Artykuły

W poniedziałkowym Teatrze TV. "Wyruszyć o świcie"

SZTUKA Władysława Bieńki Teatr Poniedziałkowy wkroczył na obszary współczesności, które dość rzadko odwiedza. Nie jest to bynajmniej zarzut, ponieważ obszary te równie rzadko odwiedza nasza dramaturgia. Akcja "Wyruszyć o świcie" rozgrywa się w jakimś ważnym i poważnym instytucie matematycznym, na którego kierownika, profesora o światowej sławie i człowieka o nieposzlakowanej uczciwości, zupełnie nieoczekiwanie pada podejrzenie o plagiat. Inaczej jednak, niż to na ogół bywa w sztukach rozgrywających się w tym środowisku, nie o problemy związane z nauką tu idzie.

Nie idzie tu nawet o problem odpowiedzialności uczonego tak szeroko ostatnio rozstrząsany. Prawda, której poszukuje bohater "Wyruszyć o świcie", doktor Piotr Żarecki, nie jest prawdą naukową - wyjaśnienie dwuznacznego moralnie czynu prof. Gorażyńskiego jest dla młodego pracownika instytutu kwestią sprawdzenia się, sposobem dojścia do prawdy o samym sobie. Odkrycie rzekomego plagiatu jest w gruncie rzeczy tylko pretekstem, okazją na którą jak gdyby podświadomie oczekiwał, aby przekonać się jakie wartości liczą się dla niego najbardziej, co jest dla niego najważniejsze.

SZTUKA Bieńki przypomniała dość prostą zdawałoby się sprawę, o której jednak często, a bywa że chętnie, zdarza nam się zapominać - że mianowicie przedmiotem naszego zainteresowania możemy i chyba nawet powinniśmy być my sami. Nasze wewnętrzne, własne decyzje, nasze ywbory, to co się dzieje w nas samych - a czym przeważnie się nie zajmujemy, odkładając to na bliżej nieokreślone "później" i tłumacząc sobie, że przecież są to rozterki poniekąd luksusowe, na co nie starcza nam czasu w aszym zabieganym życiu.. Sens życia, sens tego co robimy - nie w jakimś abstrakcyjnym, filozoficznym, jak to się mawia, wymiarze, ale ten, który sprawdza się w zwykłym działaniu, potocznie i na co dzień.

Jest to ta sama tematyka, która podejmuje w swoich filmach Zanussi, te same pytania co w "Strukturze kryształu" i w "Iluminacji". Takich ambicji nie można lekceważyć. Na korzyść autora "Wyruszyć o świcie" zapisać też trzeba, że ustrzegł się stawiania kropek nad i: bohater sztuki objawia się jako postać złożona, ktoś, w czyim postępowaniu dopatrzyć się można i chwalebnej niezgody na kompromisy, i frustracji nie całkiem dojrzałego chłopca, którego bunt na tym głównie polega, że nie przyjmuje on do wiadomości racjonalnych argumentów.

WŁADYSŁAW Kowalski wydobył z roli dr. Żareckiego wszystkie te motywy niezwykle sugestywnie, a przy tym bardzo oszczędnymi środkami wyrazu, przekazując ów stan napięcia i niepokoju człowieka, który jeszcze niezupełnie jasno wie, dokąd i dlaczego dąży, ale dąży uparcie. Tadeusz Białoszczyński nadał sylwetce prof. Gorażyńskiego dostojeństwo i powagę uczonego starej daty, bez zastrzeńzeń wierzyło się w jego autorytet moralny i naukowy. Zresztą, cała obsada została bardzo trafnie skompletowana przez Zygmunta Hubnera, który prowadząc przedstawienie w wartkim tempie, z właściwą sobie precyzją wypunktował zasadnicze myśli sztuki. Owe niełatwe pytania, nad którymi warto się chyba czasami chwilę zatrzymać.

[źródło i data publikacji artykułu nieznane]

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji