Artykuły

Zmęczenie Hamleta

Parę miesięcy temu, gdy przystępowano do realizacji tej Szekspirowskiej tragedii w krakowskim Starym Teatrze, reżyser przedstawienia, Andrzej Wajda, powiedział, że kiedy wokół panuje chaos, trzeba zająć się czymś trudnym, co zmusza do koncentracji i wewnętrznego rygoru. Znamienne wydały mi się te słowa, zwłaszcza że dotyczyły dramatu tak powszechnie znanego i niemalże stale utrzymującego się w repertuarze teatrów.

Wydawać by się mogło, że wykorzystano już wszystkie możliwości inscenizacyjne, a kolejne przedstawienia są jedynie przypomnieniem zrealizowanych kiedyś propozycji. Wiele i z nich, dzięki swej sile artystycznego wyrazu oraz indywidualnemu piętnu bądź reżysera, bądź odtwórcy roli tytułowej, weszło na stałe do historii teatru. Tak stało się ze sławnym "Hamletem" Laurence'a 0liviera, podobnie było z "Hamletem" Jurija Lubimowa, wystawionym przez moskiewski teatr "Na Tagance", gdzie rolę tytułową grał Włodzimierz Wysocki.

Tekst tragedii w każdym przedstawieniu jest ten sam albo prawie ten sam, gdyż każdorazowo dokonuje się skrótów, inscenizacje bywają natomiast różne. "Trzeba wybierać, trzeba skracać i ciąć. Można grać tylko jednego z Hamletów, którzy są w tej arcysztuce. Będzie to zawsze Hamlet uboższy od Szekspirowskiego, ale może to być również Hamlet bogatszy o naszą współczesność" - czytam w programie do krakowskiego przedstawienia. Premiera odbyła się w końcu listopada 1981 r. (a więc na krótko przed ogłoszeniem stanu wojennego). Poprzedził ją wystawiony w czerwcu ub. roku spektakl: "Aktorzy Starego Teatru w scenach i monologach z Hamleta Williama Shakespeare na Dziedzińcu Wawelskim". To, co tam było zarysem i szkicem, na scenie przy Placu Szczepańskim zyskało zdecydowany kształt oraz intelektualną dyscyplinę.

Reżyser poprowadził aktorów w kierunku uwiarygodnienia psychologicznego rysunku postaci, odebrania im dworskiej monumentalności na rzecz zwyczajnej ludzkiej prawdy. Jaka ona jest, to znaczy, jaki jest Hamlet, ów duński książę, targany imperatywem zemsty i własną niemocą? W miarę rozwoju akcji, gdy przybywa zdarzeń, Hamletowi przybywa i pytań, i wątpliwości. Niby rozpoznaje fałsz i głupotę, odróżnia dobro od zła, wie, jak należy działać a jednak...? A jednak raz po raz dochodzi do wniosku, że otaczająca go rzeczywistość, wir wypadków, których jest przecież sprawcą, przerasta go, odbierając pewność i sens wszelkim działaniom. Jedynie wątpliwości pozostają:

"Czasie zwichnięty!

- Jak ci nie złorzeczyć?

Po cóż rodziłem się,

by cię wyleczyć?!

Jerzy Stuhr gra "swego" Hamleta z dużym wewnętrznym skupieniem. Aktor przyzwyczaił nas do ról raczej iskrzących, fajerwerkowych tak bardzo, że ta wewnętrzna koncentracja, I a na początku nawet jakby zasznurowanie psychiczne stają się ważnym atutem roli. Hamlet Stuhra czule ból swego istnienia, swoją walkę, niemoc i zmęczenie. Analizując siebie nieustannie, łaję swoją słabość, swój brak konsekwencji w dążeniu do raz obranego celu. Jest tak wiele pytań, że nie wiadomo, na co się zdecydować, którą wybrać drogę. Napór wydarzeń czyni go bezsilnym, bezradnym jak dziecko. W grze aktora jest wiele elementów, czasem gestów wręcz dziecięcych (np. chowanie się pod stół), które tę bezradność uwiarygodniają.

O ile wspomniany wyżej Włodzimierz Wysocki był Hamletem samotnie zbuntowanym przeciw światu i zdeterminowanym przez nakaz działania, o tyle postać kreowana przez Stuhra ma w sobie wiele ciepła i ludzkiej zwyczajności. Jego szamotanie się i udręka są prawdziwsze i bardziej dla nas zrozumiałe od jego czynów, mających przynieść zadośćuczynienie. Hamlet jest podmiotem, rozdartym człowiekiem, a nie tylko narzędziem służącym wypełnieniu się sprawiedliwości.

Osobą czującą i myślącą pokrewnie jest w spektaklu Ofelia. Grana przez Annę Polony, od początku chce być serdeczną przyjaciółką ukochanego księcia. Od pierwszej sceny w sali tronowej Ofelia zdaje się rozumieć Hamleta, jego niechęć pozostawania na zamku, uczestniczenia w zabawie, trawiący go wewnętrzny smutek. Kontakt tych dwojga, ta snująca się nić autentycznego porozumienia zostaje zerwana konwenansem dobrego wychowania, bezdyskusyjnie obowiązującą zasadą powolności córki wobec woli i starszeństwa ojca. Nie pierwszy i nie ostatni raz posłuszeństwo i konwenans niweczą szansę autentycznego szczęścia. Po raz pierwszy za to, w mym doświadczeniu, miłosnej tragedii Hamleta nadano taki kształt.

Jest w "Hamlecie" wiele spraw: "...polityka, przemoc i moralność, spór o jednoznaczność teatraliów i praktyki, o cele ostateczne i sens życia, jest tragedia miłosna, rodzinna, państwowa, filozoficzna, eschatologiczna i metafizyczna. Wszystko, co chcecie!" Znowu sięgam do programu; Jest w przedstawieniu A. Wajdy wiele spraw, ale przede wszystkim jest Hamlet, który boryka się z pytaniem, jak żyć? I mimo zmęczenia, okrucieństwa losu i pogardy dla świata sam usiłuje udzielać na to pytanie odpowiedzi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji