Artykuły

Premiera "Dybuka" niepewna

Na placach i ulicach Awinionu trupy teatralne oraz klownów zastąpili policjanci z oddziałów specjalnych, gotowi do wystąpienia przeciwko strajkującym fachowcom od dźwięku i oświetlenia. Awinion, europejska stolica teatru, zamienił się w opustoszałą, smutną mieścinę. Przed kasami sal, gdzie grane miały być spektakle, stoją widzowie z nalepkami "Widz solidarny" i nie kupują biletów. Związkowcy o godz. 1 w nocy w środę postanowili, że strajk będzie trwał. Kolejne decyzje mają zapaść w ciągu dzisiejszego dnia.

Wszyscy artyści, w tym Peter Brook i Arianne Mnouschkine, są oburzeni stylem podjęcia decyzji ministra kultury o zwiększeniu norm pracy dla zatrudnianych dorywczo oświetleniowców i dźwiękowców. Bernard d'Arcier, szef artystyczny festiwalu, który chciał w tym roku we wspaniały sposób zakończyć wieloletnią kadencję, podkreślał, że francuski rząd zamiast dyskutować ze związkowcami, rozesłał zainteresowanym jednoznacznie brzmiące ogólniki. To właśnie nonszalancja władzy irytuje najbardziej związkowców, bo jak mówi się nieoficjalnie, najboleśniejsze decyzje pod presją strajku zostały odłożone na okres po wakacjach.

Dla Prowansji będą one szczególnie nieudane, odwołano już bowiem pięć dużych festiwali, a los awiniońskiego wciąż jest niepewny. Naprawdę nikt nic nie wie, trwają spotkania, narady, a fundacja festiwalu, którą tworzą władze miasta i będący głównym sponsorem bank - liczy ewentualne straty. Jeśli imprezy nie będzie, region straci 1 mld 400 min euro, bo tyle daje w ciągu lipca impreza we wpływach z hoteli, gastronomii i publicznego transportu.

Tancerze biorący udział w widowisku Alaina Platela ,Wolf", zamiast ćwiczyć przed przedstawieniem otwierającym festiwal, siedzieli przed hotelem, popijali piwo. Widzowie, którzy przyszli przed Pałac Papieży, zamiast plakatów anonsujących ,Wolfa" mogli przeczytać ogłoszenia "Spektakl anulowany".

Siedem policyjnych wozów, które parkują za murem klasztoru Celestynów, gdzie trwają próby "Dybuka" Krzysztofa Warlikowskiego, zdradza, że fundacja festiwalu jest zdecydowana, by grać spektakl pod ochroną barczystych francuskich zomowców. Wokół klasztoru rozstawiono już nawet metalowe barierki.

Mimo że Warlikowski jest pierwszym w historii festiwalu polskim artystą, który otrzymał propozycję wyreżyserowania spektaklu według wybranego przez siebie tekstu w wybranym miejscu - takiego zaszczytu nie dostąpił nawet Tadeusz Kantor - Michał Merczyński, szef naczelny Rozmaitości, nie bierze pod uwagę spektaklu z udziałem policji. A polska prapremiera jest coraz bardziej zagrożona. Przedwczoraj prób nie było, wczoraj próbowano tylko przy świetle technicznym, bez scenicznego i bez dźwięku. Sytuację utrudnia otwarta przestrzeń klasztornego dziedzińca. Można tam grać tylko po zachodzie słońca, a i wtedy scenografka Małgorzata Szczęśniak sugeruje, że przydałoby się zgasić księżyc.

Jak na ironię losu organizatorzy festiwalu jednym z motywów firmowych koszulek uczynili trzy klucze francuskie. W tym roku nikt ich chyba nie użyje. Milczą wymownie na fasadzie Teatru Miejskiego kamienne pomniki przedstawiające Moliera i Racina. Tylko cykady grają jak oszalałe. Ale braw nie słychać.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji