Artykuły

Centrum Muzyki

Centrum Muzyki i Sztuki Pomysł równie piękny, co kontrowersyjny. Jedni mówią o sztuce, a inni o głodnych dzieciach. Jeszcze nie powstało, a zgrzyty już są. Marcin Nałęcz-Niesiołowski, dyrektor Filharmonii Białostockiej rzucając hasło: "zbudujemy operę" nawet się nie spodziewał, że wywoła taką burzę - pisze Tomasz Żukowski Kurierze Porannym.

Bajka to, czy nie bajka?

Na otwarcie sezonu operowego w 2010 roku chcemy wystawić "Straszny dwór". Potem planujemy przedstawienia cztery razy w tygodniu: jednego dnia operę, drugiego operetkę, trzeciego musical, a czwartego występ filharmonii - tak zapowiedział pomysł budowy opery z naszym mieście Marcin Nałęcz-Niesiołowski, dyrektor Filharmonii Białostockiej.

Pierwsze porozumienie - w sprawie Europejskiego Centrum Muzyki i Sztuki zostało spisane dokładnie sześć miesięcy temu. Dziś mamy jeszcze więcej deklaracji, a od kilku dni architekci z całej Polski mogą ruszać do walki w konkursie na projekt opery! A równocześnie będzie to bardzo awanturnicza opera - od pomysłu do dziś towarzyszą jej krytyka, sprzeciwy i protesty. Jeden spór się kończy, zaczyna się następny. Pomysłodawcom udało się właśnie skłócić z białostockimi architektami, którzy odmówili zorganizowana konkursu na projekt opery. A im bliżej będzie do wydawania pieniędzy, protestów będzie więcej.

Zgrzyty o sens

Marcin Nałęcz-Niesiołowski, dyrektor Filharmonii Białostockiej rzucając hasło: "zbudujemy operę" nawet się nie spodziewał, że wywoła taką burzę. Przez ostatnie pół roku z wielu stron usłyszał już, żeby wrócił na ziemię. Ale nie ma zamiaru wracać.

Nawet ci białostoczanie, którzy nigdy do opery nie pójdą, mają swoje zdanie w tej sprawie. Jedni przyklaskują, bo nasze miasto będzie miało szansę pojawić się na kulturalnej mapie Polski. Inni pomysł Nałęcza określają dosadnie - największa bujda i bzdura roku 2004! Jedni mówią o sztuce, inni o gigantomanii i budowaniu sobie pomników.

Nie da się nie zauważyć, że pomysł Nałęcza-Niesiołowskiego padł w Białymstoku na podatny grunt. Urzędnikom wielkie budowanie bardzo się podoba - i tym miejskim, i władzom województwa. Wszyscy już cieszą się na ten pierwszy "Straszny dwór". Już zapowiadają, że pieniądze na gigantyczne przedsięwzięcie na pewno się znajdą i zapewne opera powstanie. Tylko czasami ktoś spojrzy na nasze miasto z boku, leje kubeł zimnej wody na gorące, rozmarzone głowy i pyta: a po co to wszystko?

- To strasznie ambitna sprawa, tylko teraz trzeba mieć do tego ludzi. Kto to poprowadzi? Kto będzie grał? Kto będzie śpiewał? Czy muzycy rosną jak grzyby? Kto będzie tym rządził? Kto będzie przyjeżdżał?

Byłem wcześniej na "tak", ale mój nastrój się zmienił. Wspaniały projekt, ale nie do realizacji - tak projekt opery ocenił podczas wizyty w Białymstoku Jerzy Maksymiuk, jeden z najznamienitszych polskich dyrygentów.

Zgrzyty o miejsce

Już pierwsze hasło: "zbudujmy sobie operę" rozsierdziło białostoczan. Bo pomysł był taki: wyrzucamy z centrum miasta, z Placu Inwalidów brzydki i brudny bazar, budujemy śliczne Europejskie Centrum Muzyki i Sztuki.

- Wara! Ręce precz od placu! - zakrzyknęli kupcy. Okazali się skuteczni w walce o swoje racje. Dostało się i władzom miasta za plany oddania ziemi pod operę, dostało się i wielkiej sztuce.

- Ludzie nie chcą śpiewów, chcą kupić tańszą żywność, żeby mieć co do garnka włożyć - przekonywali handlowcy. Szybko zebrali kilka tysięcy podpisów poparcia.

Władze miasta wycofały się rakiem z pomysłu budowy opery w ścisłym centrum.

Ale niekoniecznie jest to koniec zgrzytów o ziemię - teraz opera podlaska ma stanąć tuż obok Białostockiego Teatru Lalek i amfiteatru. A tam budowa może nie być łatwa - w okolicy amfiteatru istniały kiedyś dwa cmentarze: żydowski i prawosławny. Znów mogę być protesty, ponownie ktoś może zażądać, by miasto poszukało lepszej lokalizacji dla opery.

Zgrzyty o konkurs

Białostoccy architekci zrzeszeni w SARP nie mają wątpliwości - pomysł ulokowania opery przy Teatrze Lalek jest nietrafiony. Jeśli już mamy budować operę - jako obiekt wielce reprezentacyjny powinna stanąć w ścisłym centrum - a więc na Placu Inwalidów.

SARP miał poprowadzić konkurs na projekt opery. Wyszła z tego awantura - i w przeddzień ogłoszenia konkursu architekci wycofali się z przedsięwzięcia. Powodów podali kilka: SARP przede wszystkim nie chciał firmować wyników konkursu, w którym nie miałby wpływu na ostateczny wynik. Urząd Marszałkowski nie potrafił ustalić składu komisji konkursowej.

To oficjalny powód. Prywatnie wielu architektów sprzeciwia się budowaniu opery przy ul. Kalinowskiego i otwarcie krytykuje Urząd Miejski, który wystraszył się konfliktu z handlowcami koczującymi na tymczasowym bazarze w centrum miasta.

Co przyniesie konkurs? Masę prac, w których będzie można wybrać najlepszą? Raczej będzie to kolejny kłopot z zaakceptowaniem wyniku konkursu.

Zgrzyty o pieniądze

Przyjdą wówczas, kiedy trzeba będzie wyłożyć na projekt pierwsze prawdziwe miliony złotych. Dziś urzędnicy rozdają je lekką ręką - bo to przecież nie będą nasze pieniądze, dostaniemy je z funduszy unijnych, budżetu państwa, z Ministerstwa Kultury. A jednak będzie trzeba wyłożyć jakieś 10 milionów złotych rocznie przez pięć lat.

Może zazgrzytać też politycznie - bo politycy z Urzędu Marszałkowskiego, którzy przyjęli mecenat nad całym przedsięwzięciem nie są tak wieczni, jak im się wydaje. Wybory samorządowe już w 2006 roku. To może być rok ważny dla opery. Rok jej pogrzebu. *

***

Białostoczanie popierają?

Opera jest potrzebna - bo w naszym kraju nie ma żadnej opery na wschód od Wisły. A przed wojną były dwie - we Lwowie i w Wilnie. Na pewno będą chętni, którzy do niej pójdą. Teraz białostoczanie nie chodzą do teatru muzycznego tylko dlatego, że go w Białymstoku nie ma. Bez dobrej sali koncertowej zostaniemy na zawsze kulturalnym zaściankiem. Nie spychajmy się sami do roli prowincji. Jak znów przyjedzie do nas "Chór Aleksandrowa", nie będzie go gdzie przyjąć - Białystok nie ma sali na duże koncerty.

Opera to gigantomania- nie ma pieniędzy na naprawy chodników i dziur, a chcemy wydać 50 milionów na ekskluzywne przedsięwzięcie, które jest najmniej potrzebne miastu i mieszkańcom.

Projekt to mrzonka i wybujałe ambicje dyrektora Filharmonii Białostockiej, a lewicowe władze województwa mają ciągotki, by zbudować sobie pomnik. Chcemy wydawać na operę, która będzie stała pusta, kiedy po ulicach chodzą głodne dzieci, a służbie zdrowia brakuje pieniędzy na ratowanie ludziom życia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji