Artykuły

Dwa teatry o Berlinie

INFORMACJA prasowa o bandytach, którzy 18 marca br. zabili dwóch spokojnych Przechodniów w Żyrardowie, poruszyła opinię społeczną. Ale potworność wydarzenia głębiej uświadomił nam reportaż Stefana Kozickiego "Mocni". Beznamiętna opowieść 20-letniego nożownika relacjonującego szczegółowo kolejne etapy zbrodni bez cienia jakiegoś wewnętrznego przeżycia, bez śladu żalu, rozpaczy, była czymś przerażającym. Podobnie jak nie mieszczące się w najbardziej pesymistycznych pojęciach o naturze ludzkiej wyznania współuczestników zabójstwa. Był to drugi w ciągu roku reportaż kończący się wyrokiem śmierci - poprzedni z czerwca ub. r. dotyczył Podobnego wypadku pod Kielcami.

Szkoda, że znikł z TV program "Bez apelacji". Był na pewno potrzebny, choćby jako małe forum, na którym znajdowały wyraz opinie różnych środowisk na temat norm prawnych i ich przydatności w zmieniających się ciągle warunkach społecznych- Sobotni reportaż wyzwolił znów szeroką dyskusję nad przydatnością kary śmierci - mogłaby to być dla TV sposobność do przedstawienia programu "na zamówienie", tj. programu, jakiego już dawno nie było. Przydałoby się również wznowić "Trust mózgów" - może na początek właśnie prawniczych?

Reportaż Mirosława Azembskiego "Nasi nad Lemanem" był, trochę zmarnowanym ciekawym tematem i to przez autora, a nie jego rozmówców. Miało się wrażenie, że każdy z nich (poza Stefanem Kudelskim, konstruktorem najlepszych na świecie magnetofonów), miałoby do opowiedzenia wiele ciekłych rzeczy, gdyby go inaczej pytano: mniej stereotypowo, mniej według schematu "rodacy za granicą", bo jest taki schemat w TV.

W ogóle sztuka zadawania pytań jest trudna i niewielu opanowało ją tak jak Irena Dziedzic. Ostatnie "Tele-Echo" poświęcone było Dniom Oświaty. Książki i Prasy. Naszą sympatię zdobył młody dziennikarz Edmund Żurek z "Chłopskiej Drogi", pełen zapału, uparty i bezkompromisowy wyznawca reportażu, najszlachetniejszej, jego zdaniem, formy dziennikarskiej.

Zgrabny filmik o dolnośląskiej prasie "Journaliści" zamieściły "Rozmaitości" w piątkowym wydaniu, ciekawym (nie tylko dlatego że mój redaktor naczelny był na ekranie przez prawie 15 sekund) i zrobionym żwawo.

Dolny Śląsk reprezentowany był aż przez troje uczestników "Wielkiej Gry". Trzymajmy palce i młode rodzeństwo ze Świdnicy, które mimochodem dało malutką lekcję ojczystej geografii autorom pytań w kopertach i na sekundę zbiło z tropu mistrza Serafinowicza. Bez precedensu.

Redakcja programów kulturalnych powtórzyła na ogólne życzenie portret Sienkiewicza słusznie niedawno nagrodzony, a z Krakowa oglądaliśmy kandydata do najbliższej nagrody - świetny film pt. "Passacaglia na Kaplicę Zygmuntowską", wspólne dzieło Zbigniewa Bochenka (współautor scenariusza, reżyser), Janusza Ballenstedta (scenariusz) i Krzysztofa Pendereckiego (muzyka). Projekcję poprzedziły (bardzo dobry pomysł!) rozmowy z autorami wyjaśniające genezę filmu i niektórych założeń realizatorskich, np. ograniczonego do minimum komentarza.

Dwa przedstawienia Teatru TV w ub. tygodniu miały wspólne miejsce i czas akcji: Berlin w końcu kwietnia i na początku maja 1145 r. I na tym kończą się podobieństwa obu spektakli. "Jutro Berlin", widowisko historyczne Władysława Orłowskiego zdobyło przed dwoma laty I nagrodę MON i gdyby było porządnie zagrane i reżyserowane (Zbigniew Zbrojewski) miałoby zapewne wiele momentów autentyczni dramatycznych, które ocalały właściwie tylko w scenach wspomnień głównego bohatera, pułkownika Kostrzyca. Postać tę kreował dobry i lubiany katowicki aktor Tadeusz Kalinowski, ale nie była to rola tej miary, która usprawiedliwiałaby formę zapisu obsady sztuki: "w roli głównej", po czym reszta wykonawców. Po co to?

"Ostatnia stacja" Remarque'a miała premierę w Berlinie zachodnim w 1956 r. i jest jedynym utworem dramatycznym słynnego powieściopisarza, napisanym zresztą niejako na marginesie scenariusza do filmu o ostatnich dniach Hitlera pt. "Ostatni akt". Bardzo prawdziwe postacie sztuki znalazły idealnych wykonawców w Mirosławie Dubrawskiej (Anna), Gustawie Holoubku (Ross), Gustawie Lutkiewiczu (Schmidt) i in. Popisem aktorstwa była również epizodyczna rola Czesława Roszkowskiego (Koch). Reżyser Hüpner bardzo oszczędnie szafował sposobami podkreślającymi grozę sytuacji. Jego SS-mani nie bili nie kopali, a atmosfera terroru gestapo szalejącego w oblężonym Berlinie oddana była z precyzją i rosnącym stale napięciem.

Konrad Gruda i Czesław Sandelewski przygotowali interesujący program "O sztuce przegrywania" Mowa w nim była o psychice zawodników w chwilach triumfów i załamań, a także o kibicach bezwiednie pogłębiających te groźne czasem upadki ducha pokonanych na bieżni czy ringu.

Zabawny (przeważnie) program Macieja Zembatego był trochę inny od zwykłych wieczorów rozrywkowych i już to samo wystarczyło, by zwrócił uwagę. Było w nim kilka dobrych piosenek czasem straconych przez wykonawców: K. Litwina i Ali-Babki, ale ogólnie do i słuchania.

Natomiast o wiele za wcześnie pokazano laureata III nagrody na Ogólnopolskim Przeglądzie Zespołów Estradowych, kabaret Nietoperz z Radomska. Wszystko rejestrujące, bezpardonowe oka kamery nie znosi amatorszczyzny nawet w występach amatorskich. Trudno.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji