Artykuły

Na scenie dla radości

"Pogotowie Teatralne" potrafi wywołać radość i śmiech w hospicjum i na oddziale onkologicznym. - Co z tego mam? Satysfakcję i poczucie, że życie ma sens - mówi Tomasz Jankiewicz. O nim i o Pogotowiu pisze Katarzyna Kretschmer w Portalu Regionalnym Stetinum.pl

"Leczenie śmiechem", "Terapia poprzez sztukę", "Nauka poprzez zabawę", to hasła przewodnie "Pogotowia Teatralnego". Na początku w roku 1998 były przedstawienia dla chorych dzieci w szpitalu przy ul. Wojciecha. Teraz nie tylko wystawiają sztuki, ale także prowadzą warsztaty artystyczne, organizują pikniki i - jeśli tylko mogą - pomagają przynieść radość dzieciom, które często zmagają się z nieuleczalnymi chorobami. Aktorzy, klauni i wolontariusze "Pogotowia" odwiedzają dzieci w szpitalach w Szczecinie, a także, na zaproszenie, w innych miejscowościach Województwa Zachodniopomorskiego. Pojawiają się w szczecińskim i warszawskim hospicjum a także warszawskim Centrum Zdrowia Dziecka. W trakcie wizyt w szpitalach są kolorowi klauni i balony. Jeszcze we wrześniu zostanie wydana druga płyta fundacji, pod tytułem "Piosenki zagadki wesołej gromadki".

Gdy zespół pogotowia pojawia się u dzieci, na ich twarzach pojawia się uśmiech, na chwilę zapominają o bólu. - Przeważnie spotykamy się z radością, ale są również i takie dzieci, które wstydzą się, boją śmiać, reagować, dlatego zanim zaczniemy zabawę rozmawiamy z nimi, staramy się je poznać. Wtedy dzieci podchodzą do nas jak do znajomych - mówi Tomasz Jankiewicz, założyciel Pogotowia Teatralnego.

Podczas przedstawień "Teatru dla okruszków" maluchy wchodzą na scenę, uczestniczą w grze. - Ważne jest by podczas przedstawień przy dzieciach byli również rodzice, którzy przytulą, pogłaszczą, szepną coś do ucha. To powinno być wspólne przeżycie - wyjaśnia Tomasz Jankiewicz.

Z warsztatami artystycznymi jeżdżą nie tylko po szpitalach, ale także małych wioskach. Przedstawienia "Pogotowia Teatralnego" mają bawić i uczyć. - Jeździmy nie tylko do małych dzieci, czasami ze swoimi przedstawieniami występujemy również dla trudnej młodzieży - mówi Tomasz Jankiewicz. W każdym miejscu i czasie to, co robią, musi być w 100% prawdziwe i realizowane z najwyższą jakośią. Jeśli jest to przedstawienie, to scena, światła, kostiumy muszą być jak należy. - Nie możemy pozwolić sobie na fuszerkę i pracę na pół gwizdka, bo inaczej nie będziemy prawdziwi, a dzieci nie będą nas oglądać - tłumaczy Tomasz Jankiewicz.

Pracy po łokcie

To, że działalność "Pogotowia" jest ważna i potrzebna a zarazem słuszna, widać po zainteresowaniu fundacją. Od wielu lat nie może narzekać na brak zainteresowania. - Mamy bardzo dużo pracy. Zdarza się, że musimy odmawiać, bo nie jesteśmy w stanie być w kilku miejscach na raz - mówi Joanna Jankiewicz, współzałożycielka "Pogotowia" i dodaje - Na początku nie potrafiliśmy odmawiać, ale w końcu dla dobra naszej Zuzi i naszego zdrowia nauczyliśmy się tego. Nigdy nie odmawiamy, jeśli chodzi o dzieci hospicyjne. Tam po prostu musimy być, nie ma nic ważniejszego.

Na początku zespół "Pogotowia" liczył kilka osób. Dziś, gdy jest organizacją pożytku publicznego, oprócz aktorów pracują w nim politolodzy i socjolodzy. W sumie zespół składa się z blisko 50 osób. Fundacja ma wielu wolontariuszy i przyjaciół.

O wadze i słuszności pracy "Pogotowia" zaświadczać mogą liczne nagrody i odznaczenia przyznawane Fundacji i jej założycielowi, wśród nich: Pro Publico Bono, Order Uśmiechu, Brzdąc.

Satysfakcja przez łzy

- Kiedyś koledzy z teatru często pytali, dla czego to robię, dlaczego zostawiłem scenę teatru dla pogotowia, co z tego mam. Odpowiadałem, że niesamowitą satysfakcję i sens życia - mówi Tomasz Jankiewicz. To, jak ważne jest przynoszenie dzieciom radości, widać po reakcjach samych maluchów, ich rodziców, a także wielu innych ludzi, których zespół "Pogotowia Teatralnego" spotyka na swojej drodze. - Kiedyś w sklepie podeszła do mnie kobieta i wręczyła dużą maskotkę mówiąc, że ja najlepiej będę wiedzieć, co z nią zrobić - opowiada Joanna Jankiewicz. Podobne historie zdążają się co jakiś czas.

Praca w "Pogotowiu", choć przynosi wiele satysfakcji, to jest też bardzo trudna. Pracują często z dziećmi, które są bardzo chore i trudno będzie im doczekać kolejnych odwiedzinach aktorów. - Mały Adaś mieszkał od urodzenia w szpitalu, był bardzo chory, a jego rodziców nie było stać na leczenie i odwiedziny. Każde wyjście z sali kojarzył z bólem, z uśmiechem na twarzy wychodził tylko wtedy gdy pojawialiśmy się my. To niesamowite być sprawcą takiej radości - wspomina Tomasz Jankiewicz i zniżając głos dodaje - Adaś mimo starań lekarzy umarł. Wspominając o Adasiu i innych dzieciach państwu Jankiewiczom zaszkliły się oczy. Bardzo często byli świadkami bardzo smutnych historii. Praca z chorymi dziećmi wymaga też ciągłego obserwowania sytuacji na widowni. Trzeba uważać bo mimo, że śmiech to zdrowie, to może w nadmiarze zaszkodzić. Raz jedna z małych pacjentek dostała skurczów po ataku śmiechu, mogła się udusić.

Każdy kto chce zobaczyć "Pogotowie Teatralne" w akcji może wybrać się w niedzielę o godz. 11 i 14 na Zamek Książąt Pomorskich, gdzie Teatr dla Okruszków, przedstawi spektakl "W bajkowym ogrodzie".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji