Artykuły

Garderoba

Czwarta wersja "Hamleta" Andrzeja Waj­dy jest wzruszającym hołdem złożonym Akto­rowi. Hołdem niezwy­kłym w czasach, kiedy inscenizatorzy tak moc­no zdominowali teatr i w dużej mierze są współ­odpowiedzialni za mar­ną kondycję aktorskiej sztuki. Reżyser w świe­tnie napisanych listach do tłumacza, Stanisława Barańczaka, opubli­kowanych w programie, ujawniał: "będzie to rzecz o teatrze". Obietni­cy dotrzymał. I obojęt­nie, jaką w rezultacie uzyska ocenę ta inscenizacja - powstała ona z ogromnej miłości i zafascynowania fenome­nem sztuki scenicznej. To, co oglądamy w je­go spektaklu, jest też jakby spłaceniem długu wielkiemu artyście tea­tru - Wyspiańskiemu, twórcy genialnego i wciąż inspirującego stu­dium o "Hamlecie" Wie­my, że autor "Wyzwo­lenia" nie ukrywał swo­jej teatralnej pasji, po­łączonej z ciekawością - często zjawiał się za kulisami, chętnie od­wiedzał aktorów w gar­derobach. Wprost ekscytował go fenomen transformacji aktorskiej i stan psychiczny arty­sty, który za chwilę sta­je się zupełnie kimś in­nym.

Podobne zauroczenie kreuje "Hamleta IV" Wajdy, tak uzasadniającego swój pomysł: "Jest to Hamlet-Aktor. A cała akcja koncen­truje się niejako w gar­derobie, która jest miej­scem refleksji Hamleta na temat tego, co się dzieje w głębi, na sce­nie. (...) Dlatego spy­cham akcję dworską "Hamleta" na scenę, niech tam grają intry­gę polityczną, występ aktorów i przemarsz wojsk Fortynbrasa. Ja zostaję z umierającym ze strachu i wycieńcze­nia Hamletem w garderobie - bowiem jego być albo nie być - oznacza wyjście na sce­nę. Wyjście do widzów!"

Tytułową postać gra Te­resa Budzisz-Krzyżanowska. Zamysł ten posiada - w takim ujęciu - głęboką logikę, skoro reżyser uważa ją "za najzdolniejszego aktora w Polsce". Każdy z nas przeżywa - na swój sposób - rozterki, ból, rozpacz i szaleństwo Hamleta. W teatrze - sugeruje re­żyser - jedynie warsztat decyduje, takiego zobaczy­my księcia duńskiego. Nie budzi również sprzeciwu finał przedstawienia, gdy Fortynbras (Jerzy Radzi­wiłowicz) przejmuje rolę Hamleta, wkładając jego kostium. Rozpoczyna tą samą kwestią na nowo wielką grę, czyli kolejną próbę zmierzenia się akto­ra z sobą i tekstem dzieła. A jednak "Hamlet IV" Wajdy może budzić spory i wątpliwości. Teresa Budzisz-Krzyżanowska to wspaniała aktorka, lecz ani kostium, ani rola nie po­zbawiły jej kobiecości. Jest atrakcyjna i ogromnie ko­bieca w budowaniu psy­chologii postaci. Momenta­mi zgoła babska w swoim dążeniu do prawdy i czy­stości uczuć, co jakby po­dważa wiarygodność jej związków z innymi posta­ciami i wprowadza nie za­mierzoną przecież dwuzna­czność. A już dość ryzy­kowny wydaje się jej spo­sób gry, kiedy ulega na­zbyt dosłownemu rozhisteryzowaniu i przerysowuje stany emocjonalne - jak na tak bliski kontakt z garstką widzów, którzy sie­dzą obok wykonawcy. Nie­zupełnie zresztą wiadomo, dlaczego wciśnięto ich w głąb sceny-garderoby. Mo­żna by ją zaaranżować równie dobrze na prosce­nium, a widzów umieścić, po Bożemu, na widowni, wzbogacając kasę teatru o spory grosz w czasach kry­zysu.

Koncepcja Wajdy ma również poważne kon­sekwencje dla całości sztuki. Jego spektakl jest świadomym wybo­rem, i to drastycznie dokonanym, z czym pew­nie nie wszyscy się zgo­dzą. A dalekie tło dla Hamleta tworzą nie protagoniści, lecz komparsi, co niewątpliwie zuboża aktorsko inscenizację. Jest jednak w tym przedstawieniu sekwen­cja, która naprawdę elektryzuje. Gdy Jerzy Radziwiłowicz na mo­ment przeobraża się z Fortynbrasa w Hamleta. Tej próbie już widzowie dalej nie towarzyszą, choć zapowiada się jak nie zgłębiona tajemnica. Reszta jest domysłem i grą wyobraźni,

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji