Artykuły

Biorę urlop z Cyrulikiem

- Współpraca z Teatrem Narodowym w Pradze układa mi się dobrze. W ciągu ostatnich czterech lat zaśpiewałem na tej scenie w 140 przedstawieniach. To rekord, gdy chodzi o występy na tej scenie polskich artystów. Występowałem w operach Smetany prezentowanych w oryginalnym języku. Musiałem się nauczyć czeskiego, co nie było proste - mówi ADAM ZDUNIKOWSKI, tenor liryczny.

O zawiłościach języka czeskiego, zamiłowaniu do szybkich samochodów i o tym, jak dba o gardło - opowiada Adam Zdunikowski [na zdjęciu], wybitny tenor liryczny:

Jest pan solistą Teatru Wielkiego Opery Narodowej, występuje na prestiżowych scenach w kraju i za granicą. Od ponad 20 lat śpiewa na scenach koncertowych i operowych. Co było dla pana najważniejsze w całej karierze artystycznej?

- Na pewno udział w europejskim prawykonaniu Psalmów Jerozolimskich Noama Sheriffa pod dyrekcją samego kompozytora, światowa premiera Stabat Mater - Stefaniego, pod batutą Grzegorza Nowaka, a także koncert z programem IX Symfonii L. van Beethovena pod dyrekcją Jerzego Semkowa, światowej sławy dyrygenta w ramach obchodów 25-lecia orkiestry Sinfonia Varsovia.

Jest pan chyba jedynym polskim artystą, któremu udało się zagościć na stałe w Teatrze Narodowym w Pradze.

- Rzeczywiście, współpraca z Teatrem Narodowym w Pradze układa mi się dobrze. W ciągu ostatnich czterech lat zaśpiewałem na tej scenie w 140 przedstawieniach. To rekord, gdy chodzi o występy na tej scenie polskich artystów. Występowałem w operach Smetany prezentowanych w oryginalnym języku. Musiałem się nauczyć czeskiego, co nie było proste. Wychodzimy z założenia, że język czeski jest łatwy, bo bardzo podobny do polskiego. Ale to przekonanie prowadzi w ślepą uliczkę, bo te same słowa znaczą zupełnie co innego. Na przykład: "mądry" po czesku znaczy "siwy", "chytry" to "łakomy", a "sklep" w języku naszych sąsiadów to "piwnica". Takich pułapek jest wiele. Lubię jeździć do Pragi, to moje ulubione miasto o bardzo bogatym życiu muzycznym. Obok Narodowego Teatru i jego mniejszej sceny przy staromiejskim rynku działa Opera Kameralna i Operetka. Wszystkie przedstawienia prezentowane są w oryginalnym języku.

Jaki był dla pana ten sezon artystyczny?

- Bardzo pracowity. Moje sceniczne życie było związane najmocniej z Operą Krakowską. Brałem udział w operze "Diabły z Loudun" Krzysztofa Pendereckiego, której premiera odbyła się z okazji otwarcia nowego gmachu. Ciekawa była premiera "Cesarza Atlantydy" Wiktora Ulhmana. Opera napisana w obozie w Teresinie jest zgrabną satyrą na Hitlera. Kompozytor nie przeżył obozu, opera przetrwała. Współpracowałem z operą w Bydgoszczy, Gdańsku, Bytomiu, Wrocławiu. Śpiewałem moją ulubioną partię Leńskiego w "Onieginie" Czajkowskiego, partię Gabriela von Eisensteina w "Zemście nietoperza" Straussa, Edgara Ravenswooda - w "Łucji z Lammermoor" Donizettiego.

Jest pan postrzegany jako międzynarodowy specjalista od "Cyrulika sewilskiego" Rossiniego.

- Okazuje się, że pobiłem rekord i partię hrabiego Almavivy śpiewałem niemal na wszystkich polskich scenach, a także w operach w Pradze, Sofii. Polubiłem "Cyrulika" do tego stopnia, że opera stała się tematem mojej pracy doktorskiej.

Tegoroczny urlop spędzę z...

- "Cyrulikiem" i laptopem. Myślę, że uda mi się połączyć wypoczynek w mazurskiej scenerii z pisaniem pracy doktorskiej.

Często koncertuje pan w Busku-Zdroju. Co jest tego przyczyną?

- Lubię nieduże miasteczka, gdzie koncert jest przeżyciem. W dużych ośrodkach publiczność jest zmanierowana, w salach koncertowych pojawia się nie z potrzeby posłuchania muzyki, ale żeby się pokazać, bo tak wypada. Jestem zauroczony publicznością w Busku-Zdroju. Tu ludzie czekają na koncert, przeżywają go, dla nich to duże wydarzenie. Powiem szczerze: dla artysty tak spontaniczna reakcja widowni jest największą nagrodą. W Busku-Zdroju lubię też pospacerować parkowymi alejkami, wypić dobrą kawę w kawiarence sanatorium Marconiego. Tu jest wyjątkowa atmosfera, gdy pozwoli mi czas, planuję przyjechać na dłużej w charakterze kuracjusza.

Podobno w czasie poprzednich pobytów w Busku zdarzały się panu różne niespodzianki.

- O, tak (śmiech). Podczas koncertu w Buskim Domu Kultury zostałem ukąszony przez komara. Poczułem nagły ból i uczucie jak rośnie mi gula na czole. Wytrzymałem bohatersko i wykonałem arię do końca. Myślę, że był to muzykalny komar (śmiech).

Intensywny tryb życia wymaga dobrej kondycji. Jak dba pan o zdrowie?

- Generalnie prowadzę normalny tryb życia. Wcześniejsze próby szczególnej troski o zdrowie kończyły się niedyspozycjami, bo aparat głosowy stawał się zbyt delikatny. Nie sztuką jest zaśpiewać w przedstawieniu będąc w superformie. Powiem z doświadczenia, że wtedy ma się zazwyczaj wolny dzień (śmiech). Superformy przychodzą rzadko, ważne aby w każdym przedstawieniu dobrze zaśpiewać. Wiadomo, że jeśli mam przedstawienie, to poprzedniego dnia idę wcześniej spać, nie piję alkoholu. Jestem pod opieką wspaniałego lekarza laryngologa dr Alicji Komorowskiej, która leczy prawie wszystkich wokalistów w Warszawie. Dokładnie zna gardło każdego artysty, wie, jakie leki zapisać, bywa na koncertach. Bez niej połowa wokalistów nie egzystowałaby na scenie.

Czy ma pan jeszcze czas na inne pasje?

- Moją wielką pasją jest motoryzacja. Lubię samochody i szybką jazdę. Obecnie jeżdżę volvo XC90. Auto wyposażone jest w najnowocześniejszy w tym modelu silnik. Jeżdżę szybko, samochód daje mi poczucie bezpieczeństwa.

Dziękuję za rozmowę

Adam Zdunikowski, światowej sławy tenor

Ma 43 lata. Absolwent warszawskiej Akademii Muzycznej w klasie śpiewu solowego pod kierunkiem Romana Węgrzyna. Laureat prestiżowych konkursów wokalnych w kraju i za granicą, finalista Międzynarodowego Konkursu Wokalnego Belweder w Wiedniu. Solista Teatru Wielkiego w Warszawie. W1996 roku nawiązał współpracę z hamburską Staatsoper, od kilku lat występuje w Teatrze Narodowym w Pradze. W swoim repertuarze posiada 35 partii operowych. Pisze pracę doktorską na temat "Cyrulika sewilskiego". Ma dwóch synów. Starszy Paweł studiuje informatykę i ekonomię na Uniwersytecie imienia Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, młodszy Piotr jest uczniem piątej klasy szkoły podstawowej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji