Szampan z Bachem i Haendlem
Zanim udamy się na sylwestrowe szaleństwa, proponuję toast z Janem Sebastianem Bachem i Jerzym Fryderykiem Haendlem. To główni bohaterowie sztuki Paula Barza - "Kolacja na cztery ręce", którą w Teatrze Telewizji zobaczymy w przekładzie Jacka S. T. Burasa.
Jest to spektakl o wielkich indywidualnościach artystycznych, reprezentujących dwa skrajne podejścia zarówno do sztuki, jak i do życia.
- Muzyka to biznes - zawoła całkiem współcześnie Haendel.
- Nie sprzedaję, się, nie tarzam się na kanapie zwanej muzyką - jakby w odpowiedzi powie później Bach.
Ale, co ciekawe, jednocześnie obaj artyści bardzo sobie nawzajem zazdroszczą - Bach sławy, pieniędzy i wielkopańskiego życia Haendla, a ten ostatni - wielkiej sztuki, spokoju, możliwości twórczych Bacha.
"Kolacja na cztery ręce" to wspaniała partytura aktorska. Umiejętnie wykorzystał ją Kazimierz Kutz obsadzając w dwóch głównych rolach Romana Wilhelmiego (Haendel) i Janusza Gajosa (Bach). Osie konstruujące obie postacie doskonale się przecinają. Najpierw górą jest Haendel - Wilhelmi - pewny siebie, butny, niekiedy nawet chamski. Ale w miarę upływu czasu, zjedzonych potraw, wypitego wina coraz agresywniejszy i pewniejszy staje się Bach - Gajos (czy jak chętnie przekręca jego nazwisko partner - Pach). Jedyna drugoplanowa rola w tym spektaklu Jerzego Treli (Jan Krzysztof Schmidt), również na wysokim poziomie.
I cóż z tego, że do spotkania tych dwóch wielkich muzyków nigdy w rzeczywistości nie doszło. Ważne, że na planie Teatru Telewizji spotkali się Kutz, Gajos, Wilhelmi i Trela. (Poniedziałek, 31 XII godz. 20.25).