Artykuły

Komedia o fikcyjnej zdradzie

Postać białogłowy, której wyo­braźnię podniecającą i deformują wizję rzeczywistości otrzymywane listy miłosne, odmalował Rostand w "Cyranie". Benedetti, autor "Dwóch tuzinów czerwonych róż", podjął temat niewyżytego roman­tyzmu, jaki tkwi podobno w duszy każdej kobiety i uzupełnił go za­gadnieniem przewagi mitu nad rzeczywistością.

Wśród komedii na temat trój­kąta sztuka Benedettiego posiada tę oryginalność, że trzeci - poza parą małżeńską - element geo­metrii małżeńskiej jest w niej fik­cyjny. Partnera zdrady nie było w rzeczywistości. Został poczęty z błędu i wyhodowany romantyczną kobiecą wyobraźnią. I na tym po­lega jego siła. Jako postać nieistniejąca jest wolny od przywar i śmieszności zwykłych śmiertel­ników. Nie można z nim walczyć, jak z innym rywalem, gdyż nie egzystuje. Aby go unicestwić, trzeba go najpierw powołać do ży­cia i to właśnie, autor, w interesie zdradzonego męża, bardzo zręcz­nie zrobił w zakończeniu sztuki. Przy pewnym cynizmie postawy moralnej i frywolności tematu sztuka włoskiego autora wywodzi się w większym stopniu z Pirandella, niż z Pitigrillego.

Wystawione w "Ognisku" "Dwa tuziny czerwonych róż" są jednym z najbardziej udanych przedstawień "Teatru Polskiego" Belskiego i Kielanowskiego. Obsada aktorska jest nieliczna, ale do­skonale dobrana. Męża-amanta grał gość z Warszawy, Witold Dygat, w jednej ze swych popisowych ról, była poe­tyczna i z naturalnością oddawała egzaltację, zmienne nastroje i irracjonalne aspekty duszy kobiecej. Stanisław Ruszała wysunął się zdecydowanie na czoło komicz­no-charakterystycznych aktorów młodego pokolenia emigracji. No­sił chaplinowski wąsik, ale rodza­jem powściągliwego komizmu przypominał raczej Fernandela. Po Mazurkiewiczu z "Królowej Madagaskaru" jest to druga jego wielka rola. W epizodycznych wyjściach służącego Feliks Sta­wiński miał powagę i dostojność.

Reżyseria Leopolda Kielanow­skiego (który jest także tłumaczem sztuki) utrzymała kameral­ne przedstawienie w lekkim stylu komediowym, uwydatniając bły­skotliwość dialogu, momenty dra­matyczne i delikatną aurę poety­cką. Dekoracje Jana Smosarskiego i toalety Krystyny Dygatówny sugerowały wiosnę doborem barw.

Sztuka jest przeznaczona prze­de wszystkim na objazd po pro­wincji i w Londynie, na skutek braku sali, będzie miała tylko kil­ka przedstawień. Byłoby dobrze, gdyby po objeździe mogła być w Londynie pokazana dłużej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji