"Lenin" Wacława Grubińskiego żyje
W "Ognisku Polskim" w Londynie odbył się niebanalny jubileusz seniora pisarzy polskich na emigracji, Wacława Grabińskiego, z okazji 90-lecia urodzin tego ongiś tak popularnego w Polsce komediopisarza i eseisty, a zarazem 50-lecia prapremiery jego sztuki "Lenin".
Wacław Grubiński jest swojego rodzaju fenomenem - zachował do tak pięknego wieku nie tylko życie, ale i zdrowie, omalże młodzieńczy wygląd, urok i ciepły dowcip, z których znany był zawsze.
Fenomenem jest zresztą nie tylko jubilat i autor dramatu o Leninie, ale i sama sztuka. Wystawiona w roku 1921, napisana krótko przed tym, stała się w prawie dwadzieścia lat później przyczyną aresztowania autora przez władze Rosji Sowieckiej i skazania go dwukrotnie na karę śmierci, w dwóch instancjach sądu na Ukrainie (w Horodzie i w Kijowie). Grubiński 84 dni spędził w celi śmierci. Dopiero Najwyższy Sąd Republik Związkowych w Moskwie zamienił ten wyrok na 10 lat więzienia i 4 lata pozbawienia praw obywatelskich. Uratowała go amnestia.
Tak demonicznych i paradoksalnych dziejów nie miała chyba żadna sztuka teatralna - w dwadzieścia lat po jej wystawieniu - nawet w naszych demonicznych i paradoksalnych czasach. Jest również coś z fenomenu w samej treści sztuki, nie tylko w jej niebywałych losach, a raczej w losie autora. Idea sztuki, jej filozofia, to co dzisiaj jest nam znane, zrozumiałe, a nawet często wydawać się musi aż zbyt oczywiste - 50 lat temu musiało być czymś zadziwiającym, wyprzedzającym spojrzeniem na całą epokę, odkrywczym i jednocześnie szokującym. W roku 1921, gdy Związek Sowiecki był omal że jeszcze "in statu nascendi"; drżał jak ziemia nie ostygła po wybuchu ognistego krateru, Grubiński przejrzał to, co dzisiaj jest prawdą znaną aż do banału: że każda krwawa rewolucja, gdy osiągnie cel, o który walczyła, przeradza się w nową tyranię, niszczącą wolność i demokrację tak, jak robił to obalony przez nią ustrój. Lenin z rewolucjonisty walczącego o wolność, równość i sprawiedliwość, w chwili zwycięstwa staje się dyktatorem odbierającym ludowi te wszystkie prawa, które dla niego zdobywał.
Filozofia sztuki nie przeżyła się. Jest dziś tak samo, o ile nie bardziej aktualna niż była 50 lat temu, a nawet o tyle aktualniejsza, o ile więcej rewolucji - lewych jak i prawych - wstrząsnęło światem przez to półwiecze. Sposób wypowiedzi, dialog, konstrukcja sztuki nie wytrzymały mijających lat w takiej świeżości, jak jej idea - może dlatego, że to, co wtedy było odkrywcze i wręcz prorocze, dziś już jest aż trywialne w swej zbyt przez świat znanej prawdzie.
Dr Leopold Kielanowski pomysłowo, połączył skonstruowany na tle wspomnień Grabińskiego (z "Między sierpem a młotem") proces autora z roku 1940 z fragmentami ze sztuki "Lenin". Celowo potraktował przedstawienie jako próbę (wykonawcami był zespół aktorów ZASP-owych). Nieoszlifowane jeszcze widowisko, będące dopiero na warsztacie roboczym, nie pozwala właściwie ocenić sztuki ani jej możliwości dla dzisiejszego teatru.
Po długich przemówieniach Wiesława Wohnouta i Teodozji Lisiewicz, jubilat zakończył wieczór paroma miłymi słowami i ujmującym uśmiechem, czym pokrył niedociągnięcia czy nawet pewne zgrzyty wieczoru.