Artykuły

Kolacja niezbyt wykwintna

TEATR Współczesny w Warszawie dał polską prapremierę komedii niemieckiego pisarza i publicysty Paula Barza pt: (pod tytułem nadanym tej sztuce przez bardzo dobrego jej tłumacza Jacka S. Burasa) - "Kolacja na cztery ręce". Słuchając tekstu - do oglądania niestety niewiele mamy - czuje się, że Barz jest publicystą i to zapewne wziętym publicystą. Trafnie podpatrzone, drobne realia psychologiczne oddane są przy pomocy dowcipnych, dość wartkich dialogów. W sztuce humoru dużo, nie zmienia to jednak faktu, że jest ona statyczna. Tak jak ją napisał Paul Barz i tak, z pietyzmem dla form statycznych poprowadził ją na scenie Maciej Englert.

Rzadko zdarza się, by gust reżysera czuło się równie wyraźnie, jak w przypadku warszawskiej "Kolacji na cztery ręce". W sztuce występują zaledwie trzy osoby Haendel, Bach i J.K. Schmidt - totumfacki Heandla. Role te powierzono: Czesławowi Wołłejce, Mariuszowi Dmochowskiemu oraz Henrykowi Borowskiemu. Są to znani aktorzy i wiele osób doskonale pamięta styl ich gry. Dziwne celebrowanie dialogów jednoznacznie wskazuje na koncepcję reżysera, a nie na chwilową manierę, np. Czesława Wołłejki. Niezależnie od braku pewnego typu wyobraźni i pomysłowości u Paula Barza reżyser i jego asystent nawet nie usiłowali pozorować akcji scenicznej. Można powiedzieć, że role zostały widzom przeczytane, a dla podniesienia temperatury wesołości Czesław Wołłejko a także Mariusz Dmochowski swoją nazbyt długą Kolację jedli w sposób nieapetyczny. Naturalistyczny.

Również scenografia nie wzbogaciła spektaklu. Jej autorka Elżbieta Pawłowska nie zaprojektowała rekwizytów usposabiających do ich "ogrywania" na scenie. Pawłowska nie potrafiła poddać się atmosferze tej, bądź co bądź, komedii. Najwyraźniej ograniczyła się do wybranych, gotowych dość przypadkowych sprzętów oraz narysowania banalnych kostiumów. .Szkoda, że i program opracowany został niedbale przez tę samą autorkę. Głównie przez zamieszczenie w nim swoich rysunków przypominających szkice wykonywane przez uczestników nudnych posiedzeń. Na pewno każdy teatr preferuje scenografię nie kosztowną. Można jednak stworzyć dekorację tanią, gdy chodzi o koszty finansowe, a jednocześnie artystycznie wartościową i ambitną. Mistrzynią scenografii niekosztownej a przy tym pięknej i świetnie współbrzmiącej z treścią sztuki była na przykład Urszula Gogólska.

Teatr Współczesny wystawił sztukę zachodniego autora, ale za granicą dałoby się wyszukać rzecz ciekawszą. Chyba liczył się z tym teatr dowożąc na wszelki wypadek widzów autokarami. Szkolna młodzież dominująca na widowni wyniesie z przedstawienia tę jednoznaczną korzyść, że na całe życie zapamięta, iż Fryderyk Haendel i Jan Sebastian Bach żyli w tych samych latach, byli nawet rówieśnikami. A na scenie warszawskiego Teatru Współczesnego zabawnie narzekali na brak uznania i sławy oraz pysznili się... posiadanym uznaniem i sławą.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji