Artykuły

Bajka pełną gębą

Prostota obroniła "Kopciuszka" w Dramatycznym. Dostaliśmy spektakl czysty, bez zbędnych ozdóbek, lekki. Ładną baśń o marzeniach

Jak jest w bajce o Kopciuszku - wiadomo: dziewczę dręczone przez macochę i siostry, mnóstwo pracy, dobra wróżka, bal, a na finał szczęście z królewiczem. Dokładnie tak jest w spektaklu. Reżyser Wiesław Komasa poprzestał na klasyce, nie bawił się w eksperymenty, nie szukał barokowych udziwnień ani współczesnych wtrętów. Postawił na prostotę. I dobrze. Gdyż spektakl kupią wszyscy. I dzieci - bo najpiękniejsze bajki są najprostsze i tak też trzeba je opowiadać. I dorośli - bo spektakl da im szansę na piękne wspomnienie czasów, kiedy chodzili w krótkich spodenkach. Ba! Jest nawet lepszy niż metody relaksacyjne!

Pogodny, nieco filuterny ton bajki (spadek po wersji Jana Brzechwy) od początku wróży szczęśliwy finał. Właściwie nawet paskudne trio (macocha i córki) nie jest tak odstręczające, jak w wersji braci Grimm. Akcja toczy się tu niespiesznym rytmem, ciemne strony świata nie są znowuż takie ciemne. Ale spektakl nie ma wcale letniej temperatury, jakby się mogło zdawać. Nie jest też nijaki, nienaturalnie uładzony. Wręcz przeciwnie - jego uroda jest spora. Sedno tkwi w muzyce, sprawnej reżyserii, malowniczej scenografii, w oszczędności słów i sporym dowcipie, jaki co i rusz pojawia się a to w szczególe scenograficznym, a to w geście.

Pełnoprawnym bohaterem spektaklu jest scenografia Małgorzaty Grabowskiej - baśniowa, ale też nieco przekorna. Dom macochy to połączenie wnętrza cukrowej chatki (piec) i gotyckiego pałacyku (wierzcie, ta pozornie niewłaściwa mieszanka wypada tu znakomicie). Sala balowa zachwyca feerycznością barw i harmonią. No i stroje - malownicze, a niektóre nawet humorystyczne (co ciekawe, kostiumy mają walor nienachalnej edukacyjności - nawet mała dziewczynka, porównując prostą sukienkę Kopciuszka (całkiem niezła Justyna Godlewska) z innymi bombiastymi kreacjami, przy okazji może wyrobić sobie zmysł gustu). Muzykę do spektaklu przygotował Tadeusz Woźniak i znać tu rękę mistrza. Jest w niej mnóstwo liryzmu, jest miękkość, jest tajemnica. Zastrzeżenia mogę mieć tylko do tekstów ostatnich dwóch piosenek (Andrzej Poniedzielski) - zbyt skomplikowanych i mało efektownych, jak na finał (choć aktorzy radzą sobie z nimi całkiem nieźle).

Sporo w spektaklu ciekawych chwytów, które ostrzą apetyt i dają efekt niespodzianki (scenę balu początkowo obserwujemy przez szparę w kurtynie; sukienka Kopciuszka zjeżdża z sufitu). Pochwalić można też aktorów - niemal wszyscy grają lekko i poprawnie. Nam najbardziej podobała się Jolanta Borowska, która miast macochy kostycznej zaproponowała kobietę rozedrganą i komiczną. I Bernard Maciej Bania w białym garniturku, bajkowy królewicz pełną gębą, za którym małe dziewczynki wodzą zachwyconym spojrzeniem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji