Artykuły

"Świat cały fig funt, funt"

"Święto głupców. Walka karnawału z postem" w reż. Wiesława Hołdysa, Stowarzyszenie Teatr Mumerus w Krakowie. Pisze Magdalena Baran w portalu Kultura Liberalna.

Cisza, powiedziałby kto. Nic się nie dzieje Lato przyszło, a wraz z nim sezon powtórkowy. Dziwić zatem może gawiedź spiesząca na lipcową premierę. Ludzkie zbiegowisko półokręgiem na średniowiecznym stanęło dziedzińcu, niecodzienności czeka. Cudów, dziwów, śmiechów? Czas bez czasu nam się objawił, świat bez oswojonego takosamością dnia, co za dniem spieszy, bez świata płynięcia. Czas, co bieg swój rozumie odwrotnie, co na szwami znaczoną stronę się wywraca, co na opak się dzieje. Świata takiego minut kilkadziesiąt przed zadziwionymi się jawi oczami.

Dzień Święta Głupców, którzy rząd objęli nad światem, role przeplatając w korowodzie zapustników. "Praca stała się zabawą, a zabawa pracą". W breuglowskim widzeniu wojna postu z karnawałem, co procesją w wrót kościelnych prowadzona, fałszywymi tonami psalmów rozśpiewana, kołysząca się w takt, na czym popadnie granej, kociej muzyki. Tu garnek stuknie, tam piła zadźwięczy, kiedy indziej cymbały na sznurkach rozwieszone wiatrowi pozwolą z sobą igrać. Grajkowie cichsi nieco. Nieporządek, chaos, świat od z chaosu narodzin tworzony, gdzie z rozpusty z rozumem starcia jakoś się nowa rodzi. Korowodem, za przewodnikiem kroczy procesja z ról odwróconych, tożsamości zamieszanych z pospólstwa zabawą. Za biskupa osioł kazanie głosi, prześmiewcy na wozach ciągnięci z możnych i świata przywar szydzą, zaś Papież Głupców przez godzin parę trójrogą nosi koronę. Do północy, co swawolników powaliwszy, poranka światłem na gorzkie wzywać chce żale.

Lecz póki co wojna, póki sił starczy zapusty. "Dosiadł stulitrowej beczki kapral kawalarzy/Kałdun - tarczą, hełmem - rechot na rozlanej twarzy". Wyliczanki z jezuickimi rymami przeplecione, gdzie "karmazyny toczą mole", "serenady pełne zdrady", "świat dość, nędzny punkt". Zaś z postu drewnianego tronu, co w księży zaprzężony, zdaje się dobywać głuche "marność nad marnościami i wszytko marność". Gdzie nie karty, gry nocą toczone, nie żarcie, nie picie, nie "flaszki, fraszki", nie "łup do wzięcia", ale "łaska boska grunt".

Wśród zabawy, wyliczanek, gier rozlicznych śmierci cień się rozgląda. Z Bigosem igra - zabierze czy nie zabierze, jakże zabierać takiego, co raz wzięty, uparł się po świecie krążyć? Cień, co po każdego sięga, "śmierć ślepucha koło ucha/śmiało chodzi, wielu zwodzi". I padają tak rozpustni i postni. Świat na nowo się rodzi, po "zabiciu grajka", hulaki, co z czarnym kotem na taczce za miasto wieziony, popiołem dławiony. Uciekać od niego trzeba było co prędzej. Tak nadchodził post - wraz z nim porządek odtworzony, zapamiętały w rytmach swych psalmów, chłodzie swych kazań, pragnieniu karnawału.

Nie sypcie popiołem - po śmiechu myśli garść do wiedźmiego kotła.

Nie sypcie, nie po oczach!

* Magdalena M. Baran - doktorantka filozofii, redaktor kwartalnika "Res Publica Nowa".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji