Artykuły

Kloszardzi i poeci

"Pamiętnik z dekady bezdomności" w reż. Romualda Wiczy-Pokojskiego w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku. Spektakl w schronisku św. Brata Alberta recenzuje Jarosław Zalesiński w Życiu.

Niechętnie wybierałem się na to przedstawienie. Nadmiar autentyzmu spektaklu o bezdomności wydawał mi się podejrzany. Autorka tekstu, która dziesięć lat przeżyła w schronisku dla bezdomnych, autentyczni bezdomni jako aktorzy i autentyczna gdańska noclegownia im. brata Alberta jako miejsce przedstawienia... Czy nie za wiele prawdy naraz? Już Pirandello dowodził, że nawet zatrudniając prawdziwych robotników w sztuce na ich temat, nie przekroczy się granic teatralnej iluzji. A tu, wykorzystywani na potrzeby teatralnego show, niczym w "Big Brotherze", bezdomni ludzie...

Clowni recytują

Niepokoiłem się niepotrzebnie, bo reżyser, Romuald Wicza-Pokojski, bardzo rozumnie wybrnął z tej kontuzji. Nie tylko nie maskował dwuznaczności sytuacji, w której publiczność przygląda się ludziom, decydującym się odsłonić biedę swego życia. On tę dwuznaczność jeszcze wyostrzył. Trzej lokatorzy gdańskiego schroniska, panowie Tomasz, Sławomir i Rafał, grają tu jak artyści podrzędnego kabaretu. Jeden z nich nosi nawet luźne spodnie na szelkach, z podwiniętymi nogawkami, prawie jak cyrkowy clown. Na zmianę recytują dziecinne wierszyki, śpiewają niemądre kuplety, popisują się estradową choreografią. Aż dziw, jak dzięki tej świadomej clownadzie, tworzącej autoironiczny dystans między rolą i człowiekiem, broniona jest godność występujących przed nami osób. To publiczności stawia się tu pytanie o przyzwoitość jej biernego udziału. Przyszliście sobie popatrzeć? - pyta reżyser. - Przyszliście na show? No to go macie...

Autentyzm tej inscenizacji zdaje się mieć na celu wybicie widowni z wygodnej roli podglądacza. "Co, znowu mają być jacyś my i jacyś oni?!" - krzyczy w pewnym momencie jeden z aktorów. W spektaklu narasta ten właśnie krzyk niezgody na podział na sytych i głodnych, udanych i nieudanych, zadomowionych i bezdomnych.

Tekst pamiętnika Anny Łojewskiej: proste streszczenie życiowego dramatu autorki, pomaga uzmysłowić sobie, że ten podział na "my" i "oni" jest oparty nie wiadomo na czym. W jej życiu, tak samo zresztą jak w życiu trzech lokatorów gdańskiego schroniska, nie ma niczego, co wskazać by można palcem jako jasny powód ich sytuacji, jakąś osobistą "winę". Wszyscy są żywym zaprzeczeniem naszego stereotypu kloszarda. Odróżnia ich od nas jedynie los.

Dotyk losu

"Pamiętnik z dekady bezdomności" nie jest, dzięki Bogu, gazetową publicystyką, lamentem nad polskim dzikim kapitalizmem i społecznymi skutkami bezrobocia. O wiele chętniej niż o kapitalistycznej rzeczywistości Łojewska opowiada o świecie schroniska dla bezdomnych. W kapitalizmie bohaterka pamiętnika była bezużyteczna, bo bezproduktywna. Zawsze - zdaje się przekonywać jej tekst - są jacyś "my" i jacyś "oni", zawsze są ci, których dotknął los, i ci, którzy żyją obok nich, "obok" nawet wówczas, gdy żyją z pomagania im. I chyba tylko ten fakt chciał nam reżyser spektaklu postawić przed oczy.

Byłam suflerem!

Dlatego trudno oceniać "Pamiętnik" tylko jako wydarzenie sceniczne. To byłoby łatwe: wystarczyłoby wypowiedzieć parę ciepłych zdań o prostocie gry Tomiry Kowalik, aktorki Teatru Wybrzeże, która dokonuje tu sztuki wyjścia z głębokiego scenicznego cienia ("przez siedem lat byłam suflerem!" - wykrzykuje, w odpowiedzi na opowieści bezdomnych o ich losie), trzeba by też ukłonić się trzem panom ze schroniska za ich zdrowy dystans do siebie. Nie o to jednak, nie o estetyczny tylko odbiór tutaj chodzi.

Jeden z najciekawszych momentów całego przedstawienia to chwila, gdy milkną brawa i publiczność może już powstać z łóżek i ławek. Skończył się teatr, a życiowa sytuacja jego bohaterów nadal istnieje, co tu robić? Jedni podchodzili z gratulacjami do aktorów, inni, oddalając się, już w korytarzu, wrzucali datki na schronisko do podstawianych im puszek. Ze ściany korytarza patrzył na to portrecik św. brata Alberta. Ten przynajmniej znalazł rozwiązanie całego problemu: stał się taki jak "oni".

Na zdjęciu: Tomira Kowalik.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji