Artykuły

Uśmiech Bułhakowa

AFISZ jest zwodniczy. Mówi mianowicie, że teatr grać będzie sztukę Bułhakowa. Tymczasem gra sztukę Pawła Dangela, tyle, że napisaną na motywach powieści i dramatów autora "Mistrza i Małgorzaty". Czy to znaczy, że afisz kłamie? Nic podobnego. Dangel nie sprzeniewierzył się Bułhakowowi, układając swoją wycinankę z jego tekstów. Nie dlatego, żeby nie uronił słowa tu czy tam, nie skreślił, nie retuszował. Ale dlatego, że z nieprawdopodobnym znawstwem, intuicją (a może z obu tych powodów) przywołał sens i klimaty zapisane w bułhakowskim dziele. Jakie? Wesołość i śmiech rodem z tragikomedii, dramatyczne żarty, żartobliwe dramaty, i pełne radości mistyfikacje i pełne wiary przekonanie o względności wszystkiego i o potrzebie zdrowego rozsądku.

To wszystko znajdziemy w "Uśmiechu wilka". Jesteśmy oto w teatrze (tak więc teatr w teatrze, w nim znowu teatr - zabieg stary jak świat). Magiczna kurtyna od strony kulis wygląda zupełnie inaczej: wspaniali artyści okazać się mogą typami śmiesznymi, małymi, plugawymi. Zaraz zaraz to przecież aura "Powieści teatralnej" Bułhakowa, tragikomiczny obraz MCHAT-u, teatru, z którym był połączony "niczym żuk przykuty szpilką do korka". Tam jego "Dni Turbinów" odpowiedzialny "gławrepertkom" skreślił jednym ruchem, ale Bułhakow skreślić ani przerobić niczego nie chciał. A potem jednak sztukę grano, potem znów zdejmowano pod zarzutem najcięższym: "bułhakowszczyzny". Życie pisało swoją tragikomedię...

Teraz - jako się rzekło - Dangel napisał swoją. Dokładnie taką. Jest i autor, jest tetralna rozpaskudzona czeladka, jest odpowiedzialna za repertuar osoba, która odrzuca tekst najbliższej premiery. Jest na przemian śmieszno i straszno, ale nie na tyle, by wykluczyć happy end. Ten musi się zdarzyć, bo jesteśmy w Variete. Pomiędzy tymi, opowiedzianymi naprędce, wydarzeniami, dzieją się jeszcze rzeczy z dziwnych najoczywistsze (w teatrze możliwe, bo tu możliwe jest wszystko) - fakir łyka ogień, Molier. prawi o Świętoszku. Teatr z teatrem, o teatrze...

Sceniczny żart? Tik. Wariacje na temat Bułhakowa? Oczywiście. Kabaretowe odbicie świątyni sztuki? No chyba. Tym wszystkim jednocześnie jest ten świetny spektakl.

Dangel potrafił udowodnić nie tylko, że umie czytać, dowiódł, że potrafi to jeszcze zobaczyć. To prawda, miał sprzymierzeń.

Rzecz musiała być stylowo nienaganna. I jest. Żadnych nut farsowych, żadnego mistycyzmu z drugiej strony. Czysty uśmiech Bułhakowa. Na twarzy lipowskiej, Renaty Domagały, Nehrebeckiego, a nade wszystko wybornej roli dyrektorowej Anny Ciepielewskiej i Józefa Onyszkiewicza jako dyrektora o nieposkromionym temperamencie. Arcyzabawne są popisy "artystów Variete" - duetu Zykun - Dukay, tancerek Nyckowska - Grusznic i Krzysztofa Lufta po prestidigatartorskim przeszkoleniu.

No i jeszcze jedno miejsce. Starówka, kilka schodów w dół (wejście od Zapiecka!) i w Piwnicy Wandy Warskiej na odległość ręki spotykają się aktor i widz. Nareszcie wolni, wypuszczeni z szarych mieszczańskich teatralnych sal, z których Bułhakow, dziś już nie przepędzany, niechybnie uciekłby sam.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji