Artykuły

Przypadki aktora prowincjonalnego

- Aktorstwo to zawód niebezpieczny pod względem psychicznym. To zawód, który zdradzi każdego. Wybiela emocjonalnie i niszczy ciało. Osobiście nie polecam - mówi KRYSTIAN WIECZYŃSKI, aktor toruńskiego Teatru Wiczy.

Rozmowa z Krystianem Wieczyńskim, aktorem toruńskiego Teatru Wiczy

Grzegorz Giedrys: Na początek pytanie najtrudniejsze. Po co zająłeś się aktorstwem?

Krystian Wieczyński: Rzeczywiście, bardzo trudne pytanie. Często je sobie zadaję. Nie wiem, jak na nieodpowiedzieć. Chodzi o to, że kiedy zetknąłem się z teatrem, to byłem taki młody, że jeszcze nie planowałem sobie życia. To było jedynie takie tam luźne zajęcie. Teatr dał mi później coś więcej: refleksję, poczucie więzi. By-| la grupa kilkudziesięciu osób, które 1 się ze sobą przyjaźniły, darzyły się nawzajem szacunkiem, dbały o siebie. To było w Brodnicy?

- Tak, w liceum. Tam właśnie zaczął się Teatr Wiczy, który założył Romek Pokojski. Raźniej przyszedł moment: zacząłem słyszeć od niektórych ludzi, że się do aktorstwa nadaję, że mimo braków warunków aktorskich jestem dobry na scenie. Nie mam 180 cm wzrostu, tylko 161.

Masz za to mocny głos.

- Czyja wiem? Nie chcę wyliczać moich ubytków i niedostatków. W każdym razie ze względów zdrowotnych nie powinienem był rozpoczynać przygody z teatrem. Dlaczego?

- Od urodzenia mam martwicę strun głosowych. Objawia się to tym, że drga tylko jedna struna, a druga jest nieczynna. Tak jakby nerw nie reagował na sygnały z mózgu. Przechodziłem serie bolesnych zastrzyków z wyciągu z eukaliptusa - to rozrywa tkankę mięśniową. Chodziłem na rozmaite zabiegi i jakoś się ustabilizował stan tych strun.

Słyszałem, że aktor całą swoją twarz traktuje jak wielki artykulator.

- Tak. Można rozwibrować na przykład miednicę, kręgosłup albo klatkę.

Jak?

- Jest na to prosta recepta. To wszystko polega na skupieniu się i na odpowiedniej liczbie powtórzeń, tak żeby nabrać świadomości swojego ciała. Są rejestry, na przykład głowowy. Polega to na tym, że mówi się tak jakby z maski: drży czaszka, oczywiście krtań, nagłośnia, ale w tym czasie klatka piersiowa wyłącza się z procesu wibracji. Ale możesz też zacząć mówić tak, by rozwibrować klatkę piersiową. Wtedy wchodzisz w inny rejestr. Jest też rejestr brzuszny - możesz zacząć głos czerpać z brzucha. Nie boisz się czasami, że ta druga struna może odmówić posłuszeństwa?

- Tak, i dlatego jestem potrójnie ubezpieczony. Serio. Jestem przygotowany na moment, w którym się okaże, że nie mogę już uprawiać teatru. Teatr jest dla ciebie dość bolesną przygodą. Straciłeś wzrok w jednym oku.

- No tak. Mogę śmiało stwierdzić, że większość kontuzji przydarzyła mi się przy okazji robienia teatru, co nie jest zarzutem pod adresem sceny, ale pod adresem mojej lekkomyślności. Na przykład złamałem sobie ząb, rozbiłem sobie dwa razy na spektaklu głowę, "Sezon w piekie" dwa razy grałem z zakrwawioną twarzą. Publiczność się połapała?

- Myślała, że to wpisane w scenariusz. Innym razem podciąłem sobie palec

wskazujący prawej dłoni o blachę. Cały spektakl grałem z takim zakrwawionym zwisem.

W Wojewódzkim Ośrodku Animacji Kultury teraz prowadzisz grupę cyrkową.

- Jest kilka dróg, które mnie do cyrku zbliżyły. Pierwsza droga to jest pantomima i jej zastosowanie w klaunadzie. Druga droga jest związana z tym, że lubię o tragicznych rzeczach opowiadać przez komizm. Lubię takie stwierdzenie, że aktor to jest taki święty głupek. Kolejna droga to są sztuki walki, a szczególnie aikido, gdzie są treningi z kijem, które przypominają zabawy cyrkowców.

Cyrk jest synonimem kiczu. Jeśli coś jest cyrkowe, to znaczy, że jest przerysowane, karykaturalne. Zgadzasz się z tym?

- Tak, to weszło nawet w język codzienny: "nie róbcie cyrku", "co za cyrk", "ale błazen", "ale klaun". To jasne, ale nie chciałbym się tylko tym zajmować, bo bardzo trudno jest za pomocą cyrku powiedzieć coś istotnego.

Jest różnica pomiędzy ekspresją cyrkową a ekspresją typowo aktorską?

- Zdecydowanie, choć cyrkowca od aktora tak naprawdę odróżniają tylko umiejętności typowo rzemieślnicze, jak np. żonglerka i akrobatyka. Reszta to jest ten sam warsztat. Wszystko po prostu polega na pewnym stopniu przerysowania. Aktor dramatyczny podejmuje się różnych zadań, gra psychologicznie, twarzą bez mimiki, gra bez ruchu, ale zdarza się przecież, że gra mimiką, ruchem, i to przerysowanym. Natomiast klaun zawsze stosuje przerysowanie.

W WOAK-u prowadzisz zajęcia z młodzieżą. Możesz o sobie powiedzieć "pedagog"?

- Wyobraź sobie, że tak. Bardzo mnie łechce świadomość, że możesz ukształtować innego człowieka, przynajmniej po części, albo przekazać mu swój

światopogląd i spojrzenie na teatr, na cyrk, na cokolwiek. Jak budujesz relacje między sobą a uczniami? Uczeń - mistrz?

- To relacja partnerska, ale nie jesteśmy ze sobą na "ty". Utrzymuję dystans. Na początku, gdy miałem może ze 20 lat, starałem się być kolegą. Teraz sytuacja jest taka, że im większa jest różnica wieku pomiędzy mną a podopiecznym, tym mocniej muszę podkreślać dystans. Czy niektórzy twoi uczniowie już ciebie przerośli?

- Kamil Jędrzejak i Rafał Cendrowski, którzy wystąpili w kilku spektaklach Teatru Wiczy, są już zdecydowanie lepsi ode mnie, i to jest fajne. Uczeń musi przerosnąć mistrza albo mu zaprzeczyć. To są moi przyjaciele i patrzą trochę z pobłażaniem na moje fanaberie i dziwne pomysły.

Na początku rozmowy powiedziałeś, że grupa teatralna w Brodnicy była dla ciebie mocnym oparciem. W jaki sposób tworzy się taki zespół?

- To wymaga czasu. Co jakiś czas trzeba sobie powiedzieć: albo zostaję i biorę na siebie odpowiedzialność, albo odchodzę. Dlatego, że teatr to machina, która przede wszystkim powinna produkować spektakle, a nie zbliżać do siebie zespół. Według mnie zespół przypomina stocznię. Muszą być ekipy, które robią kadłub, które wykonają oprzyrządowanie, które postawią maszty. Tak samo jest w teatrze. Zdarzają się bunty, odejścia, zastępstwa, ale każdy rozumie, że to powinny być jak najrzadsze przypadki.

W1991 roku dołączyłeś się do Teatru Wiczy Romualda Pokojskiego. Dlaczego?

- Dziwna sprawa. To się wzięło od tego, że byłem w oazie, czyli w takim odrodzeniowym ruchu katolickim. Mocno do serca wziąłem sobie ideę głoszenia słowa bożego za pomocą różnorodnych środków. Robiliśmy u nas w ogólniaku taką scenkę, w której udawałem, że jestem zamknięty w klatce.

Nie wiedziałem, że istnieje coś takiego jak pantomima, ale po tej etiudzie zaraz się o tym dowiedziałem. Po spektaklu podszedł do mnie Romek Pokojski - on był wtedy w czwartej klasie, ja w drugiej. Powiedział mi, że bardzo mu się podobało to, co pokazałem, ale byłem takim wieśniakiem i zbyłem go gburowatym "dzięki". Pewnego dnia na długiej przerwie siedziałem przed wejściem głównym, którym wychodzą nauczyciele i niektórzy uprzywilejowani uczniowie. Romek wyjął sprzed tego wyjścia kratkę - taką na liście, głęboką na jakieś 20 cm. I położył ją krzywo, tak że ona się zapadała. Siedział przed tym wejściem i przyjmował pokłony wszystkich, którzy wychodzili i się o to potykali. Tak mi się spodobał sposób, w jaki sobie zakpił z grona nauczycielskiego, że zacząłem mu się przyglądać. Później wpadł nagle na lekcję matematyki i zaproponował: "Kto chce razem ze mną robić akademię, będzie zwolniony z lekcji". Zgłosiłem się z kolegami - no bo jak mieliśmy być zwolnieni z lekcji, to czemu nie? I tak zrobiliśmy pierwszą wspólną akcję. Co to było?

- Akademia z okazji 11 listopada. Robiliśmy świetną rzecz z przemówieniami Piłsudskiego z bardzo ubogą scenografią, ale z bardzo dużą ilością ruchu. Chcieliśmy zrobić teatr, a nie akademię i nudne recytacje. Pamiętam taką sześcioosobową rzeźbę, pompatyczną, z wyciągniętymi karabinami, z kobietami trzymającymi się za serce.

W zasadzie w taką groteskową stylistykę Pokojski zabrnął w Teatrze Wiczy. Nie robi teatru realistycznego. Zawsze tworzy nowe światy.

- Masz rację. Odpowiadają mi spektakle, które tworzą własny świat i mówią własnym językiem. Dlatego styl pracy Romka jest mi bliski, bo do każdego przedstawienia wymyśla własną rzeczywistość. Najbardziej wymagającą rolą była dla mnie ta w "Czyścicielu dywanów". Tam Romek ograniczy! środki wyrazu, w których czuję się swobodnie - zubożył ekspresję ciała jak tylko mógł najbardziej. Musiałem się nauczyć mówić do tego spektaklu.

Jak pracujesz nad rolami? To forsowna praca czy raczej opracowanie postaci przychodzi ci bez problemu?

- Nie przychodzi mi to z łatwością. Mam pustkę w głowie, kiedy pracuję na rola. Budując postać, czerpię przede wszystkim z własnych doświadczeń. Obserwuje innych ludzi, jak to się mówi w żargonie: zrzynam postać. Zdarza mi się zerżnąć jakiś gest, tik, sposób mówienia wyrazu albo wyrażenia.

Jak później w głowie układasz sobie ten charakter?

- Bardzo dużo śpię z tekstem, tekst mi wiele mówi, ale to jest drugie źródło, z którego czerpię, kiedy buduję rolę. Zrzynanie jest trzecie. Najważniejsze jest jedno: po przeczytaniu tekstu i zapoznaniu się z wizją reżysera, szukam w sobie takich cech i wydarzeń, które by mogły pasować do sztuki. Ale im dłużej pracuję nad tekstem, tym bardziej dochodzę do wniosku, że to jest prawdziwe źródło wiedzy o postaci.

Jak starasz się zbudować swoje relacje z widzem? To gra czy zwracanie się do niego wprost?

- Zwracam się do niego bezpośrednio. To znaczy - wpisuję w swoje role stosunek do tego człowieka, który siedzi na widowni, i to przeziera przez moją postać. Darzę widza głębokim szacunkiem. Jestem wdzięczny każdemu, który przyjdzie na nasz spektakl.

Krytykę pewnie źle znosisz?

- Źle, bracie, się z tym czuję, okropnie! Trzeba ze wszystkiego jakieś pozytywne wnioski wyciągać. Ale i tak wolę krytykę - nawet tę złośliwą - niż brak odzewu. Chociaż z drugiej strony zdarzają się uwagi nieco głupie. Pytają mnie: "Czemu nie podwinąłeś spodni? Lepiej, żebyś podwinął" albo "Niepotrzebnie się tak pocisz pod koniec spektaklu". Zwykle zbywam to żartem.

Wszyscy aktorzy mi powtarzają, że jest to bardzo niebezpieczny zawód.

- Niebezpieczny na pewno pod względem psychicznym. To zawód, który zdradzi każdego. Wybiela emocjonalnie i niszczy ciało. To zawód, który musisz bardzo mocno odreagowywać. Dlatego w badaniach społecznych adwokaci, aktorzy i zawody wymagające dużej odpowiedzialności łączą się z nadużywaniem alkoholu, narkotyków i innych używek. To zawód o bardzo wysokim wskaźniku samobójstw. Niepocieszające.

- Niepocieszające, ale potwierdza tezę, którą postawiłeś, że jest to zawód niebezpieczny. A poza tym odzwyczaja cię od pracy polegającej na mrówczym zarabianiu złotówki po złotówce.

Poczekaj, wielu ludzi uważa, że to zawód łatwy. Masz tekst, masz reżysera.

- Tak? Nikomu nie polecam. Jakby ktoś chciał spróbować, to proszę bardzo - nawet mogę pomóc, ale nie będę popychał nikogo w kierunku bycia aktorem. Bo to niebezpieczna zabawa. Zapisujesz się do towarzystwa, które jest bardzo różnorodne, jeśli chodzi o charaktery. Zapisujesz się do towarzystwa, w którym musisz uważać na to, co robisz, co mówisz, z kim się zadajesz, w jakich sytuacjach cię ludzie oglądają. W pewnym momencie nie zdajesz sobie sprawy z tego, że stajesz się osobą publiczną, rozpoznawalną, nawet jeżeli pracujesz w takim małym zespole jak Teatr Wiczy. Przeciętnemu człowiekowi może się wydawać, że jest to zawód lukratywny, ale bardzo wszystkich proszę - niech sprawdzą listę plac aktorów teatrów utrzymywanych z państwowych pieniędzy.

Dalej nie podasz odpowiedzi na pytanie: po co teatr?

- Nie. Wiesz co? Mogę powtarzać tylko frazesy, które zamkną się w niewielkim zbiorze gładkich zdań. Chyba wyluzowałem w życiu w takim sensie, że uszła ze mnie ambicja, żeby zdobywać, zdobywać, zdobywać... Cóż, aktorstwo w małym mieście. Notoryczny brak gotówki. Trochę zabawy, trochę cierpienia.

Krystian Wieczyński

Rocznik 1975. Aktor Teatru Wiczy w Toruniu (od 1991 r.) i poznańskiego Biura Podróży (od 2006 r.). Występuje w zespole Tap. Ap, który tworzą toruńscy aktorzy i muzycy. Instruktor teatralny w WOAK-u. Performer, jeden z najlepszych mimów w Polsce. Laureat nagrody specjalnej festiwalu filmowego Tofifest za "wkład w rozwój sztuki filmowej w regionie". Stypendysta artystyczny prezydenta Torunia

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji