Artykuły

Samotność w tłumie

"Pętla" w reż. Giovanny'ego Castellanosa w Teatrze im. Jaracza w Olsztynie. Recenzja Tadeusza Szyłłejko w Gazecie Olsztyńskiej.

Premiera spektaklu "Pętla" według Marka Hłaski odbyła się w sobotę w Teatrze Jaracza w Olsztynie Marek Hłasko, gdyby żył, w przededniu olsztyńskiej premiery ukończyłby 71 lat.

Opowiadanie Hłaski adaptował na scenę i wyreżyserował Giovanny Castellanos, młody reżyser z Kolumbii, absolwent szkoły aktorskiej w Krakowie. Dramat Kuby, głównego bohatera - nałogowego alkoholika, którego dziewczyna bezskutecznie pragnie wyciągnąć z nałogu - rozgrywa się na tle rekwizytów i melodii, wskrzeszających nastrój propagandowego entuzjazmu z lat 50., wszystkich tych haseł o "socjalistycznym współzawodnictwie pracy" lub "walce z alkoholizmem".

Nowy ład?

Naiwnie radosne piosenki w rodzaju "Na prawo most, na lewo most" czy beztroskiego walczyka "Pójdę na Stare Miasto", towarzyszą delirycznemu błąkaniu się Kuby widmowymi ulicami. Fałsz, który przenika życie publiczne, znajduje swój odpowiednik w zatrutym życiu bohatera tej historii. Czasem ze zderzenia marnego losu postaci zaludniających scenę z urzędowym optymizmem budowniczych "nowego, wspaniałego świata"- zadźwięczy ton groteski, rozjaśniający na chwilę posępny nastrój spektaklu. Tu warto odnotować epizod z dozorcą (Grzegorz Gromek - Studium Aktorskie) czy prześmieszną, pół pantomimiczną scenkę Marcina Tyrlika jako pijaka Rybickiego na komisariacie milicji.

Krótko mówiąc: egzystencjalny dramat jak z Dostojewskiego, lecz rzeczywistość podszyta co nieco... Gogolem. Choć zaraz trzeba dodać, że tych odniesień do konkretnej rzeczywistości real-socjali-zmu reżyser nie nadużywa, jej elementy są dlań zaledwie przyprawami do smaku. A tragiczna historia Kuby ma dlań sens bardziej uniwersalny. Mogłaby dziać się i dzisiaj. I może niejedna taka wokół nas się rozgrywa?

Wyrwać kabel ze ściany

Poczucie samotności, bezradności i osaczenia Kuby poddającego się nałogowi nie bierze się przecież stąd, że żyje on na pustyni. Otacza go tłum ludzi. Tyle że ludzi wścibskich, egoistycznych, z którymi nie znajduje porozumienia po trzeźwemu. Dlatego od pierwszej sceny głównym rekwizytem w spektaklu jest telefon, dzwoniący natrętnie raz za razem, zwyczajem tamtych lat podłączony kablem na stałe. Dzwonią znajomi bliżsi i dalsi, rozplotkowani, ciekawscy, pouczający, mora-lizujący, strofujący. I nawet miłość dziewczyny odczuwa Kuba jako zbyt opiekuńcze zagrożenie. Toteż do rangi symbolu pożegnania ze światem urasta tutaj - podobnie jak w znanym filmie Wojciecha Hasa z roku 1958 - wyrwanie siłą tego kabla ze ściany.

Główny ciężar spektaklu spoczywa na barkach grającego Kubę Artura Steranki, który nie schodzi ze sceny. Warto odnotować role: dawnej znajomej Kuby (Urszula Rodziewicz), Władka, byłego saksofonisty spotkanego w Barze "Pod Orłem" (Jarosław Borodziuk), czy wreszcie pojawiającej się w finale Krystyny, dziewczyny Kuby, którą zagrała z godnym uznania powściągliwym umiarem Agnieszka Grzybowska, nowa aktorka w zespole olsztyńskiego teatru.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji