Artykuły

Wokół "Ryszarda II" w Teatrze Narodowym

Krytyka teatralna, filmowa, literacka w Polsce to najsłabsza cześć życia kulturalnego. W gazetach recenzje są całkowicie arbitralne, zależne od humoru recenzenta i jego uwikłania środowiskowego, to są rzeczy nieprzejrzyste dla ludzi z zewnątrz - pisze czytelnik Zeszytów Literackich po przeczytaniu recenzji z "Ryszarda II" w Teatrze Narodowym.

Moi Drodzy, piszę w pierwszym porywie. Ukazały się już recenzje z przedstawienia Ryszarda II [na zdjęciu scena z przedstawienia] (reż. Andrzej Seweryn, współpraca artystyczna Anna Smolar). Wczoraj dwie w "Rzeczpospolitej" (edycji tylko warszawskiej), pozytywna i negatywna, dziś Romana Pawłowskiego w "GW", krytyczna (każde zdanie od: nie potrafił, nie umiał, zamiast... - niestety...). Najbardziej krytykowane jest aktorstwu, ale nawet scena nie znalazła uznania (zamiast szekspirowskiej, operowa). Jest mi przykro ze względu na Andrzeja Seweryna i młodziutką Annę Smolar. Krytyka teatralna, filmowa, literacka w Polsce to najsłabsza cześć życia kulturalnego. W gazetach recenzje są całkowicie arbitralne, zależne od humoru recenzenta i jego uwikłania środowiskowego, to są rzeczy nieprzejrzyste dla ludzi z zewnątrz. Anna Smolar musi zaufać sobie i swojej ocenie. Myślę, ze to było dla niej bardzo ważne doświadczenie, zetknęła się z wielkim teatrem i poznała go od dobrej strony: Teraz poznaje jego stronę najsłabszą - związek z krytyką oraz granice tej zależności. To najtrudniejsze dla każdego artysty, bo są szczególnie wrażliwi na ciosy, bezinteresowną złość, cudzą arogancje i brak subtelności artystycznej. Widziałam tylko próbę generalna, ale to dało mi poczucie wielkości przedstawienia. Sceny jarmarczne (...) mieszczą się w teatrze szekspirowskim. Nie zwrócono uwagi na wspaniałe aspekty tego przedstawienia: scenografię, światło, machinę teatralną, niezwykle precyzyjną i sugestywną, szekspirowskie sceny mistrzowskiego pojedynku w więzieniu, a przede wszystkim napięcie, chwytające widza za gardło, podczas konfrontacji bohaterów na wielkich schodach, trwające od początku przedstawienia niemal przez cały I akt. (Recenzenci nawet nie wiedzą, do czego są aluzją te wielkie schody - Historii i jej mechanizmów, przecież, nie operetki). Mówi się wyolbrzymiając, o złych cechach przedstawienia: aktorstwo (a przecież Żebrowski to świetny uczeń Seweryna), wybór scen dramatycznych (brak sceny debaty parlamentu, a może i komisji śledczej?). Nic nie usprawiedliwia jednostronności podejścia krytyków i ich krańcowego negatywizmu. Pawłowski napisał swoją recenzję siekierą. Ściskam czule Annę Smolar. Niech nie ulega tym złym duchom i wytrwa przy swoim zdaniu. To jest najważniejsze. Seweryn zapewne wie co myśleć, ale przypuszczam, że i dla niego jest to kubeł zimnej wody. Jestem im wdzięczna za to, że z takim rozmachem zrobili tak świetną i szlachetną rzecz.

Warszawa, 19 X 2004.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji