Mózg jednego aktora
"To nie jest kraj dla wielkich ludzi" w reż. Michała Walczaka z Teatru Montownia z Warszawy na VIII Festiwalu Prapremier w Bydgoszczy. Pisze Katarzyna Oleksy w Expressie Bydgoskim.
Rafał Rutkowski z Teatru Montownia zabawny był jedynie wtedy, kiedy nie wykonywał skeczy.
- Godzina perwersyjnej, niepoprawnej politycznie rozrywki -zapowiadali show Rafała Rutkowskiego"To nie jest kraj dla wielkich łudzi" twórcy.
Albo niewinnie sobie z nas zadrwili, albo pomyliłam spektakle.
W czwartek wieczorem w klubie "Mózg" widzowie Festiwalu Prapremier zobaczyli "one man show", czyli przedstawienie wykonane przez jednego aktora - "To nie jest kraj dla wielkich ludzi". Na scenie wystąpił Rafał Rutkowski, aktor Teatru Montownia z Warszawy.
- Wcielając się w kolejne typowo polskie postaci, poprowadzi widza przez labirynt masek, potworów i świętych polskich. Artyści, kaznodzieje, kabotyni. Polskie monstra. Wirtuozeria aktorska i zjadliwość tekstów. Dla ludzi o mocnych nerwach - czytamy w materiałach promocyjnych.
Zaczęło się niewinnie. Widzowie zasiadają na widowni, aktor już czeka, zaznacza jednak, że gwiazda dopiero przyjedzie. Zagaduje. Zapowiada się ciekawie. - Siadajcie, to jest w dobrym tonie spóźnić się na spektakl - rzuca do tych, którzy przyszli po czasie. Przygaszone światło. Zaczynamy. Na pierwszy ogień idzie ksiądz - komża podarta, narzucona niechlujnie. Udziela młodym ślubu, nie szczędząc ordynarnych uwag. Śmiech, brawa. Potem przychodzi czas na ciężarną (blondynkę, rzecz jasna), przedszkolankę z przedszkola dla zdolnych (i bogatych!) dzieci, żołnierza przeprowadzającego test na gejów wśród kandydatów do armii i kogoś tam jeszcze - nie pamiętam, bo wyłączyłam się w połowie.
Wybór klubu jako przestrzeni był dobrym rozwiązaniem - nie miałabym nic przeciwko temu, gdyby tego typu kabaret jednego aktora na stale wpisał się do klubowej rzeczywistości - koniec tygodnia, bywalcy, którym towarzyszy wykonujący swoje nienarzucające się show Rafał Rutkowski (Teatr Montownia z Warszawy) na prapremierach jest po raz trzeci. Tym razem z show "To nie jest kraj dla wielkich ludzi"
aktor. Od występu festiwalowego oczekuję jednak czegoś więcej niż skeczy, sprawiających wrażenie jakby napisane zostały na zamówienie - wymuszone, sklejane na siłę. Zwłaszcza gdy dwa lata temu
na prapremierach widziało się "one man show" Bartosza Porczyka z Teatru Polskiego we Wrocławiu zatytułowane "Smycz". To było prawdziwe show! W czwartek był jedynie one man.