubogiego emigranta z Europy Środkowej, któremu ona wynajmuje miejsce... pod stołem. Już w samym zamyśle tej sztuki mamy do czynienia z zabawną, dość absurdalną sytuacją, która w dużym stopniu determinuje relacje między bohaterami.
- Czy chodzi Panu o to, że ona jest "na górze", a on "na dole"?
- Tak, i w sensie dosłownym i przenośnym. Dlatego też można się zastanawiać, w jakim stopniu takiej relacji miłość jest możliwa. Ona jest osobą zamożną, on - biedny, który za wynajęcie miejsca pod stołem musi jej płacić. Ta dwuznaczność budzi rozterki, co do prawdy ich uczuć. I zapewne to sprawia, że bohaterowie nie nazywają jednoznacznie łączącej ich relacji.
- Jak definiuje Pan humor Topora?
- O ile w większości opowiadań, dramatów czy rysunków Topora jego humor jest czarny, to w tym przypadku nazwałbym go różowym. Absurd czy satyra kreślone są dużo delikatniejszą kreską.
- Czy sądzi Pan, że opowieść Topora może nas dotyczyć?
- Topor opowiada o zderzeniu dwóch światów: bogatego, konsumpcyjnego i pruderyjnego mieszczaństwa skonfrontowanego ze światem biednych emigrantów, którzy kierują się w życiu innymi potrzebami, takimi jak: spontaniczność, ufność emocjom, prawda i bezpośredniość w kontaktach z ludźmi, których często brakuje tym usztywnionym w gorsecie burżujom. Nie dajemy jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, który ze światów wygrywa. To widz sam musi sobie na nie odpowiedzieć.
- Do jakiej publiczności adresuje Pan swoje przedstawienie?
- Do bardzo szerokiej. Tekst Topora jest na tyle czytelny i dowcipny, że może się podobać bardzo zróżnicowanej widowni. Mieliśmy już kilka przedpremierowych pokazów, podczas których publiczność reagowała zaskakująco dobrze.
- Jest Pan studentem IV roku reżyserii w krakowskiej PWST, studentami są też niektórzy występujący aktorzy. Czy młodość będzie jednym z walorów tego przedstawienia?
- Mam taką nadzieję. Jestem wdzięczny dyrektorowi Fedorowiczowi, że dał nam, studentom, możliwość sprawdzenia naszych umiejętności w zawodowym teatrze. Chcę zgłosić to przedstawienie jako swój dyplom reżyserski. Oby rezultat był pomyślny.