Marzenia "Prezydentek"
Na jeden spektakl przyjechał do Gdańska Teatr Powszechny z Warszawy z "Prezydentkami" w reż. Grzegorza Wiśniewskiego. Szkoda, bo przedstawienie w znakomitym wykonaniu Joanny Żółkowskiej, Ewy Dałkowskiej i Elżbiety Kępińskiej warte jest zainteresowania, a widownia była tego wieczoru wypełniona po brzegi.
Werner Schwab, autor "Prezydentek", do którego przylgnęło miano skandalisty (popełnił samobójstwo, a w kieszeni jego spodni znaleziono ostatnią stronę ukończonego dramatu "Nareszcie martwy") uznawany jest za dramatopisarza kontrowersyjnego, a jednocześnie jednego z najciekawszych. Sporo w jego sztukach autobiografizmu. Urodził się w austriackim Grazu w 1958 r.; wychowywała go zdewociała matka, pochodząca ze społecznych nizin, która przerzuciła na niego winę za swoją "nieprawą" ciążę. Schwab jednak pretendował do roli reformatora teatru: "Mój perwersyjny pomysł na reformę teatru - to zamienić język w czyste, żywe mięso; Moje postaci to otwarte z przodu i z tyłu rury. Prze te rury przepuszczam sztukę ze świstem" - to najczęściej cytowane wypowiedzi Schwaba. I właśnie ten "fekalny" język u jednych zyskuje aprobatę, innych odstrasza bez reszty. Grzegorz Wiśniewski po raz pierwszy zrealizował "Prezydentki" w krakowskim Teatrze STU i - jak przyznał - z dramatem zmagał się dość długo, a do warszawskiej realizacji - jak powiedział "dość mocno pomanipulował tekstem". Na szczęście. Zniknęła prowokacja stworzona dla samej prowokacji, a język, w którym co raz pada: "gówno, rzyganie, stosunek," itp. nabrał znaczenia. Powstało przedstawienie o trzech nieszczęśliwych kobietach, które z najniższego poziomu swojej istoty wzbijają się w sferę marzeń. Wiśniewski zróżnicował język tych trzech postaci - skąpej, zdewociałej i obłudnej Erny (Elżbieta Kępińska); marzącej o świętości matki Boskiej Maryjki, która przepycha toalety (Ewa Dałkowska) i śniącej o silnym blondynie Grety - rozwódki po przejściach (Joanna Żółkowska) - nadając im zdecydowany charakter. Nie do zaakceptowania, ale kiedy zaczynają marzyć, stają się w jakiś przewrotny sposób widzowi bliskie. Rozmawiają ze sobą, ale nie potrafią się w tych rozmowach spotkać, zwłaszcza na poziomie marzeń. Ale te marzenia na koniec brutalnie unicestwia w nich Maryjka, przywołując tzw. prozę życia. Zostaje za to w rytualny niemal sposób zamordowana. Jednak odpowiedź na oba pytania: dlaczego Maryjka staje się nagle tak okrutna i dlaczego zostaje niczym ofiarny kozioł zarżnięta na stole - Wiśniewski pozostawia widzowi. Dramat koncertowo - dosłownie i w przenośni - zagrany przez trzy znakomite aktorki był jedną z najciekawszych propozycji teatralnych tego weekendu. Po spektaklu odbyło się spotkanie z reżyserem i aktorkami, na którym dyskutowano o Schwabie i porównaniach z Czechowem. Grzegorz Wiśniewski wyreżyserował w Teatrze "Wybrzeże" "Mewę", w której zaryzykował - ze świetnym efektem - połączenie tekstu Czechowa z fragmentami teoretycznych prac Schwaba. Spotkanie poprowadziła Joanna Chojka z Uniwersytetu Gdańskiego, a studenci Studia Wokalno-Artystycznego przy Teatrze Muzycznym w Gdyni przedstawili fragmenty "Antyklimaksu" W. Schwaba. Pora była późna, a publiczność lekko znużona, a jednak... hol Teatru "Wybrzeże" wypełniony po brzegi.