Artykuły

Szaleństwo zwariowanych pomysłów

"Zwyczajne szaleństwa" w reż. Pawła Szkotaka w Teatrze Polskim w Poznaniu. Pisze Olgierd Błażewicz w Głosie Wielkopolskim.

Ten teatr ma swój własny profil i charakter. Gra przede wszystkim polskie i obce sztuki współczesne, odnoszące się do spraw i problemów naszych czasów. W "Lamencie" Bizi był to problem bezrobocia i samotności, w "Portugalii" Egressy'ego marzeń o lepszym życiu, gdzieś na dalekiej, a tak podobnej do naszej, węgierskiej prowincji, w "Gąsce" Kolady jest to życie ludzi prowincjonalnego teatru.

I jedną z takich właśnie sztuk są też "Zwyczajne szaleństwa" Petra Zelenki, które od soboty [15 stycznia] znajdują się na afiszu poznańskiego Teatru Polskiego w reżyserii Pawła Szkotaka. I jest to zwariowana, poszyta tak typowym dla Czechów absurdalnym humorem komedia, z autentycznymi problemami życiowymi w tle.

Na pustej scenie

Spektakl Pawła Szkotaka rozgrywa się na niemal pustej scenie. Widz ma tu przed sobą zajmującą całą niemal scenę jeden wielki ruchomy pomost w szachownicę, a po dwóch jego bokach siedzących przy nim aktorów, których światło padającej na nich punktówki wywołuje do gry. A jest też budka telefoniczna, w której to dokonują się dziwaczne erotyczne ekscesy. Punkt wyjściowy komedii jest właściwie taki sam jak u Woody Allena w "Zagraj to jeszcze raz, Sam". Głównego bohatera sztuki Piotra - Leszka Lichotę rzuca żona, to uruchamia wszystkie jego szaleństwa. Ale u Zelenki po kolei spotka to samo i jego przyjaciela, i sąsiada. Każdy z nich samotny i bezradny, próbuje sobie w jakiś całkowicie absurdalny sposób z tym poradzić.

Walor czyli dialog

Najmocniejszą stroną sztuki jest wartki, wciąż czymś zaskakujący nas dialog oraz owe wszechogarniające wszystkich szaleństwo zwariowanych pomysłów. A to sprawia, że bardzo szybko nić porozumienia zawiązuje się między sceną a widownią. A gdy we wspomnieniach byłego radiowego lektora przywołują twarze Leonida Breżniewa i Ericha Honeckera, czujemy się po prostu jak w domu. Bo owa nić porozumienia z aktorami, nie wynika tylko z naszych lekturowych zauroczeń Hrabalem czy Kunderą, którzy zdają się patronować Zelence, ale przede wszystkim tym samym naszym doświadczeniom życiowym i realiom.

W tak pojętej komedii, po wyjściu z teatru, pozostają w pamięci przede wszystkim najbardziej charakterystyczne role i postacie. Ów tłamszony przez energiczną żonę ekslektor Wojciech Kalwat, jego tak skora do udzielania rad żona - Teresa Kwiatkowska oraz tak elektryzująca wszystkich piękność - Agnieszka Dygant.

Zwraca również uwagę pomysłowa i jakże funkcjonalna scenografia Izabeli Kolki. A gdyby już koniecznie czegoś czepiać się, to chwilami zawodzi u serialowych, przywykłych do mikrofonów aktorów dykcja.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji