Artykuły

"Odejście Głodomora" czyli zapowiedź "Pułapki"

Scenografia (dzieło Przemysława Lewandowskiego) tworzy tło normalności: spacerowe alejki wśród trawników wybiegających w widownię, parkowe lampy, schody i ławka. U góry, po prawej stronie - okienko kasy jak w jarmarcznej budzie, na dole - rzeźnicy popijający piwo.

Jeśli nie liczyć rzeźników - znudzonych, rozleniwionych i jakby przez to niegroźnych, jedynym zgrzytem w sielankowym zgoła pejzażu jest ustawiona po lewej stronie klatka przypominająca pomieszczenia dla zwierząt (może dla małp?) w ogrodzie zoologicznym. W klatce, wtopiony w jej szarość Głodomór, człowiek profesjonalnie uprawiający głodowanie.

Kiedy zaczyna się spektakl, rzeźnicy siedzą na widowni, pogadując do siebie i do spóź­nionych widzów. I oni, i ten trawnik wybiegający poza scenę, wiążą widownię ze światem ludzi zwykłych, normalną społecznością, normalnego miasteczka, która ma niebawem świętować zakończenie dobiegającej czterdziestu dni głodówki.

Owa społeczność toczy zwykłe swe życie. Mamy spacerują z wózkami, szczebiocąc o odżywianiu niemowląt, starsi panowie wdają się w pogawędkę, rzeźnicy - strażnicy pilnujący Głodomora (który nie ma zamiaru ani wyjść z klatki, ani przerwać głodówki) - je­dzą, piją i śpią.

Głodówka Głodomora, zrazu intrygująca, budząca sensację, potem umiarkowane zainteresowanie mierzone skrupulatnie codziennym utargiem za bilety, po trzydziestu paru dniach, powszednieje. Wszyscy czekają momentu aż Głodomór opuści klatkę. Tylko on sam nie tęskni do tego dnia. Chce głodować dalej.

Kim jest Głodomór? Dlaczego głoduje?

"Moje głodowanie - mówi - ma sens tylko wśród dobrze odżywionych".

Dobrze odżywieni przyjmują postawę Gło­domora jako swoiste wyzwanie. Wyzwanie wobec zasad normalnego świata i ludzi, wo­bec praw codziennego życia, zwyczajów i konwenansów przestrzeganych w społecznoś­ci. .

Jedni starają się Głodomora "unormalnić" pozbawiając go tego, co ma dla niego jedyny sens, drugich drażni jego pycha, jeszcze inni żałują człowieka, który jest głodny, inni zaś uznają popisywanie się głodowaniem za nieprzyzwoitość w czasach, gdy "parę deko szy­neczki" trzeba wystawać w kolejkach.

Dla wszystkich jednak Głodomór, będący z jednej strony miasteczkowym kuglarzem czy błaznem, jest zarazem wyzwaniem, wyrzu­tem sumienia, którego pozbyć się ani ukryć nie można, bo tkwi w środku dużej klatki w środku miasteczka.

Pierwowzorem różewiczowskiego Głodomo­ra jest tytułowy bohater powstałego przed sześćdziesięciu laty opowiadania Franza Kafki. Najpierwszym zaś Głodomorem jest sam Franz Kafka, autentyczny Hungerkunstler.

Nie dlatego, że szczupły i chudy. Dlatego, że zawsze interesował go jedynie jego włas­ny głód. Dlatego, że miał w sobie "coś z jedynego. Wybranego".

Nigdy "nie potępiał ludzi "normalnych", którzy się żenią, urządzają mieszkania, płodzą dzieci'', choć sam nie umiał, nie chciał się w tej normalności zmieścić.

W literaturze, którą pojmował jak misję, jak posłannictwo, poszukiwał odpowiedzi na pytania podsuwane przez życie. Literaturę utożsamiał z życiem. Ona miała mu umożli­wić poznanie samego siebie. Skazany na wy­gnanie - z rodziny, społeczności, ojczyzny, zawsze był nigdzie. Samotny, wyobcowany szuka sensu świata, sensu własnego istnie­nia.

Wyrzeka się wszystkiego, co stanowi o wartości życia zwykłych ludzi - miłości, rodziny, przyjaciół - po to, by bez obciążeń szu­kać prawdy.

"Wszystko jest urojeniem - pisze w "Dzien­nikach" - rodzina, biuro, przyjaciele, ulica - wszystko urojeniem dalszym lub bliższym, na­wet kobieta; prawdą najbardziej bezpośrednią jest tylko to, że przyciskam głowę do ściany bezokiennej celi bez drzwi".

Głodomór nie chce opuścić swojej klatki mimo, że upłynęło czterdzieści dni głodówki. Głodomór wybrał tę klatkę dobrowolnie ("wybierając klatkę wybrałem wolność niczym już nieograniczoną... ani tradycją ani autorytetem ani konwenansem").

Wybór Głodomora jest równie niezrozumiały dla tłumu jak Kafka dla najbliższych i dalszych sobie ludzi.

Można odczytać tę sztukę jako metaforę o sztuce i artystach (obok jedynego w okolicy Głodomora pojawiają się inni, świadomi sztuki podobania się tłumom), można też potrak­tować szerzej - jako rzecz o konflikcie wartości wyznaczanych zakresem słów "być" i "mieć".

Głodomór z opowiadania Kafki przegrywa. Udaje mu się przeprowadzić bezterminową głodówkę, ale płaci za to śmiercią w zapomnieniu. Umiera pod stertą zgniłej słomy, za­pomniany przez tłumy porwane innymi atrakcyjniejszymi widowiskami.

Głodomór Różewicza odchodzi, by nie przeszkadzać ludziom "w spokojnym zasłużonym trawieniu jedzenia muzyki piosenek".

Ale wróci. Wróci w kolejnej sztuce Róże­wicza, której prapremiera odbyła się niedawno. "Odejście Głodomora" jest bowiem zapowiedzią "Pułapki".

W didaskaliach, w "Krótkiej rozprawie o głodomorach" ujawnia Różewicz tropy, któ­rymi podążał pisząc osiem lat temu "Głodo­mora" i które zawiodły go do "Pułapki".

"Od kilku lat krążę dookoła "Głodomora" ro­bie koła coraz to mniejsze, zacieśniam, czasem mam wrażenie, że już złapałem, uwięziłem i unieruchomiłem mojego "bohatera", tymczasem okazuje się, że znów się wymknął, oddalił... Pierwszy raz zetknąłem się z tym opowiadaniem w roku 1956. Książeczka leży teraz na stole pod ręką: podkreślenia pochodzą z różnych lat".

"Pułapka" została określona jako sztuka pozornie biograficzna. Tak jak trudno zamknąć w konwencji biografii niedawno prezentowaną w Zielonej Górze sztukę Enquista "Z ży­cia glist", tak wymyka się temu pojęciu "Pułapka", mówiąca o losie pisarza, a zarazem o losie współczesnego człowieka.

Czy zobaczymy "Pułapkę" na naszej sce­nie? Tego rodzaju dopełnienie aż się prosi po "Odejściu Głodomora".

Zwłaszcza, że "Głodomór" okazał się spek­taklem dobrze zrealizowanym. I w tym aku­rat przypadku trudno byłoby o sprawiedliwe wyważenie kto lepszy, kto ciut gorszy. Czuło się w tym przedstawieniu rezultat wspólnej pracy, wspólnego tworzenia. Aktorskie głosy układają się w nim w jedną zgodnie brzmiącą orkiestrę. Wystąpili w niej: Jan Karow, który w roli Głodomora pokazał swoje cał­kiem nowe aktorskie oblicze, Henryka Bie­lawska, Stefan Kwiatkowski, Joanna Dobrzańska, Andrzej Byś, Ireneusz Kozioł, Krzysztof Świętochowski, Tadeusz Bartkowiak, Zdzisław Grudzień, Aleksandra Grzędzianka-Chamiec, Renata Kress, Halina Mangała, Józef Michalcewicz, Sigrid Siewior, Waldemar Trębacz oraz Adaś Linkiewicz.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji