Artykuły

Teatr Rzeczypospolitej

Czy dzień 20 października 1983 stanie się datą historyczną - ale tak naprawdę historyczną! - w dziejach teatru w Polsce? Datą, równą dacie otwarcia teatru w Warszawie, czy w Krakowie, czy w Poznaniu, równej datom ważnych i najważniejszych premier? Tego jeszcze nikt nie wie, i wiedzieć nie może, chociaż obecni w sali Teatru Dramatycznego w Pałacu Kultury i Nauki w dniu inauguracji Teatru Rzeczypospolitej mieli na pewno świadomość, że uczestniczyli w chwili dla teatru naszego bardzo ważnej, w uwieńczeniu sukcesem wysiłku najlepszych ludzi dobrej woli, podjętym w okresie nie tylko dla teatru, ale również i dla teatru trudnym, pogmatwanym, a w pewnej określonej mierze decydującym o przyszłości.

Kronikarze, historycy teatru zestawią, omówią dokładnie okoliczności, w jakich rodził się Teatr Rzeczypospolitej, z czyjej inicjatywy powstał, i jakie kto miał zasługi w wypełnianiu tej inicjatywy życiem, a jak, kto i dlaczego stawiał na drodze przeszkody, zasieki, piętrzył trudności ponad ich naturalny wymiar. To nie jest w tej chwili ważne. Ważne jest, że znalazł się człowiek, który podjął się projekty, rozwiane, często niezborne, wyolbrzymione, choć o racjonalnym jądrze, przetworzyć w czyn, włączyć w ramy naszej rzeczywistości. Teatr Rzeczypospolitej - mimo wszelkich sprzeciwów i oporów - stał się faktem, istnieje, podjął normalną działalność.

Ale czy sam fakt jego powstania stworzył przesłanki do uznania go za teatr ważny, mogący i mający wiele zdziałać dla teatralnego życia całej Rzeczypospolitej, czy kryje w sobie moce, zdolne przerwać obecny marazm, obecne kryzysy? Teatr Rzeczypospolitej został pomyślany jako gigantyczna centralizująca instytucja. To było na pewno mierzenie sił na zamiary, może zresztą chybione i niewczesne. Ale sprowadzony do wymiarów realnych, tworzony jako teatr koordynujący i zarazem inspirujący, a w żadnym wypadku nie konkurencyjny w stosunku do innych teatrów, ma ogromne zadania do spełnienia, może je spełnić. Jego źródła widzę zresztą w najlepszej teatralnej inicjatywie ostatniego dwudziestolecia, w powstaniu i działalności Warszawskich Spotkań Teatralnych, których roli dla inspiracji i bodźców w naszym teatrze trudno przecenić. Ale Warszawskie Spotkania Teatralne pomału zużywały swe "moce przerobowe", aż im podciął skrzydła, wytrącił grunt spod nóg gorzki rok 1981. Jeszcze z początkiem tego roku doszły do skutku XVI WST, ale już je owiewała melancholia zmierzchu.

Czy Teatr Rzeczypospolitej spełni marzenia, nadzieje, a przede wszystkim konkretne oczekiwania trzeźwej kalkulacji? Któż w tej chwili może przesądzać. Zapewne wiele zależy od sprawności organizacyjnej i jasności myślenia kierownictwa tego teatru, może ono uprawomocnić dumną nazwę, może też ujawnić różne czające się na razie po kątach słabości, rozbić się wreszcie o mury inflacyjnego okresu w teatrach tak samo Warszawy jak terenu. Okres jest trudny. Teatr Rzeczypospolitej może pomóc, ułatwić, pobudzić, ale sam nie stworzy ani nowej świątyni, ani nowego laboratorium. Dejmkowie, Kantorowie, Jaroccy i cała plejada ich młodszych, twórczych, gniewnych następców musi wyrastać z własnego podglebia. Teatr Rzeczypospolitej może dopiero być ich hełmem, może tarczą. Trzeba tu współdziałania, współpracy, współzgody.

Trudności, barykady, wiemy, jak ich było wiele na drodze od pomysłu do jego obleczenia w ciało. Wielu było sceptyków, mało przekonanych. Przekonanych przybywa, ale czy myślicie, że sceptyków ubywa? Tyle że na teraz zniżyli głos do szeptu.

A tymczasem Teatr wystartował, zaczął znakomicie, z tym niezawodnym wyczuciem chwili i jej potrzeb, które cechowało już dawniej obecnego dyrektora. Nie można było lepiej. Teatr sięgnął po najświetniejsze przedstawienie, jakim mógł teatr polski w ostatnim okresie się poszczycić i pokazał je w sposób godny najwyższego uznania: "Wyzwolenie" Wyspiańskiego w reżyserii Konrada Swinarskiego. Na to przedstawienie złożył się geniusz sceniczny dwu ludzi, których myśli zaprzątał nie tylko Teatr Ogromny, teatr najwyższych wzlotów artystycznych, ale i teatr w służbie narodu i państwa. Gdy Wyspiański pisał "Wyzwolenie" państwa polskiego nie było na mapie i jego wskrzeszenie zdawało się być mrzonką spadkobierców romantyzmu. Wyspiański wołał z poradlonych ulic austriackiej twierdzy nad Wisłą o państwo polskie normalne, takie jak inne, antyromantyczne, bez utopii, za to rzeczywiście istniejące. Potępienie romantycznej drogi do grobowych lochów ukazał w swoim przedstawieniu (stworzonym w roku 1974) Swinarski, największy po odejściu Leona Schillera reżyser sceny polskiej, twórca europejski, a jednocześnie cudowny rezonator spraw, uczuć, serc i rozumów polskich. W "Wyzwoleniu" Swinarskiego jest obecny Wyspiański, choć klęskę ponosi nie tylko Geniusz, ale i Konrad. "Wyzwolenie" ukazuje upiory życia polskiego, jest to dzieło nawet w swoich jakby realistycznych scenach i fragmentach hermetyczne, pełne symboli i nie jasnych odniesień. A jednocześnie w jakiś nadrealistyczny sposób wróżebne i mówiące, że wyzwolenie jest coraz mniej odległe. Portret trumienny z oślepionym Konradem, a zarazem zmartwychwstanie.

I jeszcze jedno. Współczesne omdlewanie teatru polskiego, znane przyczyny i znane skutki trzęsienia ziemi, nie było cechą polskiego teatru za życia Swinarskiego. Mógł on w krakowskim Starym Teatrze stworzyć widowisko nie tylko przenikliwe, zwrócone w naszą współczesność, mógł swojej wizji nadać również doskonały kształt aktorski, pracował w zespole, zdolnym do udźwignięcia najtrudniejszych zadań. Teatr Rzeczypospolitej na swej inauguracji przedstawił nie tylko dzieło najwyższej miary dramatycznej i reżyserskiej, ale też doskonałej pracy zespołu.

Teatr Rzeczypospolitej rozpoczął swój żywot. Przed nim mgły, przed nim gęste opary, przez które może się jednak przebić słońce. Tego mu życzę: siły przebicia w dobrej sprawie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji