Artykuły

Dostojewski ze świetną muzyką

"Idiota" w reż. Wojciecha Kościelniaka w Teatrze Muzycznym Capitol we Wrocławiu. Pisze Iwona Szajner w portalu kulturaonline.pl.

Wojciech Kościelniak podjął się arcytrudnego zadania. Nie dość, że zabrał się za tekst Dostojewskiego, to postanowił go jeszcze uwspółcześnić. Jakby było mało, zrobił z tego spektakl muzyczny. Zaryzykował i wygrał. "Idiota" we wrocławskim Capitolu wypadł naprawdę przekonująco, pomimo drobnych słabości.

Zacznijmy od pozytywów. Wielkie brawa należą się ekipie aktorskiej. Jakuba Lasota jako Książę Myszkin zachwycił niezwykłą wrażliwością, a Cezary Studniak genialnie wcielił się w Parfiona Rogożyna, robiąc z niego pełnokrwistego drania. Magda Kumorek w roli Nastazji Filipownej ociekała seksem i wyuzdaniem (choć czasami może nieco na siłę). Słowa uznania dla Mikołaja Woubisheta, który w roli Gawriły Iwołgina miał okazję wykazać się również komediowym talentem. Na uwagę zasługują postacie epizodyczne. Dobra solówka Aleksandra Reznikowa i mistrzowski popis piosenki aktorskiej w wykonaniu Bartosza Pichera (Ferdyszczenko o paleniu w przedziale). Przy okazji warto podkreślić, że od strony warsztatowej artyści Capitolu zawsze prezentują wysoką klasę.

Uznanie budzą ciekawe rozwiązania sceniczne i scenograficzne. Sprytnym posunięciem było wprowadzenie postaci tańczącej dziewczyny (Ewelina Adamska-Porczyk), której obecność stanowiła swego rodzaju komentarz wydarzeń. Widowiskowo prezentowała się scena z ogniskiem, kiedy Nastazja pokazywała swoje demoniczne oblicze. Wrażenie robił pojedynek Nastazji z Agłają Jepaczyn (Justyna Antoniak) o serce Myszkina czy wreszcie mocna i pełna dramatyzmu scena "domowej" zazdrości Rogożyna.

Świetnie spisał się autor muzyki - Piotr Dziubek. Po raz kolejny sprawdziła się zasada, że minimum środków, potrafi dać maksimum efektu. Za całą "orkiestrę" w przedstawieniu posłużyły bowiem jedynie dwa akordeony, na których grali Jacek Berg i sam kompozytor. Muzykom wspaniale udało się oddać klimat przywołujący na myśl XIX-wieczną Rosję. Do tego garść różnorodnych piosenek z tekstami Rafała Dziwisza. Trudno jednak byłoby którąkolwiek wytypować na musicalowy hit. Można ich za to posłuchać na płycie, która ukazała się już w dniu premiery spektaklu.

Przejdźmy teraz do minusów, naprawdę niewielu. Adaptacja sceniczna tak obszernego dzieła literackiego wymagała pewnych skrótów. Niestety "Idiota" Kościelniaka trochę na tym stracił. Całość sprawia wrażenie pojedynczych scen niekiedy luźno ze sobą powiązanych. Brakuje tu jakiejś wyraźnej spójności i płynności. Kolejny zarzut to nierówne tempo - przedstawienie mniej więcej w połowie zaczyna lekko nużyć, a niektóre sceny zupełnie niepotrzebnie zostały rozwleczone (np. prezentacja kobiet rodziny Jepaczyna). Niespecjalnie pozostaje w pamięci finał spektaklu. I ostatni minus - czy jako odniesienie do naszych czasów zawsze musi pojawić się telefon komórkowy i wulgarne słownictwo?

Tych kilka mankamentów nie zmienia jednak ogólnego - bardzo pozytywnego - wrażenia. Współczesny entourage wcale nie odebrał dziełu rosyjskiego mistrza całego piękna. To nic, że ze sceny leciały wyrazy na "k...", "ch..." i "p...". Nic, że aktorzy byli w dżinsach, bojówkach, bieliźnie czy nawet nago. I nic wreszcie, że scenografię (na pierwszy rzut oka bardzo ubogą) stanowiła jedynie czerwona lodówka. Prawda o człowieku zawarta w "Idiocie" jest po prostu uniwersalna, a odczytana w kontekście XXI wieku nabiera jakiegoś głębszego znaczenia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji