Artykuły

Poeta wobec tradycji

NIE po raz pierwszy pojawia się w twórczości Stanisława Grochowiaka motyw okupacyjny - z jego dzieł dramatycznych przypomnijmy tu "Partitę na instrument drewniany" i "Szachy", z innych apokryficznego "Trismusa" i album komentarzy poetyckich "Totentanz in Polen". Również w najnowszej jego sztuce "Po tamtej stronie świec", wystawionej przez Teatr Polski, pojawiają się realia okupacji - jako tło dla zdarzenia, którego wymowa ma charakter ogólniejszy, nieledwie ponadczasowy.

Stają oto na wprost siebie dwaj ludzie. Pierwszy, Aber, jest przedstawicielem hitlerowskiej elity intelektualnej i politycznej, drugi, Czako, przedstawicielem elity polskiej. Pierwszy jest szefem Gestapo, ma władzę, drugi jest więźniem. Pierwszy wiej że fizyczne unicestwienie przeciwnika, nie nastręcza trudności, ale rozumie również, że seryjne produkowanie męczenników nie służy zbyt dobrze jego sprawie: ideałem byłoby więc raczej moralne unicestwienie więźnia, którego nie złamały ani tortury, ani wizja bliskiej śmierci. Obmyśla przeto pułapkę: puszcza więźnia na wigilię do domu - na słowo honoru. Zakłada, że z tej sytuacji są tylko dwa wyjścia, oba korzystne, gdyż "kończące" przeciwnika moralnie, pierwsze, że wróg ucieknie, będzie się ukrywał i stopniowo przemieni się w szczutą, łowną zwierzynę bez godności, albo drugie, że zginie od nieufności rodaków, którzy nie uwierzą przecież, że można było wyjść z gestapo na słowo honoru. Nieoczekiwanie Czako znajduje wyjście trzecie...

Grochowiak nie ukrywa, że takie wybrane fenomeny polskiej tradycji, jak właśnie owo "słowo honoru", bardzo go jako pisarza interesują i pociągają. Oto ten relikt kultury rycerskiej i szlacheckiej utrzymuje się mimo upływu czasu i przemian społeczno-ustrojowych jako istotny rys postawy I wizerunku moralnego Polaka, jest wciąż żywy i zobowiązujący, co więcej - w warunkach tak mało z jakąkolwiek honorowością mających wspólnego, jak warunki okupacji, relikt ten może nieoczekiwanie funkcjonować nawet jako zwycięska broń w konfrontacji, która stawia przeciwko sobie nie tylko dwóch ludzi, ale wręcz style i systemy wartości dwóch różnych kultur.

Jednostkowy przypadek bohatera sztuki (opartej na autentycznym wydarzeniu: działacz PPS i redaktor "Robotnika", Mieczysław Niedziałkowski, wyszedł z gestapo "na słowo" i powrócił - by ponieść potem śmierć w Palmirach), staje się dla pisarza pretekstem do zadumy nad jedną kwestią - nad tym mianowicie, czym dla patrioty polskiego jest, było, a może i nadal powinno być to jedno "słowo".

Poetę niepokoi, że mówiąc i myśląc dziś tak dużo (i słusznie) o technologii postępu, o rozwoju kraju, o dobrach, które pragnęlibyśmy osiągnąć, zapominamy niekiedy o tych wartościach trwalszych, obecnych w naszej tradycji, które należałoby również wnieść niejako w przyszłość. Jego sztuka jest więc po trosze i moralnym apelem, którego warto nie tylko wysłuchać.

Inna sprawa, że w rzędzie prac dramatycznych Grochowiaka ta właśnie sztuka nie należy do najprecyzyjniej opracowanych. Jest w niej rzeczywiście fascynujący pomysł, jest dobry, oparty na interesującym dialogu pierwszy akt (najlepiej również - łącznie z epilogiem - ukazany w przedstawieniu reżyserowanym przez Augusta Kowalczyka), i jest także długi, lecz chybiony - poza fragmentem poetyckich jasełek - akt drugi, rozmazujący się w wątpliwej rodzajowości i przybliżający sztukę do komediowej charakterystyczności. W tej sytuacji autor i teatr odnoszą sukces połowiczny, ale ten eufemizm oznacza przecież, że sukcesu właściwie nie ma; oglądamy przedstawienie, dające zaledwie wyobrażenie o możliwościach tematu i pozostawiające przeczucie, że może mała scena i kameralne środki wyrazu mogłyby lepiej się jej przysłużyć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji