Artykuły

Syzyfowa praca

"Rzecz o mi­łości, " obowiąz­ku, haraczu monotonii spła­canym ładowi życia, a także o wolności, do której tęskni się tak długo i zewsząd, jak długo człowiek nie odkryje źródła wolności w sobie samym, którym jest - jak to wynika z książki - tworze­nie, odkrycie, akt twórczy. Stwarzając - cokolwiek by to było - odnajduje się w sobie jeszcze jedno własne ja, które godzi człowieka z nim samym, skłania ku in­nym, żeby jeśli nie dziś, to jutro powiedzieć komuś o wszy­stkim...".

Tymi słowy, Inka Dowlasz - reżyserka i autorka adaptacji "Kobiety z wydm" wg powieści japońskiego pisarza Abe Kobo, anonsuje najnow­sze, przedstawienie na Małej Scenie Starego Teatru. Nad piwnicą przy Sławkowskiej od początku sezonu zawisło dzi­wne fatum, powodując, iż każdy prezentowany tu spek­takl jest, delikatnie mówiąc, wadliwy. Miałem nadzieję, że może tym razem... Ale nic z tego. W przedstawieniu pani Dowlasz całe nieszczęście polega na niezbyt przemyślanej adaptacji tekstu, obfitującej w wątpliwe skróty, które w ża­den sposób nie przystają do przesłania reżyserki, tak obiecująco podanego w programie. Zniknął gdzieś wątek miłości, skazanych na siebie, Kobiety (Beata Paluch) i Mężczyzny (Tomasz Obara); zapodziała się gdzieś wolność, którą rzekomo mieli w sobie odkryć. Mieli także odnaleźć w akcie twórczym jeszcze jedno własne "ja". Nie chciałbym być zło­śliwy, ale jedyne akty twór­cze w tym przedstawieniu to kopanie piasku (oboje) i nizanie koralików na nitkę (ona). Przepraszam, są jeszcze inne: pułapka na wronę (on) i wy­danie - w akcie utajonym - potomstwa (oboje). A wszy­stko to odbywa się (bądź nie odbywa) we wnętrzu wiejskiej chaty, w której jedynie ma­ty do leżenia są azjatyckie, re­szta zaś europejska i współ­czesna.

Beata Paluch i Tomasz Obara zrobili wiele, aby swoją grą wypełnić czas i przestrzeń półtoragodzinnego widowiska. Cóż z tego, kiedy ich starania rozbijają się o - pozbawiony jakichkolwiek przyczyn - sce­nariusz. Rozgrywają między sobą jakiś dramat, który nawet trudno jednoznacznie nazwać. Nie czuć w tym nie tylko mi­łości, ale też wolności, two­rzenia i odkrywania. Uwaga! W piwnicy przy Sławkowskiej wieje chłodem!

Syzyf, skazany wyrokiem bo­gów, wtaczał na górę głaz,- który - osiągnąwszy szczyt - z powrotem spadał. Bohaterowie powieści Abe Kobo, aby przetrwać, muszą bez końca wykopywać piasek. Twórcy spektaklu "Kobieta z wydm" wykonali sporą pracę. Szkoda, że wszystko z taką lekkością runęło w dół.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji