Artykuły

Literatura dla ucha czyli wielka kariera audiobooka

"Wojna polsko-ruska", "Lubiewo", "Jadąc do Babadag", "Zły", "Lalka", "Potop". To tylko niektóre przeboje polskiego rynku audiobooków, który rozwija się szybciej niż tradycyjna branża księgarska - pisze Cezary Polak we współpracy z Ewą Antoniak w Dzienniku Gazecie Prawnej.

Właśnie na rynku pojawiła się superprodukcja - adaptacja "Narrenturm" Andrzeja Sapkowskiego, w której nagraniu uczestniczyło blisko 200 aktorów i sztab specjalistów od realizacji dźwięku. Wszystko wskazuje na to, że Polacy pokochali książki, których... nie trzeba czytać.

W upowszechnieniu książek do słuchania pomógł rozwój techniki. Dzięki wzrostowi popularności formatu mp3 znacznie zmalały koszty produkcji, które pozwoliły na obniżkę cen audiobooków. Nie bez znaczenia jest też fakt, że za nagrywanie lektur wzorem gwiazd Hollywood (w tym Brada Pitta, który czytał m.in. powieści Cormacka McCarth'ego) wzięli się wybitni polscy aktorzy. Dzięki temu zamiast bezczynnie stać w korkach i wygrażać cwaniakom, którzy blokują buspas, możemy koić nerwy statecznym głosem Jana Englerta, który szepcze nam do ucha "Ojca chrzestnego". W Stanach Zjednoczonych wartość rynku mówionych książek ocenia się na miliard dolarów, a w Polsce na 10 milionów złotych. W Europie największymi fanami audiobooków są Niemcy, gdzie działa 500 wydawnictw.

Dresiarz z castingu

Na razie w branży powieści do słuchania nie zarabia się kokosów. Ale niektórym udaje się z tego żyć całkiem nieźle. Stawki aktorskie za nagranie wynoszą od 2 do nawet 50 tysięcy złotych. Oczywiście na lukratywne kontrakty mogą liczyć gwiazdy. Nazwisko znanego aktora jest magnesem kupujących CD lub mp3 i zapewnia większe zyski dla wydawcy. Reszta może liczyć na stawki nie większe niż 5 tysięcy. Honorarium zależy też od objętości książki oraz długości nagrania. Za pracę nad opasłym tomem Jacka Dukają lektor zarobi więcej niż za lekturę krótkiego "Gnoju" Wojciecha Kuczoka. Inaczej ma się sprawa ze słuchowiskami, do realizacji których zatrudniany jest profesjonalny reżyser. Tak było w przypadku "Narrenturm". Nad nagraniami i pracą aktorów czuwał Janusz Kukuła, współtwórca sukcesów Teatru Polskiego Radia. Muzykę skomponował Adam Skorupa, zaś w obsadzie pojawili się: Marian Opania, Adam Ferency, Krzysztof Wakuliński, Krzysztof Gosztyla, Mariusz Benoit czy Lesław Żurek.

Stworzenie dobrego audiobooka nie jest łatwe. Kluczowy jest dobór obsady, bo nie każdy aktor potrafi dobrze czytać. - Reżyserowałem nagranie powieści z kanonu lektur szkolnych, do którego zaangażowano wybitnego aktora teatralnego. Niestety, okazało się, że ten człowiek nie potrafił odnaleźć się bez publiczności, zachowywał się, jakby występował na scenie. Nikt nie zdobył się na to, żeby mu zwrócić uwagę - mówi "Max", realizator dźwięku w Polskim Radiu, który dorabia w kilku wydawnictwach audio.

W nagraniu "Narrenturm" Andrzeja Sapkowskiego wzięło udział prawie 200 aktorów

Zdarza się, że lektorzy audiobooków wyłaniani są na castingach. W taki sposób angaż do czytania "Wojny polsko-ruskiej" dostał Grzegorz Przybył. Mało znany aktor Teatru Śląskiego w Katowicach pokonał dziewięciu konkurentów. O wyborze zadecydowała opinia Doroty Masłowskiej, która przesłuchiwała kandydatów. - To jeden z najlepiej sprzedających się audiobooków w naszym katalogu - przyznaje Tomasz Witkowski, wydawca i szef portalu Audiobook.pl, gdzie można również znaleźć informację, jak nagrać audiobook we własnym domu. Tylko w ciągu pierwszego miesiąca sprzedaży rozeszło się tysiąc sztuk "Wojny...". W kontekście nakładów innych tytułów, które na przestrzeni roku osiągają około 3 tysięcy egzemplarzy, to wynik bardzo dobry.

Stawki za udział w takich superprodukcjach są większe. Wysokość gaż to tajemnica, ale nieoficjalnie w branży mówi się, że dobry reżyser lub realizator może zarobić 30 tysięcy złotych. Opinie aktorów o pracy przy nagrywaniu audiobooków są podzielone. Krzysztof Globisz: - To takie udźwiękowienie czy też uusznienie moich możliwości interpretacyjnych. - To zadanie aktorskie jak każde inne. Po prostu ma się zagrać rolę, którą trzeba przystosować do techniki zarejestrowania - dopowiada Krzysztof Kolberger. Różnie też przebiega praca w studiu. Michał Witkowski nad dźwiękową wersją swojej ostatniej powieści "Margot" pracował przez miesiąc. -Samo nagranie trwało osiem dni. Było fajnie. Nie musiałem potem zbyt dużo poprawiać - twierdzi.

Matka Joanna z telefonem

Odmienne doświadczenia miał Jacek Dehnel. - Nagrywanie to ciężka praca, zwłaszcza dla kogoś, kto nie jest aktorem, nie ma strun głosowych jak postronki. To wyczerpujące, ale pije się mleko z miodem, łyka witaminy. Jakoś można te parę dni przeżyć - dodaje. W studiu robił też drobne korekty w tekście. - Wersja czytana trochę się różni od pisanej, ale naprawdę nieznacznie - powiedział.

Do niewielkiej modyfikacji tekstu pod wpływem pracy nad audiobookiem przyznaje się też Michał Witkowski. - Podczas ostatniego czytania "Margot" robiłem ostateczną redakcję utworu. Zdarza się, że dodaję wtedy coś nowego. Poza tym kiedy czytam, mogę sprawdzić, czy to, co napisałem, brzmi naturalnie, czy ktoś tak by powiedział, czy nie - wyjaśnia i deklaruje się jako zwolennik brudnych nagrań, czyli takich, które przemycają coś z atmosfery miejsca albo nastroju lektora.

Podobnego zdania jest Wisława Szymborska. Na wydanej przez oficynę a5 i radiową "Trójkę" płycie "Dwukropek" między interpretacjami wierszy, które czyta noblistka, słychać jej komentarze. "O rany, zbliżamy się do końca" - cieszy się poetka. A w innym miejscu strofuje realizatorów: "Dążycie do absolutnej doskonałości, a ja wolałabym taką niedoskonałość, że się przewraca kartkę... Trochę jakichś maleńkich szelestów, pomruków. Życie powinno trochę szemrać, szeleścić...".

Kwestia czystości dźwięku dzieli odbiorców. Z wpisów na forach internetowych wynika, że część słuchaczy zgadza się z Szymborską. Są też tacy, którzy lubują się w kolekcjonowaniu audiobooków z błędami. Do takich białych kruków należy na przykład wydana przez RTW Iwaszkiewiczowska "Matka Joanna od Aniołów", na której oprócz głosu Wiktora Zborowskiego zarejestrował się także dzwonek jego telefonu. Są też słuchacze, dla których specjalnie produkuje się dźwiękowe błędy. Mowa o osobach niewidomych. - Mlaskania, odgłosy chodzenia, skrzypienie podłogi, szelest kartek, kaszel sprawiają wrażenie, jakby ktoś zwracał się bezpośrednio do nich. Mają poczucie obcowania z człowiekiem, a nie z odtwarzaczem CD - mówi Max.

Prozaik Michał Witkowski (nagrał m.in. swoje powieści "Lubiewo" i "Margot") traktuje audiobooki jako osobne medium, równoprawną z papierowymi książkami część swojej twórczości. - To nie jest płyta do puszczenia sobie w samochodzie. Przedstawiam w nim moją interpretację utworu. Nie mogą się doczekać momentu, kiedy audiobooki będą miały poważne recenzje, jak na przykład spektakle teatralne - dodaje. Do nowego medium przekonał się także prozaik Jacek Dehnel, choć zastrzega, że nie można stawiać znaku równości między tradycyjną, papierową książką a audiobookiem. - Najważniejszy jest tekst. Pisarz pracuje nad tekstem i to tekst wreszcie jest nominowany do nagród literackich, recenzowany, dyskutowany. Nie wydaje mi się, żeby jakaś książka ukazała się kiedykolwiek jako audiobook z pominięciem wydania papierowego - dodaje.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji