Artykuły

Kwatera nad Adriatykiem

Mija już niemal pół wieku, odkąd spod szeleszczących dębów Kensington Gardens "poszli razem w nieznany świat" Adam Wayne i Auberon Quin, czysty fanatyk i czysty satyryk, jeden widzący całą dramatyczną powagę życia, drugi traktujący je jako żart, jeden uwielbiający te same rzeczy, które drugi wyśmiewał. Poszli - jako jeden człowiek, a równocześnie jak matka i ojciec nowego świata, w którym nie będzie już realnego przeciwieństwa ,,pomiędzy śmiechem a szacunkiem", pomiędzy groteską a powagą, pomiędzy farsą a dramatem. "Gdy nadejdą dni ciemne i straszne, obaj - ja i ty, jesteśmy niezbędni czysty fanatyk i czysty satyryk... Śmiech bowiem i miłość są wszędzie. Katedry, budowane w wiekach, które wielbiły Boga, pełne są bluźnierczych grotesek. Matka bezustannie śmieje się z dziecka, kochanek śmieje się bezustannie z kochanki, żona z męża, przyjaciel z przyjaciela. - Auberonie Quin! Zbyt długo byliśmy rozdzieleni: chodźmy razem... rozpocznijmy nasze wędrówki poprzez świat. Jesteśmy bowiem jego dwoma składnikami istotnymi".

Pamiętając, że piszę dla rodaków, zawsze uroczystych jak waltornie, nadętych, celebrujących swą kosmiczną ważność, przemawiających z podniosłym patosem o sprawach najbłahszych, załatwiających cały ból świata napuszonym frazesem, bo to o n i mówią, dostojni nudziarze, zawsze ze strachem zabieram się do pochwały prostego żartu i śmiechu.

Znów ktoś się obrazi, że "w takich czasach" pismo katolickie głosi etyczną potrzebę hucznego śmiechu i bezinteresownej zabawy. To też przy podobnych okazjach lubię się zasłonić, jak pan Zagłoba Rochem Kowalskim, jakimś potężnym autorytetem.

Parę razy z tego miejsca cytowałem z Secunda Secundae św. Tomasza jego tyle dobrych słów dla potrzeby odprężenia, zabawy, która nie ma innego celu ,,nisi delectationem animalem", aniżeli rozrywki, nie mającej zaraz na widoku wielkiej "służby narodowi" ani wszelkim innym samymi wersalikami pisanym ideałom, dobrych słów na temat urody zwyczajów towarzyskich, słuchania i opowiadania dowcipów. Św. Tomasz widzi w zabawie i radości życia, tak zgodnie zresztą z epoką średniowiecza i jak przystało na brata poety, który śpiewał w swych canzonach miłość, rozstania i powitania - odblask ładu wewnętrznego i cnót wewnętrznych. Ale jakoś rodacy nie pozwalają się przekonać. Dzisiaj więc uciekłem po pomoc do Chestertona. Nie jestem jednak pewien, czy i on pomoże mi w przekonaniu Czytelników, że nie ma na świecie rzeczy mniej poważnej, a bardziej pobudzającej do śmiechu, niż widok człowieka, który traktuje siebie zbyt serio; w przekonaniu, że właśnie "takie czasy", takie złe, tak tragiczne, nadają się szczególnie dla propagandy żartu i radości. Nie trzeba bowiem o tym przekonywać ludzi w tak zwanych dobrych czasach. Wśród zdrowej społeczności, mówi Chesterton, nie ma istotnego przeciwieństwa między żartem a uwielbieniem, między groteską a patosem.

Niech mi Czytelnicy wybaczą, że raz jeszcze zacytuję św. Tomasza, którego dla jego afirmacji życia Dante z miłością nazywa "il buon fra Tommaso". Zacytuję tym razem fragment z jego ,,Komentarza do Izajasza": "Niemożliwe jest oddawać się tylko działaniu i kontemplacji, jest rzeczą konieczną przeplatać (łagodzić powagę życia wesołością i rozrywkami, aby nie p r z y g a s i ć ducha zbyt wielką surowością i aby potem człowiek mógł sprawnie i wykonywać dzieła cnoty". Słyszycie? - Tak pisze św. Tomasz, o którym współcześni, wielcy i mali, święci i bardzo świeccy, twierdzili, że większego mu świętością i umysłem już świat nie ujrzy; święty, do którego odniesiono słowa, napisane przez Erazma z Rotterdamu o Tomaszu Morusie: Omnium horarum homo, człowiek wszystkich godzin, człowiek na wszystkie czasy.

Lat temu 1900 siedział w więzieniu rzymskim człowiek, który i przed tym zaznał ciemnic obficie, bity i w śmierciach częstokroć, który od Żydów wziął po pięćkroć po czterdzieści plag bez jednej, trzykroć był bity rózgami, raz był kamienowany, trzykroć się z okrętem rozbił, przez dzień i noc był na głębinie morskiej, w drogach częstokroć, w niebezpieczeństwach rzek, w niebezpieczeństwach rozbójników, w niebezpieczeństwach od rodziny, od pogan, w niebezpieczeństwach w mieście, w niebezpieczeństwach na pustyni, na morzu, między fałszywymi braćmi, w pracy, w kłopocie, w niespaniu częstym, w głodzie i w pragnieniu, w postach częstych, w zimnie i nagości. I ten człowiek pisze teraz z więzienia list, w którym czytamy: Gaudete, semper gaudete et iterum dico vobis, gaudete: Cieszcie się, zawsze się cieszcie i raz jeszcze mówię wam - cieszcie się! To św. Paweł, a ten fragment jego listu czyta nam Kościół - w okresie Adwentu.

Po tym wesołym wstępie o rzeczach poważnych pragnę powiedzieć kilka zdań poważnych o rzeczy wesołej. Mianowicie o świetnym epizodzie scenicznym Sądka "Kwatera nad Adriatykiem". Jeśli prawdą jest, że śmiech to zdrowie, Napoleon Sądek jest najznakomitszym lekarzem emigracji. Na "Kwaterze" śmiech huczy niemal bez przerwy.

Ale i Sądek czuł się zmuszony złożyć hołd banałowi i polskiej pompatyczności. Zamiast po prostu nazwać swój epizod po imieniu: farsa, straszył nas w podtytule, że to komedia. Owszem, jest parę takich momentów, kiedy ta czy inna postać, zagapi się i pospaceruje na deski opera seria. Bywają w Italii takie chwile przytłumień światła, świetlistych zasłon, zwolnień rytmu, że człowiek może wpaść w pokusę złudy, aby brać siebie w niezgodzie z prawdą, poważnie. Ale słońce świeci tak bezczelnie, rzeczy są tak jawne, że zamglenie mija i świat ukazuje się we właściwych proporcjach. Cóż to za przesąd, aby wstydzić się farsy, zwłaszcza tak świetnej farsy,w której na domiar dobrego, tyle jest prawdziwego sentymentu! Farsa, dobra farsa, to rzecz arcyrzadka w polskim pisarstwie scenicznym, aby ten radosny fakt skrywać pod korzec.

Żeby za jednym zamachem skończyć z pretensjami: Na cóż ta włoszczyzna, którą od czasu do czasu dukają w tej sztuce -Włosi? Zdaję sobie sprawę z "życiowego" jej powodu. Autor chciał przy tej pomocy ewokować wśród swych widzów nastrój i przypomnienie tej wielkiej przygody, jaką była Italia na drogach wojska polskiego. Sądzę, że to niepotrzebny chwyt. A jeśli autor był innego zdania, były sposoby bardziej logiczne i bardziej sceniczne, aby włoski w sztuce nie tylko uzasadniał się, ale i dostarczył widzowi nowej uciechy. Chodzi mi też o tych Włochów. Oczywiście byłoby dowodem braku poczucia humoru spierać się z Sądkiem o to, dlaczego reprezentantem męskiej i wcale nie brzydszej połowy włoskiego narodu uczynił tak nieprawdopodobną figurę, jak Marcello. Przez to jednak zmniejszył nie tylko proporcję rzeczy, ale i obniżył sukces porucznika. Marcello nie był przecież żadnym konkurentem. To jednak także - cnota umieć stworzyć wielkiego przeciwnika i - dbać o styl jego wielkości! Jeśli już nie dla czego innego, to dla prostego wyrachowania, aby przez poniżenie go, nie poniżać siebie samego. - Napisał kiedyś Nowaczyński: Pomawiają mnie, że nie uznaję wielkości Piłsudskiego. Ależ to nie prawda! - Przecież to j a jestem jego przeciwnikiem.

Ale to nie przeszkadza w powtórzeniu raz jeszcze, że jesteśmy winni Napoleonowi Sądkowi nie tylko podziw i uznanie, ale i społeczną wdzięczność. Nawiasem mówiąc, ponieważ "Kwatera" jest sztuką nagrodzoną przez sąd konkursowy Towarzystwa Przyjaciół Teatru Polskiego, część naszych podziękowań kieruje się pod adresem jury. To jednak nie za częste są wypadki, aby życie potwierdziło trafność wyników konkursu.

Sztuka została zagrana świetnie. Z braku miejsca trzeba poprzestać na tym hurtownym przysłówku. Reżyser dyr. L. Kielanowski wyposażył całość w dobry ruch, choć możnaby się z nim sprzeczać o niektóre sytuacje i o ustawienie roli Marcella. Wieczór był triumfem Z. Sczerby Blichewicz, M. Sznukównej, F. Karpowicza, B. Przyłuskiego, B. Reńskiej i B. Ostrowskiej.

Dekoracje wyraziście oddawały nastrój tej kwatery nad Adriatykiem, którego modre płachty widać za oknami domu Scalpi. Pragnę tu zdradzić widzom, że chyba nie ma wśród dekoratorów teatralnych in universo drugiego, który miałby równe Janowi Smosarskieniu tytuły do rozprawienia się na płótnie z tym morzem bajecznie kolorowym. Smosarski poznał je dosłownie - do samego dna Ledwośmy go przy pomocy dwu lekarzy przywrócili znów pomiędzy żywych...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji