Artykuły

Czytelnicy o Drewnianym talerzu

W ROKU 1968 oglądałam wszystkie przedstawienia teatru poniedziałkowego, piątkowego i niedzielnego oraz Teatru "Kobra", ale najgłębiej przeżyłam "Drewniany talerz" E. Morrisa z Kazimierzem Opalińskim w roli głównej. Po raz pierwszy w życiu oglądając przedstawienie telewizyjne tłumiłam łzy, by nie wybuchnąć głośnym płaczem. W momencie gdy ojciec toczył wewnętrzną walkę, czy prosić syna, aby go wziął do siebie (Kazimierz Opaliński ukazał ten proces wewnętrznych przemian przez bardzo oszczędna, ale przekonującą, wirtuozerską grę mimiczną twarzy) - i w końcu jednak prosi go o to, a syn spokojnie tłumaczy, że nie może go zabrać, gdyż w jego nowoczesnym mieszkaniu nie będzie dla ojca miejsca - nie wytrzymałam nerwowo.

Trudno mi tutaj opisać przeżycia dwu starszych kobiet, które wraz ze mną oglądały to przedstawienie. I to była zasługa Kazimierza Opalińskiego. Był on tragiczny, ale pełen godności i głęboko urażonej dumy człowieka - a jednocześnie był wzruszający w swej bolesnej, starczej nieporadności człowieka skazanego na okrucieństwo swych dzieci. Tylko telewizja, dzięki zbliżeniom, mogła ukazać 4-milionowej widowni te wewnętrzne przeżycia.

Reżyser Jan Bratkowski położył głównie nacisk na wydobycie prawdy psychologicznej i społecznej utworu - i to jest jego wielka zasługa. Sztuka spełniła wielkie zadanie, gdyż prawie na całym świecie panuje dziś choroba społeczna zwana "znieczulicę" na ludzką krzywdę. Niewdzięczność dzieci, gdy rządzi pieniądz, a wilcze prawa określają wzajemne stosunki między ludźmi, nabiera szczególnej ostrości, staje się tak odrażająca, że aż moralnie nie do zniesienia.

Najlepszym dowodem powodzenia i popularności tej sztuki były prośby wielu telewidzów, aby przedstawienie zostało powtórzone, żeby można przeżyć to jeszcze raz. Istnieje olbrzymie zapotrzebowanie społeczne na tego rodzaju przedstawienia. Czy nie warto by ogłosić konkursu na sztuki o podobnej tematyce, zamiast lamentować nad złym wychowaniem młodzieży i przejawami brutalności w naszym życiu codziennym?

Postać K. Opalińskiego dzięki niezapomnianej kreacji w "Drewnianym talerzu" stała się znana i popularna w najdalszych zakątkach Polski, gdzie tylko znalazł się telewizor. Czy aktor może o czymś więcej marzyć? Przecież największym marzeniem Mickiewicza było, aby jego księgi zbłądziły pod wiejskie strzechy. Jakież to szczęście, gdy tak wspaniały aktor jak Opaliński i wielu innych aktorów gości w każdy poniedziałek w chatach wiejskich - nie mówiąc już o małych miasteczkach i wielkich miastach.

Piszę to w imieniu kilku tysięcy wiejskich telewidzów, którzy nie wiedzą o tym błyskawicznym konkursie i nie zawsze mogą kupić tygodnik "Radio i Telewizja'' - ale proszę mi wierzyć, ie Kazimierza Opalińskiego znają! Przedstawienie "Drewniany talerz" spełniło wszystkie wymogi telewizyjnego teatru dla największej liczby widzów. Doskonale i jednakowo odbierał je i rozumiał telewidz z Warszawy, z wyższym wykształceniem, i telewidz z najdalszego zakątka Polski, gdzie diabeł mówi dobranoc. Sztuka ta spełniła wielkie zadanie, gdyż celem teatru TV jest nie tylko upowszechnianie kultury teatralnej, ale głównie oddziaływanie ideowe i kształtowanie oblicza społeczno-politycznego szerokich rzesz widzów. I wolno sądzić, że wiele synów i córek po obejrzeniu tego przedstawienia może chociaż częściowo, jeżeli nie zupełnie, zmieniło swój stosunek do starych rodziców.

MARIA KAPROŃ

Jest to sztuka moralizatorska - ale i nam czasem trzeba prawić morały. Szczególnie jeśli dotyczą one problemów tak dla nas wszystkich istotnych, jak starość, na którą wszyscy jesteśmy skazani.

Stykam się z ludźmi z różnych środowisk i stwierdzam, że właśnie "Drewniany talerz" wywołał największą dyskusję. Do jego sukcesu przyczyniła się niewątpliwie wspaniała gra całego zespołu, a szczególnie Kazimierza Opalińskiego w roli Lona Dennisona. Choćby dla tej roli warto było tę sztukę wystawić i należało ją obejrzeć. Opaliński był pełen godności i głęboko urażonej dumy - człowiek, który nigdy nie zginał karku - a jednocześnie był wrastający w swej bolesnej starczej nieporadności. To wielki aktor, a kreacja Ojca to jedna z jego najlepszych ról.

HALINA SYTNIEWSKA. Mrocza

Oglądałem prawie wszystkie przedstawienia Teatru TV w roku 1968, lecz żadne nie wywarło na mnie takiego wrażenia i nie przysporzyło mi tylu wzruszeń artystycznych. Wynikało to z mojej sytuacji życiowej, ale chyba przede wszystkim z kapitalnej kreacji Kazimierza Opalińskiego, który w mistrzowski sposób potrafił wcielić się w psychikę starego, nikomu niepotrzebnego człowieka i utrzymać widza w napięciu i jakimś serdecznym związku.

Tematyka sztuki odpowiada doskonale zapotrzebowaniu społeczeństwa i naszym stosunkom międzyludzkim, które Teatr TV kształtuje zgodnie z ideałami socjalizmu. Teatr spełnia tu nie tylko zadania artystyczne, ale kształtuje też oblicze społecznopolityczne i moralne widzów.

T.Ł., Kołobrzeg (naz. i adres znane red.)

Choć niektórzy recenzenci uznali, że to melodramat, sztuka ta wywarła powszechne wzruszenie i wywołała głębokie refleksje. Prawda w niej zawarta - bez względu na położenie geograficzne, język i ustrój - bliska jest każdemu człowiekowi, bo każdy ma rodzinę i podobne przeżywa konflikty, z tym że rozwiązania są różne - choć czasem i podobne. Wiek XX charakteryzuje się przesadnym egoizmem, który u nas jest znany pod mianem znieczulicy. Powodem tego jest pęd za pieniędzmi, który pochłania wszystko, depcząc sumienia i obowiązki człowieka wobec człowieka.

JAN BIAŁOBRZESKI,

Gdańsk - Wrzeszcz

Od najdawniejszych czasów istnieje ten konflikt i zapewne sama różnica wieku nie sprzyja wzajemnemu zrozumieniu. Ale negatywne nastawienie do ludzi starych degraduje generację młodych nie tylko intelektualnie, lecz i moralnie. - Czy egzystencję człowieka mamy mierzyć tylko pod kątem korzyści materialnych? Starał się człek przez całe życie, jak mógł; jak umiał, starał się wychować i wyposażać swoje potomstwo. A potem, po długoletnich staraniach i wyrzeczeniach, postanawia się "likwidować" starego na różne sposoby, gdyż przestał być "dochodowy"... Dennison - Opaliński mądrze i energicznie bronił się przed ,.składowaniem" go w magazynie rzeczy zbędnych. Umiał też w sposób wzruszający i serdeczny ocenić szlachetność i roztropność swej wnuczki...

Czesława Rosińska, Łódź

Sam byłem świadkiem podobnego przypadku - wprawdzie świadkiem "niezainteresowanym", ale sztuka Morrisa nauczyła mnie, że nic można stać na uboczu, nie można być "bezstronnym" wobec ludzi starych. Należy ich rozumieć i doceniać, wczuć się w ich mentalność, a przede wszystkim - być człowiekiem. Bardzo jestem wdzięczny za przypomnienie mi tej wielkiej prawdy życiowej, o której niby wszyscy wiemy, ale której niestety ale wszyscy przestrzegamy.

Zagrać tę rolę mógłby jeszcze chyba tylko Tadeusz Fijewski, ale wątpię, czy i on przewyższyłby Kazimierza Opalińskiego. To była jego życiowa rola - kreacja, która wielu wzruszyła do głębi, a również wielu zawstydziła i podziałała na nich jak zimny prysznic. Widziałem "Drewniany talerz" dwukrotnie - i dwukrotnie oglądałem łzy wzruszenia widzów. Nawet w oczach człowieka, którego nigdy bym nie podejrzewał o uleganie słabościom i wzruszeniom! - To nie był tzw. "wyciskacz łez na cztery chusteczki", gdzie niektórzy głośno plączą, a inni w tym samym momencie się śmieją. Na tej sztuce płakali wszyscy (nie wyłączając autora tej wypowiedzi), a były to łzy ukrywane i tłumione, więc prawdziwe i najszlachetniejsze!

ANTONI JAKUBIAK, Jarocin

Przez tę sztukę zmieniliście mój charakter i mój stosunek do matki. Odniosłam wrażenie, że to wszystko dzieje się nie na ekranie, lecz u mnie w domu. Czasem jesteśmy gorsi od dzieci - i słuszne jest powiedzenie, że nie dzieci, lecz nas, dorosłych, trzeba wychowywać. I tak wychował mnie ten utwór. Dziś nie pozwoliłabym, aby nie tylko moją matkę, lecz i innych starszych już ludzi krzywdzono. Swoje dzieci staram się wychowywać tak, aby mnie na starość nie pozostawiły... drewnianego talerza. Sztukę tę będę pamiętała do końca życia, takich rzeczy się nie zapomina.

Z. S., Braniewo

(nazw. i adres znane red.)

Chciałabym jeszcze raz to obejrzeć przed śmiercią, ponieważ i mnie ten drewniany talerz czeka. Telewizjo kochana, proszę Cię bardzo - jeśli to możliwe, wysłuchaj mojej prośby.

Emerytka M. W. z Otwocka

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji