Artykuły

Wielkość tkwi w prostocie

"Kolacja na cztery ręce" Paula Barza - kwintesencja teatralnej doskonałości Teatru TV. Nie wyobrażam sobie tej sztuki w żadnym innym teatrze. Idealna kameralność, pulsująca namiętnościami intymność (gra aktorów, zwłaszcza w zbliżeniach) i niemal namacalna zmysłowość - to czynniki decydujące o "telewizyjności" tej sztuki.

Połączenie ich w idealną harmonię jest zasługą Autora, lecz przekształcenie tej harmonii w fascynujące telewizyjne widowisko to dzieło mistrzowskiej reżyserii K. Kutza. Sztuka P. Barza jest dowodem na twierdzenie, że wielkość tkwi w prostocie. W prostocie, która nie wyklucza, lecz podkreśla wieloznaczność. Pozornie prosty pomysł, jak spotkanie się na kolacji dwóch muzycznych geniuszy z trzecim, niejako w tle surowym, ale obiektywnym sędzią-artystą-komentatorem, zaowocował wspaniałą dawką wiedzy o epoce, począwszy od najczystszej ze sztuk - muzyki, aż po zmysłowe rozkosze stołu. Ten świetny tekst znalazł w osobie K. Kutza wręcz idealnego reżysera i wprost genialnych wykonawców. Tak sugestywnie pokazać widzowi subtelną ewolucję w stosunkach dwóch geniuszy - od nonszalanckiego, pełnego pychy samozadowolenia Haendla do jego pokory i zachwytu dla sztuki Bacha, do stopniowej duchowej autonomii, zrozumienia wielkości swej sztuki ze strony Bacha - mogło tylko dwóch Aktorów Wilhelmi i Gajos. Rola Haendla raz jeszcze dowiodła, jak niepowetowaną stratą dla polskiego teatru była śmierć Romana Wilhelmiego. Ta jego cudowna, iście barokowa hulaszczość, zmysłowość, nonszalancja ("panie Bach..."), poczucie własnej wielkości... a wszystko to podszyte tragiczną autoświadomością samotności i wątpliwości co do swej sztuki. A z drugiej strony Janusz Gajos jako Bach! Ów "czerep rubaszny" o duszy, a zwłaszcza muzyce anielskiej. Te wspaniałe niedźwiedzie ruchy, te mrukliwe, krótkie riposty, ciężkie, nieufne spojrzenia, ów podziw dla splendoru stołu, a wszystko to z ledwo uchwytnym dystansem...

I wreszcie trzeci artysta - Jerzy Trela, świetny w roli ni to sługi, ni to sędziego, a zwłaszcza komentatora-ironisty zachowania Haendla. Żaden inny teatr nie daje widzowi takiej satysfakcji śledzenia najdrobniejszych ruchów aktora, jego mimiki, wyrazu oczu, a to w "Kolacji na cztery ręce" było szczególnie fascynujące, choćby w kontrastowym stosunku do owej tytułowej kolacji, która była arcydziełem telewizyjnej scenografii.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji