Moralność pani Dulskiej
"Moralność Pani Dulskiej" Zapolskiej uważana jest - i słusznie - za klasyczną komedię polską. Każdy kraj posiada swoją reprezentacyjną komedię, wyrażającą jakieś ogólne cechy społeczne i swoisty styl życia. Anglia ma "Szkołę obmowy" Sheridana z galerią ekscentryków, snobów i lękiem przed skandalem. Francja, ma "Paryżankę" Becque'a z wielokątem małżeńskim, a Rosja nieśmiertelnego "Rewizora" z czynownikami, inspektorami i postrachem przed władzą.
Pani Dulska wyraża polski mieszczański "matryjarchat", despotkę, trzymającą męża pod pantoflem i dom w karnej uległości. Problem nieślubnego dziecka, poruszony przez Zapolską, jako główny temat sztuki, zestarzał się oczywiście, ale nienaruszona przez czas została galeria żywych i pełnokrwistych charakterów i genialne poczucie teatru i efektu scenicznego, co sprawia, że sztuka stała się "granitową skałą" w historii dramatopisarstwa polskiego.
Pani Dulska jest nie tylko rdzennie polskim typem "heroda-baby", wierzącej w swoją moralność i w swój ład życiowy, ale typem uniwersalnym. Dowiodła tego Tola Korian, która zagrała ją, nie tyle, jako kołtunkę polską, ale jako "megerę" francuską, chytrą, przebiegłą, skąpą i świadomą swej podwójnej moralności. Nie potrzebuję dodawać, że tak pojętą postać odtworzyła znakomicie z temperamentem i niezachwianą konsekwencją. Była to inna pani Dulska od tych, które zwykliśmy widywać na scenach polskich, ale przez to tym bardziej ciekawa i zaskakująca.
Drugą bohaterką wieczoru była Irena Kora-Brzezińska, która po za świetnym odegraniem roli Tadrachowej, reżyserowała komedię. Najważniejsze było to, że nadała jej idealne tempo. Pamiętam "Panią Dulska" w Warszawie. Było w tym przedstawieniu wiele "przeżywania" i wstawek mimicznych i spektakl trwał blisko 3 godziny. W Ognisku sztuka trwała 2 godziny i 10 minut. Za to znakomite, europejskie tempo, które nadało Zapolskiej świeżych rumieńców i werwy, należy się Brzezińskiej i wykonawcom uznanie i wdzięczność. Cały zespół był wybornie zgrany. Pełną temperamentu Hesią z zadatkami na przyszłą Dulska była Galicówna. Liryczną Melą - Suzinówna. Niewdzięczną rolę uwiedzionej Hanki z porywem zagrała Mroczkowska, najlepsza w zakończeniu sztuki. Uosobieniem "fin-du-sied`u" była stylowo wyglądająca Wanda Baczyńska w roli kuzynki Dulskich. Specjalne wyróżnienie należy się Arczyńskiej za wzruszający epizod w akcie pierwszym.
Dwie role męskie wykonali: Dybowski, bardzo dobry, jako uwodzicielski "angry young man" z pokolenia naszych rodziców i Ratschka, jako nieśmiertelny Felicjan Dulski. Słynna scena, w której Dulska każe spacerować Felicjanowi po mieszkaniu tak długo, ile czasu zajęłaby mu przechadzka z domu na Górę Zamkową, budziła te same wybuchy śmiechu i oklaski przy otwartej kurtynie, co przed 30 i 50 laty.
Trzeba wspomnieć jeszcze z uznaniem o stylowej dekoracji Orłowicza, przedstawiającej secesyjny salonik Dulskich w dzień zimowy, ze śniegiem za oknami i o dobrych efektach świetlnych Smosarskiego.
Publiczność bawiła się doskonale i wielokrotnie wywoływała wykonawców. Powodzenie zapewnione.