Artykuły

"Odbrązawianie" Andersena

Osobliwe są pasje i zainteresowania literackie Pera Olova Enquista. Pisze on sztuki z pozycji psychoanalityka-biografisty, poddając wiwisekcji najbardziej szanowane w jego kręgu kulturowym postacie ze świata literatury. W "Nocy trybad" wziął na warsztat samego Augusta Strindberga, w sztuce zatytułowanej "Z życia dżdżownic" zajął się życiem osobistym oraz kompleksami i zapaściom, psychologicznymi jeszcze bardziej chyba szanowanego i lubianego Hansa Christiana Andersena. A przy okazji także heroiny teatru duńskiego połowy ubiegłego stulecia, Johanny Luizy Heiberg oraz jej męża, nieudanego dramaturga i dyrektora teatru.

Ich troje oraz niemą i sparaliżowana matką aktorki oglądamy teraz wskrzeszonych na użytek teatru przez Enquista w przedstawieniu "Sceny na piętrze" wyreżyserowanym przez Filipa Bajona. Uczestniczymy, za cenę biletu wstępu, w ich życiu osobistym, zaproszeni zostajemy na jeden wieczór z ich życia. Wieczór pełen wymuszonych przez partnerów zwierzeń, gry psychologicznej i wzajemnego obnażania skrywanych dotąd przed ludźmi kompleksów.

Sztuka, trzeba to przyznać, jest wcale zręcznie i ze znajomością potrzeb aktora napisana, chociaż jest w niej dla nas coś obcego. U nas akurat ta sfera najbardziej intymnych przeżyć konkretnych, znanych z imienia i nazwiska osób, jest jednak w nieporównanie większym stopniu chroniona niż na Zachodzie, gdzie nieraz brutalnie wkracza w nią reporterka prasowa czy telewizyjna. Chwilami wydaje się, że autor sztuki nadużywa swych uprawnień do ingerowania w życie osobiste autentycznych przecież występujących w jego sztuce postaci. Bądźmy jednak sprawiedliwi, przedstawienie to nie tylko zaspokaja zapotrzebowanie na plotki z życia artystów. Pozwala wejrzeć w ich psychikę i mentalność twórców, czyni ich obraz właśnie bardziej ludzkim poprzez owe pęknięcia w ich psychice.

Do przedstawień tej sceny, po kilku kolejnych już jej premierach mam nadal stosunek ambiwalentny. Z reguły, jeśli tylko występują na niej stołeczni aktorzy, gwarantuje nam ona nieosiągalny teraz w Poznaniu standard wykonawczy I to jest bezsprzecznie najistotniejszy jej walor. Równocześnie to co proponuje nam ona częstokroć sytuuje się jednak w bok od naszych teraz zainteresowań. Ani kłopoty "czwartkowych dam" ze sztuki Loleha Bellony, ani niespełnione nadzieje "Dwojga na huśtawce" nie wydają się szczególnie aktualne i w sensie intelektualnym pasjonujące. Podobnie ma się rzecz ze sztuką o Andersenie. Nie to, co jest treścią tej sztuki wydaje się najciekawsze ale sam sposób i technika prowadzenia gry psychologicznej przez odtwórców tego spektaklu: Maję Komorowską, Henryka Machalicę, Michała Bajona, Irenę Maślińską.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji