Artykuły

Czary w "Powszechnym"

Na tydzień przed "generalnymi", atmosfera w teatrze staje się napięta. Ktoś ma za ciasny kostium, podest na scenie jest za wysoki i na pew­no nie uda się wejść po stromych schodach dekoracji. Pojawiają się wątpliwości. Byleby tylko nie zła­pać anginy, byleby nie zachorowa­ło dziecko, byleby nie zepsuł się samochód. Pierwsze przymiarki ko­stiumów powodują panikę u akto­rek, które wyglądają "oczywiście fatalnie'' akurat w tym kolorze. Do tego peruka uwiera nieznośnie, a w butach nie da się chodzić, a co dopiero tańczyć. Reżyser cierp­liwie udowadnia, że nawet nie można marzyć o lepszej sukni, a te schody i podest tuż pod sztankietem, to dziecinna zabawka dla wytrawnej aktorki (w duszy nie jest wolny od wątpliwości).

Wątpliwości czyhają zewsząd. Czy rola jest dobrze poprowadzona, a drugi akt wystarczająco dramatycz­nie zmierza do finału. Nierzadko po niemrawo zagranej scenie krzy­czy: "...Panowie trzeba by coś zagrać oprócz robienia min...".

Siedzący na widowni aktor pota­kująco kiwa głową. Dobrze wie, jak trzeba zagrać tę scenę. Prawi­dłowości te dotyczą każdej premie­ry i każdego teatru. Nie jest od nich wolna atmosfera przed jut­rzejszą premierą Teatru Powszechnego czyli "Czarodziejskiego fletu" W. A. Mozarta w reż. Macieja Korwina i Janiny Niesobskiej.

Wystawienie baśni scenicznej (rozśpiewanej i roztańczonej, do muzyki klasyka), w teatrze drama­tycznym jest ryzykowne, nakłada poruszanie się w obrębie tech­nik aktorskich odbiegających od codziennej praktyki teatru. Reali­zatorzy spektaklu podjęli próbę zaprezentowania dzieła, w którym ba­let, muzyka, śpiew, fabuła współ­istnieją na równych prawach. Ba­let - bliski klasycznemu, śpiew - z arią koloraturową, fabuła - za­grana tak jak przykazał Stanisław­ski. Ryzykowne? Odważne? Celem Macieja Korwina jest przygotowa­nie najmłodszych widzów do od­bioru muzyki najambitniejszej, zainteresowanie formami szlachet­nymi, choć nie najłatwiejszymi. Janina Niesobska nadaje gestom i ruchom plastycznym wyraz, wy­nosząc je ponad poziom codzien­ności.

Oglądana próba rozpoczyna się leniwie. Aktorzy pokazują swoje kostiumy - te gotowe i te nie wykończone. Rozpoczyna się mozolne powtarzanie układów tanecznych, "zgrywanie" ich z muzyką... "Piorun, piorun, gdzie jest piorun na zdejmowanie przepaski..." - to krzyk reżysera. Po chwili rozlega się grzmot. "...Nie staraj się zakrywać go swoją po­stacią, bo nie może ci się to udać. Jest od ciebie wyższy..." - to głos choreografa. Aktor udowadnia, że nie ma rzeczy niewykonalnych. Aktorska przekora. "...To, co ro­bisz, nie może być letnie. Musisz doprowadzić sytuację do najwięk­szego napięcia. Inaczej zgubisz efekt. Daj więcej wyrazu. Nie dek­lamuj tekstu, przeżyj go...'' - po tych uwagach aktor pyta, czy to naprawdę jest aż tak złe?

I w końcu wszystko wkłada się pomyślnie, "Piorun", wchodzi we właściwym momencie, a kostium staje się drugą skórą. Czyni to magia premiery i czar sceny. Czy stanie się tak jutro na "Czaro­dziejskim flecie" Mozarta?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji