Artykuły

Gwiazdy? Prosimy bardzo!

Organizuje, produkuje, informuje. Kupuje, wymienia, a czasem nawet sprzedaje, imprezy artystyczne. I tak od sześćdziesięciu lat. Bo choć dzisiejsza Instytucja Kultury Estrada Śląska zmieniała nazwę, lokalizację i obszar działania, to od 1949 roku jej profil praktycznie się nie zmienił - pisze Joanna Skórczyńska w Polsce Dzienniku Zachodnim.

Estrada Śląska miała własne zespoły muzyczne, sceny teatralne i kabaretowe, a nawet gazetkę. Nie sposób natomiast zliczyć, ilu wykonawców, ile koncertów, przedstawień i spotkań pod Estradowym patronatem się odbyło. Może ktoś, kiedyś, odda się temu, niewątpliwie żmudnemu zajęciu. Nikt nie spisywał, niestety, kroniki tej instytucji, a szkoda. Na pewno znalazłaby się w niej opinia Gustawa Holoubka [na zdjęciu], który ilekroć bywał na festiwalu Interpretacje, tylekroć pytał "a gdzie są moje estradowe opiekunki, bo na obrady jury nie trafię?". Co było wyłącznie wyrazem uznania dla kompetencji (i urody) pracownic Estrady, artysta znał bowiem Teatr Śląski jak własną kieszeń; był tu przecież kiedyś dyrektorem. To opinia sprzed kilku lat. Kiedyś też tak jednak bywało. 25 lat temu Irena Santor przyznawała: "W Estradzie Śląskiej spędziłam kilka najpiękniejszych lat mojego życia zawodowego. Mogłam tu realizować programy, jakie chciałam i śpiewać to, co chciałam."

Herbatka dla tenora

Organizuje, produkuje, informuje. Kupuje, wymienia, a czasem nawet sprzedaje, imprezy artystyczne. I tak od sześćdziesięciu lat. Bo choć dzisiejsza Instytucja Kultury "Estrada Śląska" zmieniała nazwę, lokalizację i obszar działania, to od 1949 roku jej profil praktycznie się nie zmienił. Organizowanie imprez kulturalnych dla szerokiej widowni nie jest wcale zadaniem tak wdzięcznym i łatwym, jak się pozornie wydaje. Ilu odbiorców, tyle gustów. Ile gustów, tyle opinii. A z gustami i z opiniami się nie dyskutuje. Jakby jednak nie liczyć, w ostatnich latach w różnych imprezach, przygotowywanych przez Estradę Śląską, uczestniczyło około 60 tysięcy widzów i słuchaczy rocznie. Kto tę liczbę, w najlepszym słowa rozumieniu, zawyża? Z całą pewnością kilkutysięczne (jednorazowo!) widownie wielkiego przedsięwzięcia artystycznego, logistycznego zresztą też, jakim są Katowickie Spotkania Opery, Baletu i Operetki w Parku im. Tadeusza Kościuszki. Informacja dla niewtajemniczonych brzmi: to nie koncertowe składanki, to pełne spektakle, w teatralnych dekoracjach, oświetleniu i nagłośnieniu. "Aida", "Jezioro łabędzie", "Nabucco".

Fajnie to wymyślić, właściwie żadna sztuka. Ale zrealizować?! Trzeba przewieźć i zamontować kilka ton scenografii na plenerowej scenie, gdzie warunki bezpieczeństwa muszą być przestrzegane ze zdwojoną czujnością (deszcz!). Zabezpieczyć lokum dla kilkudziesięciu artystów i techników, którzy przyjechali do Katowic, na przykład, ze Lwowa; zmontować ruchomą widownię, zadbać o karetki pogotowia, a w końcu przygotować tenorowi zieloną herbatę, bo aura nie była dziś łaskawa. Że, niby nie takie imprezy przygotowuje się dziś w każdym mieście? Prawda, ale prawdą jest i to, że Estrada Śląska to raptem kilkanaście osób załogi, która znać się musi na wszystkim - od prawa po wymagania artystów.

Koncerty pod chmurką

Początki dzisiejszej Estrady Śląskiej to katowicka filia Krajowego Biura Koncertowego Artos, powstała w 1949 roku. W województwie działały już profesjonalne sceny teatralne i opera, przestrzeń dla rozrywki pozostawała natomiast kompletnie niezagospodarowana. Artos był pierwszym w powojennej Polsce zawodowym impresariatem; w 1957 roku przekształcono go w Państwowe Przedsiębiorstwo Usług Rozrywkowych, dwa lata później powstała Wojewódzka Agencja Imprez Artystycznych, a w 1979 - Estrada Śląska, wciąż jeszcze obejmująca działaniem całe województwo. Od 1994 roku jest to instytucja miejska. Ruch w interesie od początku był naprawdę ogromny. Mimo braku profesjonalnych sal, publiczność gotowa była bawić dosłownie pod każdą (byle pogodną) chmurką. Młodszym Czytelnikom przypominamy, że były to czasy bez... telewizji, życie rozrywkowe i towarzyskie toczyło się więc przede wszystkim na estradach. Hanka Bielicka wspominała z sentymentem: "Moje życie zawodowe mocno było związane z Estradą Śląską. Zaczęło się to jeszcze w latach 50., kiedy dyrektor Zimny (wtedy jeszcze nie był dyrektorem) zaproponował Teatrowi Syrena, stałe przyjazdy na Śląsk. Mogę powiedzieć, że przy mnie budowały się wielkie sale koncertowe w Tychach, Zabrzu... I ja je otwierałam!".

Po zgrzebnych początkach, gdy Polska mimo wszystko otwierała się już na świat, Estrada Śląska ściągała na Śląsk autentyczne gwiazdy - od artystów paryskiej Olimpii po NRD-owskie grupy musicalowe, od zespołów folklorystycznychpo rockowe.

Drugim, niezwykle ważnym dla kulturalnego pejzażu regionu, były produkcje własne WAIA, a potem Estrady Śląskiej. To przy tej instytucji działały: Katowicki Teatr Satyry (aż łza się w oku kręci, że nigdy nie udało się go reanimować), Teatr Młodego Widza (iluż nas się na nim wychowało), Teatrzyk Piosenki (wielki Stanisław Ptak udziału w programach nie odmawiał), Kabaret "Śruba" (literacki on ci był, ten kabaret, na poziomie), Kapela z Katowic (to po niej został bęben!), liczne wreszcie przeglądy zespołów amatorskich.

Jest takie zdjęcie, zrobione w czasie pierwszej edycji Ogólnopolskiego Festiwalu Sztuki Reżyserskiej Interpretacje, o godz. 2.00 nad ranem. Młody mężczyzna siedzi nad parą własnych, eleganckich butów, zzutych w nadziei, że nogi choć trochę odpoczną. To jeden z pracowników Estrady Śląskiej, a wszyscy, którzy znają Interpretacje zza kulis, wiedzą,jak bardzo prawdziwa to fotografia. Ten gigantyczny teatralny maraton to nie tylko wysiłek, związany z przewiezieniem i zaadaptowaniem konkursowych przedstawień na festiwalową scenę, ale i nieustanna konfrontacja pracowników Estrady Śląskiej ze stresem i wymaganiami reżyserów. A bywa groźnie - oto Krzysztof Warlikowski grozi wycofaniem swojego spektaklu z konkursu, znana aktorka traci głos i panowanie nad sobą, a juror Starowieyski, dosłownie na chwilę spuszczony z oka, gubi się gdzieś w mieście.

Wyzwania mobilizują

Z dystansu może i wygląda to żartobliwie, ale w nawale wielkich i małych spraw do natychmiastowego załatwienia bywa okupione strasznym zmęczeniem. Z drugiej strony takie wielkie artystyczne przedsięwzięcia to jednak nie tylko przeżycie dla widzów, ale dla organizatorów także. Dorota Pociask-Frącek, dyrektor Estrady Śląskiej - z wykształcenia socjolog kultury.aprzezkilkanaścielat solistka zespołu Katowice -mówi, że takie wyzwania zwyczajnie mobilizują do pracy, a o wysiłku szybko się zapomina. Estrada Śląska, która współorganizuje m.in. także Ogólnopolskie Dyktando, galę wręczenia tytułów Ambasadora Polszczyzny czy letnie koncerty promenadowe "Od Bacha do Beatlesów", równie efektywnie sprawdza się w codziennej, mało spektakularnej acz niebywale ważnej, działalności edukacyjnej. To spektakle teatralne dla najmłodszych, wakacyjne spotkania ze sztuką, zimowe imprezy mikołajkowe. Czasy się zmieniły, impresariatem zajmują się wyspecjalizowane przedsiębiorstwa, ale upowszechnianiem kultury z prawdziwego zdarzenia - nieliczne. Tym większa zasługa Estrady Śląskiej. Dziś w Teatrze Śląskim odbędzie się uroczysty koncert z okazji jubileuszu Estrady Śląskiej. Oczywiście, sama ją sobie zorganizowała. Taki ma profil działalności...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji