Artykuły

Dno ludzkiej egzystencji

Sceniczna siła szczecińskiej inscenizacji "Prezydentek" tkwi w kreacjach aktorskich i ascetycznym zaplanowaniu przestrzeni

Nieżyjący już austriacki dramaturg Werner Schwab, znany szczecinianom jako autor sztuki "Moja wątroba jest bez sensu albo zagłada ludu" wyreżyserowanej w Teatrze Współczesnym przez Annę Augustynowicz, od początku miał trudności z wystawieniem "Prezydentek". W 1988 r. wiedeński Burgtheater odrzucił sztukę jako zbyt skandalizującą w treści i napisaną wulgarnym językiem, a więc nienadającą się na scenę. Uznanie dla twórczości Schwaba przyszło po jego śmierci - osiem lat temu, rankiem Nowego Roku znaleziono go martwego z ponad czterema promilami alkoholu we krwi. Od tamtego czasu w Polsce inscenizację "Prezydentek" przygotowały już teatry w Olsztynie, Krakowie, Wrocławiu, Bielsku-Białej, Lublinie i Warszawie.

Trzy kobiety niespełnione rodzinnie, niespełnione w miłości, które na swoich plecach dźwigają imperium cierpienia, opijają zakup telewizora. Publiczność śmieje się z satysfakcją z ich prostactwa. Pod wpływem wódki zaczynają się przed sobą zgrywać, ale także otwierać. Chociaż znalazły się na dnie ludzkiej egzystencji, marzą, by wyrwać się z życiowego marazmu. Erna (Anna Januszewska) rozmyśla o związku ze znajomym masarzem, który będzie ją szanował. Greta (Beata Zygarlicka) o mężczyźnie, który zrobi z niej panią, a nie tylko będzie wsadzał jej ręce pod spódnicę. Głupiej Maryjce (Joanna Matuszak), która żyje z przepychania gołymi rękoma klozetów, a pracę swą ofiarowuje Panu Jezusowi, ciągle chodzi po głowie ksiądz proboszcz, który kiedyś schował jej do sedesu w prezencie konserwę i butelkę piwa. Marzenia są dla nich sposobem na nadanie życiu sensu, choćby kosztem zakłamania. Dlatego kiedy Maryjka bezlitośnie obnaży koleżankom gorzką prawdę o nich, zapłaci za to życiem.

Tomasza Mana, twórcę szczecińskiego spektaklu, gnębi kondycja człowieka, który w zderzeniu z brutalną prawdą woli ją unicestwić. A że zakłamanie nie omija nikogo, reżyser umiejscowił akcję tuż pod naszym nosem. Sztuka grana jest w skromnej scenografii. Pośrodku piwnicznej przestrzeni Krypty stoi tylko zniszczony kuchenny stół, przy którym siedzą bohaterki. Widzowie otaczają je ze wszystkich stron. Nad głowami wszystkich świeci ta sama lampa.

Takie rozplanowanie przestrzeni wymagało od wykonawczyń dopracowania każdego gestu i mimiki, z czego wywiązały się wspaniale. Znakomicie obsadzone aktorki, na co dzień na etacie w Teatrze Współczesnym, nie idealizują swoich bohaterek, nie każą nam im współczuć, po prostu tchnęły w nie życie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji